Shadow odleciał. Jedna irytująca osoba mniej. Znów przetarłem ręką oczy.
- Gratulacje tytułu Alfy Brisingerze. - Zwróciłem się do basiora. - I co teraz robimy.?
- Dzięki. - Chłopak uśmiechnął się.
- Ja chciałabym coś przekazać Brisingerowi. - Odezwała się Aoime poważnym tonem.
Oczy Alfy Ognia zaświeciły się jak lampki choinkowe.
Dziewczyna wyjęła z pochwy długi miecz i ruszyła do stojącego kilka matrów dalej Brisingera. Obserwowałem zamyślony każdy jej ruch.
Kiedy była przed chłopakiem Ao potknęła się o jakiś kamień. Chyba... W każdym bądź razie stała na tyle blisko, że 'dźgnęła' Bris'a mieczem.
Pięknie. Jeszcze tylko tego nam brakowało. Na jego piersi pojawiła się długa szrama a koszulkę zaczęła zabarwiać krew. Pomogłem wstać Ao i odezwałem się do maga Ognia.
- Będziesz żył.?
- Tak. Raczej tak. - Uśmiechnął się do mnie krzywo o ja przyjrzałem mu się dokładnie.
Był troszkę blady a poza tym jego krew była srebrzysto czerwona.
- Że co.? - Mruknąłem.
Aoime spojrzała na mnie pytająco.
- Kolor Twojej krwi... Zawsze taki był.?
- Tak. A bo co.
Patrz. Wyciągnąłem zza paska mały sztylet i przejechałem po ręce. Pojawiło się trochę krwi. Przysunąłem się do Brisingera i porównałem kolor krwi.
- Identyczny. - Mruknąłem. - Nikt kogo spotkałem takiej nie miał...
- Co to znaczy.? - Zapytał.
- Jeszcze nie wiem...
Schowałem sztylet.
- Są tylko dwa wyjścia. Dziwny przypadek albo jesteście jakoś spokrewnieni. - Podsunęła Ao.
Spojrzałem na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Wiecie coś o swoich rodzicach.? - Spytała Kiche.
Pokręciłem przecząco głową.
- Mój ojciec wspominał coś kiedyś o innej partnerce. - Powiedział zduszonym głosem Alfa Ognia.
Mruknąłem kilka starych przekleństw pod nosem i przeniosłem spojrzenie z powrotem na Brisingera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz