W watasze mroku jestem od niedawna...na dodatek nie znam tu nikogo. Wszystkie wilki omijają mnie i nie zwracają na mnie uwagi jakbym nie istniała...jakbym była niewidzialna. No mogę stać się niewidzialna ,ale tego nie robię bez potrzeby...Wszystko ostatnio jest dziwne od kiedy tu jestem. Zanim tu dołączyłam atmosfera wydawała się milsza ,ale tylko mi się wydawało. Mimo to kogoś w końcu muszę zapoznać! Sama do siebie mam dość gadania! No dobra idę się przejść nie znoszę jak się na mnie tak patrzą...Ech! Co z tego,że jestem wysoka, kilka innych osób też jest wysokich, więc jaki sens gapić się na mnie...lecz co poradzić dla nich jestem obca, czuję się jakby mnie za plecami obgadywali! Spadam stąd mam ochotę pobiegać może się odprężę wreszcie! Biegłam tak długo i bez wysiłku na nic nie odprężam się... Nagle zauważyłam czarnego basiora rozmawiającego z kimś tylko kim? Obserwowałam ich od tyłu gadali o jakimś treningu. Gdy basior się odwrócił i zobaczyłam jego twarz zakochałam się od pierwszego wejrzenia miał przepiękne błyszczące oczy, czarną grzywkę opadającą na głowę , lekko szare zmieszane z czarnym futro i jakiś naszyjnik...miał też na ramieniu sokoła i gadał z nim!? Zmienił się w sokoła? Hm...już to lubię. Usłyszałam ich rozmowę nie była długa. -Jestem wojownikiem.- Powiedział basior -Tak jak twój ojciec za życia.- rzekł sokół *-Super taż jestem wojowniczkom...*- pomyślałam -To on był wojownikiem? Nie wiedziałem.- zdziwił się wilk -Ty jeszcze wielu rzeczy nie wiesz. A skoro jesteś wojownikiem. To jutro zaczniemy trening.- odpowiedział -Jak chcesz to zrobić? -Spytał wilk -Różne ćwiczenia, wyścigi z sarną, walka z niedźwiedziem. -Jest to chyba mało możliwe.- zwątpił wilk -Słuchaj twój ojciec miał nie jednego przyjaciela. On miał dobre serce. Zabijał tylko w konieczności lub jeśli chodzi o sarny to tylko gdy był naprawdę głodny.- odpowiedział sokół. Zaczęło się ściemniać wylądowali i basior zmienił się z sokoła w wilka. Ruszyli w stronę jaskini. Wyprzedziłam ich szybko drogą obok i wbiegłam do jaskini, nie widzieli mnie. Inne wilki popatrzyły na mnie nezbyt miło, gdy wilk wszedł z sokołem na ramieniu do jaskini ich wzrok poszedł na niego ,byli zdziwieni. -Wiem, że to wygląda dziwnie ale to mój przyjaciel i dzisiaj jeśli nie macie nic przeciwko będzie tu spał- odezwał się wilk -Raczej nam to nie przeszkadza- powiedziała wataha -To świetnie –powiedział nagle sokół i wszyscy na niego rzucili spojrzenie -To on mówi?- zapytał ktoś z przodu -Tak. Sam jeszcze nie wiem jak to możliwe. A teraz spać.- odpowiedział jakby rozkazem Ułożył się w koncie a sokół na jego ramieniu. Zebrałam się na odwagę i zagadałam - Witaj, jestem Lovley Loyal a ty?- zapytałam patrząc mu w oczy - Mins jestem.- odpowiedział krótko - Aha, fajne imię...- dodałam nie wiedząc o co znów zapytać - Dzięki, twoje imię też jest niezłe. Zechciałabyś jutro zobaczyć jak trenuję?- zapytał Nie spodziewałam się, że mi to zaproponuje chyba mam dziś trochę szczęścia... Po propozycji Minsa sokół szturchnął go lekko w ramię z niezbyt zadowoloną miną... - Twojemu przyjacielowi się to chyba nie spodobało...- odpowiedziałam smutno Wszyscy tak reagują tylko nie Mins, on mi odpowiada inni unikają ze mną rozmów. - To nie jest dobry pomysł...odpuść Mins.- wyszeptał sokół chyba myśląc ,że nie słyszę... - Spotkamy się rano przy lesie będziesz obserwować jak ćwiczę, nic nie mów będę na ciebie czekać...a teraz dobranoc Lovley Loyal.- powiedział mimo przestrogi sokoła - Dobranoc. Mów mi po prostu Love...-odpowiedziałam i poszłam się położyć w drugim koncie jaskini słysząc słowa sokoła – Cały ojciec jesteś, uparty jak niewiem co!- denerwował się sokół ,ale Minsa to widocznie nie interesowało leżał z uśmiechem rozmyślony... Wcześnie rano jak się zbudziłam wszyscy spali... wyszłam z jaskini i poszłam w stronę lasu... Mins biegł z sarną i zamiast jej upolować po prostu się ścigał. *- Dziwne jak na niego...pewnie to część treningu.* -pomyślałam - Dobrze Mins tak trzymaj!- usłyszałam doping sokoła na drzewie Usiadłam pod drzewem i patrzyłam jak Mins ćwiczy. Nagle sokół zleciał mi na ramię i żekł: - Czego tu szukasz? Będziesz go rozpraszać! Lepiej z tąd odejdź!- wkurzał się Ech...mały nerwus z tego sokoła tylko negatywninie o mnie mówi. Kwestia czasu jak mu się odechce, to niestety normalne jak o mnie chodzi... czy tylko Mins chce ze mną normalnie gadać?! - Ile będę powtarzać?! Odejdź stąd Love!- krzyknął sokołóś urocze... -Nie ma mowy nigdzie nie idę! – zaparłam się - Nie zmuszaj mnie do użycia mocy ,bo...- zaczął lecz Mins przybiegł i przerwał - Zefir, nie wyganiaj naszego gościa... Miło ,że wpadłaś Love.- powiedział z uśmiechem - Miło?! Czy to są jakieś żarty?! Mins miałeś ćwiczyć w samotności!- wnerwił się Zefirek - Gdybym był w samotności ciebie też by tu nie było!- obronił Mins - Ech... no dobra masz rację, ale o niej nie było mowy!- znów się Zefiruś wkurzał - Zefiruś wyluzuj, ja też mogę ćwiczyć...- to zatkało sokoła, ale na parę sekund - To trening tylko dla wojownika! Więc się nie wtrącaj! – dodał ptak - Jestem wojowniczką więc mogę brać w treningu udział...wrrrrr- wkurzył mnie to zawarczałam i zmarszczyłam na Zefira brwi po czym wyszczerzyłam kły... - Dobra dość tego , skoro jest wojowniczkom też mógłbyś ją podszkolić...- wtrącił się w ostatniej chwili Mins jak miałam rzucić się na wredne ptaszysko! Odpuściłam Mins mnie uspokoił, popatrzyłam na niego wesoło odwzajemnił to uśmiechem, ptaszysko się wtrąciło -Na dziś potrenujesz sam, co do niej pogadamy z twoim ojcem...- powiedział w końcu ,ale z niechęcią Zefir - Dobrze dziękuję ,że się zgadzasz, potem porozmawiamy o tym teraz czas na dalszy trening...- powiedział Mins i pomaszerowaliśmy za sokołem ,który prowadził nas w miejsce następnego treningu... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz