~ Z tobą zawsze. - usłyszałam po dłuższej chwili odpowiedź. - Zaraz będę.
Ubrałam się, usiadłam na łóżku i siedziałam. Patrzyłam w górę groty. Marzyły mi się mieszkania w pałacach, jak dawniej. Na dworach królewskich, służba. Piękne czasy. Ale i jaskinia lepsza, niż spanie pod gołym niebem.
Pewnym krokiem do jaskini wszedł Alex, uśmiechnął się jak małe, urocze, nieświadome swojej śmierci zwierzątko. Puchate zwierzątko.
- Witaj, piękna. - rzucił.
- Cześć.
Podszedł do mnie, wstałam z łóżka. Bacznie obserwowałam, co zamierza teraz zrobić, on bez słowa pochylił się nade mną i musnął moje wargi swoimi. Wsadziłam dłonie, mierzwiąc jego mokre włosy. Z resztą, koszulkę też miał mokrą.
- Pływałeś? - zapytałam.
Przytaknął, a kiedy zabawa zaczęła się rozkręcać, postanowił przestać i roześmiał się krótko.
- O nie. Dziś mam inne plany w stosunku do Ciebie. - powiedział z dzikim błyskiem w oku.
- Jakie?
- Pójdziemy do miasteczka. - oznajmił.
Złapał mnie za rękę i lekko pociągnął ku wyjściu. Zauważyłam, że gdy inni nas obserwowali, przybierał inną postawę. Oddaliliśmy się, postanowiłam go o to zapytać.
- Czemu zawsze przybierasz maskę obojętności?
Zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi pojawiła się urocza bruzda. Nie odpowiadał.
- Ja też jestem Ci obojętna? - znowu zapytałam.
- Nie. - ledwie usłyszałam. - Nieważne.
I jakby chciał mnie już nigdy więcej nie widzieć, odsunął się psychicznie. Poczułam jakieś ukłucie.
Ścisnęłam go za rękę, próbowałam zwrócić na siebie uwagę.
- Nieważne. - huknął. - może jednak niepotrzebnie było się otwierać na kolejną osobę, bo poczułam leciutkie ukłucie. - spojrzał na mnie rozżalonym wzrokiem i dodał. - Gomen. Nie o to mi chodziło.
Odsunął się, uwolnił swoją rękę z uścisku, przeczesał włosy i szedł dalej.
- Zatrzymaj się. - powiedziałam ostro.
Szedł dalej. Powtórzyłam nakaz.
Nic.
- Alex, czy ty możesz się zatrzymać? - byłam bliska krzyku.
Wtedy on się obrócił, podszedł do mnie, zamknął w ramionach i zaczął całować. Przystawił usta do mojego ucha.
- Nie umiem ci wytłumaczyć, czemu taki jestem, ani nie będę się zmieniał. Musisz mnie zaakceptować, taki, jaki jestem, bo ja Ciebie kocham taką, jaką jesteś. - wyszeptał.
- Ty-mnie-co? - jąkałam się jak jakaś sierota, byłam tak zaskoczona.
- Kocham Cię. - powtórzył i uśmiechnął się, a ja rozpływałam się pod wpływem tego uśmiechu. Był tak perfekcyjny, a zarazem krył tyle mroku w sobie. - uniósł mój podbródek do góry i spojrzał mi w oczy. - A Ty?
Wzięłam jego rękę i ułożyłam na swoim ciele.
- Też Cię kocham. - musnęłam językiem jego wargi.
Zamruczał, a ja roześmiałam się.
- Musimy chyba gdzieś zanocować, bo wątpię, że coś kupimy w nocy.
- Gdzie chcesz dzisiaj spać? - zapytałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz