Idąc przed siebie nikogo nie napotkałam, gdy dotarłam
na tereny wody wlazłam na jakieś drzewo, tak by nikt mnie nie widział i
westchnęłam. Już wyczuwałam napięcie, co oznaczało, ze ktoś znajomy
wpadnie w odwiedzinki, irytujące, jak bym nie miała co robić. Muszę też
ruszyć do miasta po jakąś księgę do medalików, w końcu muszę ten
medalik włożyć tam skąd przybył. Dobrze, że niewiele osób mnie jak na
razie poznało, wydaje się to o wiele wygodniejsze niż jak bym znała
większość. Nagle usłyszałam huk. Cicho wstałam i nie ociągając się
poszłam na koniec gałęzi, no i jakże zaszczytna mi osoba przybyła….
- A ty nadal wykorzystujesz swoją wagę do chowania się co? – Syknęła
moja dawna znajoma.
- To nie moja wina, ze jestem chora. – Odparłam oschle.
- Jasne mała żmijo! A teraz dokończmy to co zaczęłyśmy przed laty! –
Warknęła wściekle.
- Teraz Ci się o tym przypomniało? – Powiedziałam z pogardą.
- Szukam Cię od dobrych paru lat! Nie moja wina, ze dopiero teraz Cię
znalazłam! – Myślałam, ze ona eksploduje.
- Jednak twoja. Czy tak czy siak, ja nie zamierzam się bić. – Wiatr
potargał moje włosy.
- Nie masz wyjścia! – Wrzasnęła.
- Grzeje Cię? Nie mam ochoty na zabijanie. Teraz wreszcie się gdzieś
osiedliłam i nie chce sprawiać zbyt dużych kłopotów, a walka z tobą jest
kłopotem. – Skarciłam ja wzrokiem.
- TY MAŁY WREDNY DZIECIAKU! ZARAZ CIĘ ZAŁATWIĘ! – Jej oczy płonęły jak
świeczki.
Rzuciła się na mnie z łapami, a ja szybko ją wyminęłam. Dostała kopa w
kręgosłup i złapałam ją za szyję od tyłu.
- Nadal pamiętam czar na uspokajanie, więc albo zrobisz to sama albo Ci
pomogę. – Powiedziałam niewzruszona.
Ścisnęła mój nadgarstek z ogromna siłą.
- Jak dziecko, które chce cukierka. – Skomentowałam i szybko
wymamrotałam zaklęcie które rozluźnia wszystkie mięśnie, po czym
paraliżujące.
Dziewczyna padła skulona na ziemię i patrzyła na mnie jak bym jej
rodzinkę wybiła.
- Koniec zabawy. Jak mówię, że nie to nie. – Machnęłam ręką i zmieniła
się w wilka.
Złapałam ja za kark i wskoczyłam na czubek drzewa.
- Portal. – Syknęłam.
- Nie. – Szepnęła.
- Naprawdę nie masz za grosz szacunku. – Spojrzałam na nią jak na
bezwładna istotkę, która jeszcze raczy mi się przeciwstawiać.
Zeskoczyłam na glebę, po czym walnęłam nią o korzeń, nadal nie
puszczając. Zaczęłam iść do jaskini, oczywiście targając za sobą
wilczycę. Gdy dotarłam to dosłownie wrzuciłam nią o ścianę, zaś wilki
patrzyły na mnie jak na idiotkę.
- Alex! – Krzyknęłam niemrawo.
- Co to do cholery ma być? – Chciał zabić mnie spojrzeniem.
- Ta wilczyca chce ze mną stoczyć pojedynek, uznałam, ze lepiej Cię o
tym poinformować za nim coś się stanie. – Wytłumaczyłam.
- Przecież ona nawet ruszyć się nie może. – Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Bo musiałam ją uspokoić, inaczej zniszczyła by pół lasu…. – Mruknęłam.
- I ona chce Cię pokonać? – Zakpił, bo w końcu już ją pokonałam.
- WYGRAM! – Krzyknęła.
Roześmiany Alfa podszedł do niej i przykucnął.
- Ona już Cię pokonała idiotko. Jednak jeśli tak bardzo Ci zależy na
walce, to dobrze. Nikt jej jeszcze nie widział w akcji, wiec dostarcz
rozrywki. – Syknął złowieszczo.
- Czyli mam zgodę? – Zapytałam obojętnie.
- Tak, ale mam pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz