sobota, 19 października 2013

(Wataha Wody.) Od Hinomoto.

Idąc przed siebie nikogo nie napotkałam, gdy dotarłam na tereny wody wlazłam na jakieś drzewo, tak by nikt mnie nie widział i westchnęłam. Już wyczuwałam napięcie, co oznaczało, ze ktoś znajomy wpadnie w odwiedzinki, irytujące, jak bym nie miała co robić. Muszę też ruszyć do miasta po jakąś księgę do medalików, w końcu muszę ten medalik włożyć tam skąd przybył. Dobrze, że niewiele osób mnie jak na razie poznało, wydaje się to o wiele wygodniejsze niż jak bym znała większość. Nagle usłyszałam huk. Cicho wstałam i nie ociągając się poszłam na koniec gałęzi, no i jakże zaszczytna mi osoba przybyła…. 
- A ty nadal wykorzystujesz swoją wagę do chowania się co? – Syknęła moja dawna znajoma. 
- To nie moja wina, ze jestem chora. – Odparłam oschle. 
- Jasne mała żmijo! A teraz dokończmy to co zaczęłyśmy przed laty! – Warknęła wściekle. 
- Teraz Ci się o tym przypomniało? – Powiedziałam z pogardą. 
- Szukam Cię od dobrych paru lat! Nie moja wina, ze dopiero teraz Cię znalazłam! – Myślałam, ze ona eksploduje. 
- Jednak twoja. Czy tak czy siak, ja nie zamierzam się bić. – Wiatr potargał moje włosy. - Nie masz wyjścia! – Wrzasnęła. 
- Grzeje Cię? Nie mam ochoty na zabijanie. Teraz wreszcie się gdzieś osiedliłam i nie chce sprawiać zbyt dużych kłopotów, a walka z tobą jest kłopotem. – Skarciłam ja wzrokiem. 
- TY MAŁY WREDNY DZIECIAKU! ZARAZ CIĘ ZAŁATWIĘ! – Jej oczy płonęły jak świeczki. Rzuciła się na mnie z łapami, a ja szybko ją wyminęłam. Dostała kopa w kręgosłup i złapałam ją za szyję od tyłu. 
- Nadal pamiętam czar na uspokajanie, więc albo zrobisz to sama albo Ci pomogę. – Powiedziałam niewzruszona. 
Ścisnęła mój nadgarstek z ogromna siłą. 
- Jak dziecko, które chce cukierka. – Skomentowałam i szybko wymamrotałam zaklęcie które rozluźnia wszystkie mięśnie, po czym paraliżujące. Dziewczyna padła skulona na ziemię i patrzyła na mnie jak bym jej rodzinkę wybiła. 
- Koniec zabawy. Jak mówię, że nie to nie. – Machnęłam ręką i zmieniła się w wilka. Złapałam ja za kark i wskoczyłam na czubek drzewa. 
- Portal. – Syknęłam. 
- Nie. – Szepnęła. - Naprawdę nie masz za grosz szacunku. – Spojrzałam na nią jak na bezwładna istotkę, która jeszcze raczy mi się przeciwstawiać. Zeskoczyłam na glebę, po czym walnęłam nią o korzeń, nadal nie puszczając. Zaczęłam iść do jaskini, oczywiście targając za sobą wilczycę. Gdy dotarłam to dosłownie wrzuciłam nią o ścianę, zaś wilki patrzyły na mnie jak na idiotkę. 
- Alex! – Krzyknęłam niemrawo. 
- Co to do cholery ma być? – Chciał zabić mnie spojrzeniem. 
- Ta wilczyca chce ze mną stoczyć pojedynek, uznałam, ze lepiej Cię o tym poinformować za nim coś się stanie. – Wytłumaczyłam. 
- Przecież ona nawet ruszyć się nie może. – Spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Bo musiałam ją uspokoić, inaczej zniszczyła by pół lasu…. – Mruknęłam. 
- I ona chce Cię pokonać? – Zakpił, bo w końcu już ją pokonałam. 
- WYGRAM! – Krzyknęła. 
Roześmiany Alfa podszedł do niej i przykucnął. 
- Ona już Cię pokonała idiotko. Jednak jeśli tak bardzo Ci zależy na walce, to dobrze. Nikt jej jeszcze nie widział w akcji, wiec dostarcz rozrywki. – Syknął złowieszczo. 
- Czyli mam zgodę? – Zapytałam obojętnie. 
- Tak, ale mam pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz