Moja fobia na punkcie wody była najwyraźniej silniejsza niż urok syren, bo instynktownie wyskoczyłem z wody jak oparzony. Z brakiem tchu dopłynąłem do brzegu. Aoime rzuciła mi się w ramiona. Reszta wilków stała i gapiła się jak te czopki. Nikt nie wiedział co robić. Co prawda żaden z samców nie był mi bliski i w sumie nie musiałem żadnego ratować, ale w duchu męskiej solidarności wziąłem kilka głębokich wdechów i wskoczyłem z powrotem do akwenu a za mną Aoime.
Miałem spontaniczny, ale dobry plan. To wręcz nie może się nie udać. Płynąłem dosyć nieporadnie, jednak szybko dostrzegłem syreny wraz z samcami. Musiałem zwrócić ich uwagę morskich stworów, więc stworzyłem kulę energii, która mocno się świeciła, a dodatkowo w wodzie zaczęła głośno syczeć. Gdy zobaczyły mnie i Aoime ze złością w oczach zaczęły płynąć w naszym kierunku. Postanowiłem użyć mojej niezwykłej zdolności – magii metalu.
Było dosyć ciężko, bo kończyło mi się powietrze. Syrenę, która płynęła na czele skułem
stalowymi kajdanami. Wydała z siebie głośny pisk, myślałem, że zaraz wybuchną
mi uszy, więc zatkałem jej usta również stalową opaską. Podobnie zrobiłem z
resztą. Aoime w tym czasie pomogła wilkom wypłynąć na brzeg.
Gdy rozprawiłem się z morskimi nimfami, wszyscy czekali już na mnie na powierzchni. Z trudem zacząłem płynąć ku górze, by wreszcie zaczerpnąć trochę powietrza. Wgramoliłem się na ląd i padłem ze zmęczenia. Władanie metalami kosztuje mnie sporo energii odkąd nie jestem w lupusim ciele.Nie było czasu do stracenia. Wszyscy wstali i ruszyliśmy dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz