sobota, 27 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) Od Scythe'a

Zaczęło się ściemniać, to było dziwne, bo w raju nie ma dnia ani nocy. Nie mam pojęcia czym to było spowodowane.
Rozbiliśmy wspólny obóz. Shadow za nic w świecie nie chciał trzymać warty, więc ja to zrobiłem, a on w tym czasie oddalił się od obozu podobnie jak pozostałe wilki. Było ciemno i zapadła błoga cisza. Zrobiłem małą kulę energii, bo dodać temu miejscu trochę klimatu. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się tą chwilą. Z deliberacji wyrwał mnie głos jakiegoś samca:
- Cześć Scythe.- Odwróciłem się i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem Minsa
- Cześć.- Odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Ciekawe czego ode mnie chce.
-Słuchaj, wiem, że jak na razie była między nami, można powiedzieć wojna. Ale chcę się pogodzić.- Przewróciłem oczami na jego słowa.
-No znajomość zaczęliśmy w nie miłej atmosferze.- Odpowiedziałem. Mało co mnie obchodził. W sumie to, czy będziemy w zgodzie czy nie kompletnie mi powiewało.
-Póki Aoime nie wybrała ciebie, walczyliśmy o nią a potem między sobą.- O co mu chodzi?
-Do czego zmierzasz?- Odparłem
-Chcę ci powiedzieć, że nic do ciebie nie mam ale zachowywałem się tak bo byłem trochę zły, że Aoime wybrała ciebie ale to jej decyzja.
-Nie wiem, jak długo znasz Aoime i co było między wami zanim mnie poznała.- Zastanowiłem się w duchu.
-Nie kończ.- Przerwał mi.
-Dobra. Czyli między nami jest pokój.- Zakończyłem rozmowę i odwróciłem się plecami.
-Przynajmniej na razie. Nie wiesz co się wydarzy później.- Mins dalej ciągną rozmowę. Odwróciłem się do niego, ale zobaczyłem, jak zza jego pleców wyłania się Aoime zmierzająca w naszym kierunku.
-No nie. –Odpowiedziałem mu urywając szybko rozmowę.- Słuchaj Aoime idzie tu pewnie chce ze mną porozmawiać. Obejmiesz za mnie warte? – Po tych słowach poderwałem się i nie czekając na odpowiedź poszedłem w stronę wadery.
-Pewnie. – Usłyszałem za sobą.

Podszedłem do wadery i bez słów przywitania otarliśmy się o siebie.
- No to co robimy?- Zapytałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Chodź za mną.- Odparła uwodzicielskim głosem i ruszyła przed siebie.
Biegliśmy beztrosko jak para szalonych szczeniaków. Oddaliliśmy się od obozowiska, wbiegliśmy na polanę. Aoime biegła pierwsza i śmiała się. Ja ją goniłem z równie wielkim uśmiechem na pysku. Czułem się taki szczęśliwy. Zawyłem głośno, ale nie przestawałem biec. Wadera wbiegła na wzgórze i odwróciła się do mnie, a ja przewróciłem ja pyskiem na trawę i stojąc nad nią, patrzyłem jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie. Położyłem się obok niej i chwilę patrzyliśmy w niebo. Potem Aoime przewróciła się bardziej na bok i zaczęła mnie mizać. Przytuliłem ją do siebie i zasnęliśmy.
Gdy nastał ranek Aoime obudziła mnie. Leżeliśmy jeszcze trochę, ale po chwili ruszyliśmy z powrotem do obozu, było już późno. Wkroczyliśmy do jaskini roześmiani, ale gdy ujrzeliśmy Shadowa na naszym legowisku od razu zapanowała powaga, jednak w duchu ciągle się śmiałem.
-Aoime, wyruszmy już do tej świątyni. -Ta skinęła i poszła razem ze mną budzić wilki z naszej watahy.
Ruszyliśmy w drogę do świątyni, którą podobno wcześniej wskazał nam Ares, ale nie było mnie przy tym. Szedłem koło Aoime, rozmawialiśmy, jednak przeszkodził nam rozwścieczony ogr. Po kilku chwilach pokonaliśmy go, jednak z tym osobnikiem było ciężej niż z poprzednimi potworami.

Wędrówka dłużyła się niemiłosiernie. Bolały mnie łapy od tego chodzenia … ile można. Maszerowaliśmy szybkim tempem i o zmierzchu dotarliśmy do wskazanej przez Aresa świątyni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz