niedziela, 14 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) Od Scythe'a


W złym humorze wkroczyłem do jaskini razem z Aoime. Kiedy chciałem udać się w głąb groty potknąłem się o … powietrze? Miałem wrażenie, że przewróciłem się na prostej drodze. Bardzo zdenerwowany wstałem i zobaczyłem wilczycę.  Najwyraźniej postanowiła położyć się na samym środku groty pod maską niewidzialności. Genialny pomysł …
Zawarczałem na nią, bo byłem dzisiaj naprawdę zdenerwowany.
-Sorry.- mruknęła pod nosem. Najchętniej bym ją rozszarpał za jej głupotę, ale nie zrobiłem tego… poza tym nawet jej nie znam. Odpuściłem sobie i wyszedłem z jaskini. Słońce było jeszcze całkiem wysoko, więc postanowiłem iść na spacer do lasu. Udałem się na zachodnie ziemie Watahy mroku.  Po głowie chodził mi także pomysł udania się poza dolinę.
Kiedy szedłem leśną ścieżką wpadł na mnie Maglor.
- Oooch, tutaj jesteś.- Powiedział ucieszony.
- Maglor?! To ty? Czy nie powinieneś być teraz przez przypadek w ciepłych krajach? – Zapytałem zaskoczony.
- Dzięcioły nie odlatują na zimę. Nie ważne. Musisz biec za mną!- Wykrzyczał, po czym odleciał.
Ja jednak nie poszedłem za nim. „Znowu gada od rzeczy” Pomyślałem i odwróciłem się w drugą stronę, ale w tym momencie wyskoczył mi przed oczy i stanął na czubku mojego nosa. Odskoczyłem szybko.
-Dobra, już idę.- powiedziałem i tym razem pognałem za Maglorem.
Zboczyliśmy ze ścieżki, więc droga była niczym prawdziwy tor przeszkód. Biegłem z zabójczą prędkością. Musiałem co chwilę przeskakiwać przewrócone drzewa, skały i inne takie.  Wybiegliśmy z lasu. Byliśmy już poza doliną.
Tutaj leżało o wiele więcej śniegu niż w Forever Young. Była śnieżyca. Znajdowaliśmy się na równinie. Przed nami była wielka, niebieska kopuła. Nie było widać co jest w środku, bo nie była przeźroczysta. Mieliśmy do niej jeszcze spory kawałek, więc woleliśmy iść a nie biec, zwłaszcza zważając na warunki pogodowe. Maglor siedział mi na ramieniu, bo wiatr był zbyt silny żeby mógł lecieć.
- Co jest w środku? – Zapytałem głośno, by wiatr mnie nie zagłuszył.
-Zobaczysz!- Wykrzyczał Maglor.
Zatrzymałem się gdy byliśmy tuż przed magicznym polem. Emitowało od niego światło. Było mi bardzo zimno.
- Wskakuj!- Powiedział Maglor po czym odbił się ode mnie i wleciał do środka.
Wbiłem się w magiczną barierę. Zostałem wyrzucony na drugą stronę. Otworzyłem oczy i nie mogłem uwierzyć. Zobaczyłem … wiosnę? W kopule było ciepło, rosła trawa i kwiaty, ale nie to było najdziwniejsze.  Przede mną rosło spore pole zielonych, małych drzewek o gęstych, podłużnych i drobnych liściach.
- Co to jest? –Spytałem się Maglora.
- To?- Wskazał skrzydłem na dziwne rośliny.- To są konopie. – Zaśmiał się głośno.
-Co ty gadasz … - rozejrzałem się po okolicy. – Przecież … to nie możliwe! Słyszałem o tych ziołach, ale to niedorzeczne! Są bardzo rzadkie, mało kto miał okazję je zobaczyć.
- Hahaha- Zaśmiał się dzięcioł. – Są tu też inne „towary”.- wybuchnął śmiechem, a ja nie mogłem uwierzyć w to co się działo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz