wtorek, 15 października 2013

(Wataha Wody.) Od Akasty.

No to wpadłam. Nie dość, że upokorzyłam się przed całą watahą i Alfą to jeszcze zdradziłam swój sekret. Rose mnie odprowadziła a ja od razu zmieniłam się w wilka i położyłam się na swoim legowisku. Miałam grube łzy w oczach. Grzbietem leżałam do wyjścia a pysk miałam skierowany w stronę ściany. Nie chciałam aby ktoś widział mnie teraz. Myślałam jak się z tego wykaraskać. Najlepiej by było cofnąć się w czasie ale kto dzisiaj tak potrafi? Raczej nikt. Leżałam w takim stanie przez 3 dni. W końcu jednak podniosłam swój szanowny zad i wyszłam z groty. Było jeszcze bardzo wcześnie. Przechodziłam obok groty Alastair’a. Spał jeszcze głębokim snem więc przeszłam normalnym chodem. Kiedy byłam przed jaskinią przeciągnęłam się i pognałam tam gdzie mnie łapy prowadziły. Wszędzie kwitły kwiaty. Wszędzie było czuć woń kwiatów wiśni lub jabłoni. Pomyślałam, że może by przyozdobić moją grotę. Przynajmniej nie będzie wyglądać tak ponuro jak mój umysł. Z małych kropelek rosy utworzyłam lodowy koszyk. Zmieniłam się w człowieka i zebrałam po 2 pęczki kwiatu wiśni i jabłoni. Zmieniłam się wilka i wzięłam koszyk w pysk. Trochę ciężko się biegło ale dałam radę donieść na miejsce. Nie było mnie może z pół godziny a już widziałam pierwsze wstające wilki. 
„ Muszę ich jakoś ominąć” - pomyślałam. 
Nie miałam pomysłu w końcu co może się stać? Chyba nic. Wzięłam głęboki wdech i weszłam. Wszystkie na mnie wlepiały swój nieprzyjemny wzrok ale udawałam, że tego nie widzę.
W końcu doszłam do mojej groty. Weszłam głębiej i zaczęłam szukać jakiś sznurków. Znalazłam jakiś stary. Użyłam odrobiny mojej zdolności odradzania. Po chwili był mocny to zaczęłam robić przypinki przy kwiatach. Po skończonym nawlekaniu zawiesiłam pierwszy łańcuch na małym oknie. 
„Od razu przyjemniej”- pomyślałam. 
To samo zrobiłam z pozostałymi. W pokoju roznosiła się przyjemna woń kwiatów. Wiedziałam, że nie mogę się za bardzo pokazywać bo pewnie myślą o mnie jak o jakiejś dzikusce czy coś… Wyjęłam mój bardzo stary naszyjnik z łuską szmaragdowego smoka. Niewiele ich. Postanowiłam go założyć i nigdy nie zdejmować. On ukajał mój ból po odejściu z domu.
Od razu poprawił mi się humor. Zmieniłam się w wilka. Stanęłam przed kryształowym lustrem. Ku mojemu zdziwieniu naszyjnik pasował do koloru mojej sierści. Po chwili mnie olśniło. Czemu się przejmuje opinią innych? To moje życie i to moja sprawa jak się zachowuję. Postanowiłam wyjść ale tym razem pokonując myśl ” Co oni we mnie widzą?”. Wyszłam z mojej groty pewnym krokiem dodając do tego szatański uśmiech na pysku. Inni znowu gapili się na mnie jak na potwora. Przeszłam tak całą drogę do wyjścia. Po czym natychmiast zaczęłam biec. Postanowiłam zrobić sobie mały trening. Waliłam z całej siły w jakieś drzewo. Aż w końcu ono się na mnie zemściło. Łapa tak daleko mi wpadła po czym wykręciła się w nienaturalną stronę. Z bólu przygryzałam wargę z całej siły. W końcu łapa wypadła. Bolała jak nie powiem co… Kulejąc wróciłam do groty ale przez okno. Wiem prymitywne ale nie chciałam aby ktoś mnie widział w takim stanie. Zmieniłam się w człowieka. Z małej apteczki wyjęłam bandaż elastyczny. Zabandażowałam i zmieniając się w wilka położyłam się na legowisku. Mogłam się tylko modlić aby jutro tu nikt nie wparował z samego rana. Szybko usnęłam i położyłam się w takiej pozycji aby nie leżeć na chorej łapie. Usnęłam bardzo szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz