Rozbiliśmy wspólny obóz. Shadow za nic w świecie nie chciał trzymać warty, więc
ja to zrobiłem, a on w tym czasie oddalił się od obozu podobnie jak pozostałe
wilki. Było ciemno i zapadła błoga cisza. Zrobiłem małą kulę energii, bo dodać
temu miejscu trochę klimatu. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się tą chwilą. Z
deliberacji wyrwał mnie głos jakiegoś samca:
- Cześć Scythe.- Odwróciłem się i ku mojemu zdziwieniu
zobaczyłem Minsa
- Cześć.- Odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Ciekawe
czego ode mnie chce.
-Słuchaj, wiem, że jak na razie była między nami, można
powiedzieć wojna. Ale chcę się pogodzić.- Przewróciłem oczami na jego słowa.
-No znajomość zaczęliśmy w nie miłej atmosferze.-
Odpowiedziałem. Mało co mnie obchodził. W sumie to, czy będziemy w zgodzie czy
nie kompletnie mi powiewało.
-Póki Aoime nie wybrała ciebie, walczyliśmy o nią a potem
między sobą.- O co mu chodzi?
-Do czego zmierzasz?- Odparłem
-Chcę ci powiedzieć, że nic do ciebie nie mam ale
zachowywałem się tak bo byłem trochę zły, że Aoime wybrała ciebie ale to jej
decyzja.
-Nie wiem, jak długo znasz Aoime i co było między wami zanim
mnie poznała.- Zastanowiłem się w duchu.
-Nie kończ.- Przerwał mi.
-Dobra. Czyli między nami jest pokój.- Zakończyłem rozmowę i
odwróciłem się plecami.
-Przynajmniej na razie. Nie wiesz co się wydarzy później.- Mins
dalej ciągną rozmowę. Odwróciłem się do niego, ale zobaczyłem, jak zza jego
pleców wyłania się Aoime zmierzająca w naszym kierunku.
-No nie. –Odpowiedziałem mu urywając szybko rozmowę.-
Słuchaj Aoime idzie tu pewnie chce ze mną porozmawiać. Obejmiesz za mnie warte? –
Po tych słowach poderwałem się i nie czekając na odpowiedź poszedłem w stronę
wadery.
-Pewnie. – Usłyszałem za sobą.
Podszedłem do wadery i bez słów przywitania otarliśmy się o
siebie.
- No to co robimy?- Zapytałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Chodź za mną.- Odparła uwodzicielskim głosem i ruszyła
przed siebie.
Biegliśmy beztrosko jak para szalonych szczeniaków. Oddaliliśmy
się od obozowiska, wbiegliśmy na polanę. Aoime biegła pierwsza i śmiała się. Ja
ją goniłem z równie wielkim uśmiechem na pysku. Czułem się taki szczęśliwy. Zawyłem
głośno, ale nie przestawałem biec. Wadera wbiegła na wzgórze i odwróciła się do
mnie, a ja przewróciłem ja pyskiem na trawę i stojąc nad nią, patrzyłem jej
prosto w oczy. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie. Położyłem się obok niej i
chwilę patrzyliśmy w niebo. Potem Aoime przewróciła się bardziej na bok i
zaczęła mnie mizać. Przytuliłem ją do siebie i zasnęliśmy.
Gdy nastał ranek Aoime obudziła mnie. Leżeliśmy jeszcze
trochę, ale po chwili ruszyliśmy z powrotem do obozu, było już późno.
Wkroczyliśmy do jaskini roześmiani, ale gdy ujrzeliśmy Shadowa na naszym legowisku
od razu zapanowała powaga, jednak w duchu ciągle się śmiałem.
-Aoime, wyruszmy już do tej świątyni. -Ta skinęła i poszła
razem ze mną budzić wilki z naszej watahy.
Ruszyliśmy w drogę do świątyni, którą podobno wcześniej
wskazał nam Ares, ale nie było mnie przy tym. Szedłem koło Aoime,
rozmawialiśmy, jednak przeszkodził nam rozwścieczony ogr. Po kilku chwilach
pokonaliśmy go, jednak z tym osobnikiem było ciężej niż z poprzednimi
potworami.
Wędrówka dłużyła się niemiłosiernie. Bolały mnie łapy od
tego chodzenia … ile można. Maszerowaliśmy szybkim tempem i o zmierzchu
dotarliśmy do wskazanej przez Aresa świątyni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz