Kroczyłem dumnym krokiem po lesie kiedy w mojej głowie zabrzmiał irytujący głos Alfy Wody.
~Stawcie się proszę jutro rano na Polanie Pojednania. To pilne.! ~
Westchnąłem zirytowany. Nie mam co robić tylko chodzić na jakieś spotkanka. Może jeszcze do tego kawka, herbatka i ciastko?
Skierowałem się na Górę Huraganu. Powróciły wspomnienia. Tam moi rodzice - Mrok i Skrzydlata Śmierć mnie zesłali. Pamiętam pierwszy dzień tutaj jak dzisiaj. Wtedy ja stałem na szczycie i patrzyłem na Polanę Pojednania gdzie spotykały się pierwsze alfy. Tamtego dnia byłem zimny, bezczelny jak zawsze, ale teraz Kiche otworzyła we mnie coś że zmiękłem ale tylko przy niej.
Ułożyłem się wygodnie przy starej wierzbie i spoglądałem beznamiętnym wzrokiem w niebo. Dzień powoli się kończył bo słońce spokojnie zawisło nad horyzontem by ostatecznie zniknąć aby następnego dnia stanąć obwieszczając nowy dzień.
Po ognistej kuli nie zostało ani żadnego śladu oprócz czerwono-pomarańczowe smugi. Wstałem, rozłożyłem leniwie skrzydła i pomachałem kilka razy dla rozluźnienia po czym wzbiłem się w powietrze.
Sunąłem po niebie powolnym ale w miarowym tempie. Doleciałem do swojej jaskini. Rzuciłem jeszcze okiem na mój dawny podpis groty nad wejściem. ,,Jaskinia Czterech Wiatrów" brązową ( dawniej krwisto czerwoną) cieczą. Wszedłem do środka, z lekkością wspiąłem się na swoją skałę gdzie śpię po czym ułożyłem się wygodnie, zasnąłem.
Obudził mnie cichy, przestraszony głosik.
- Shadow. Mogę dzisiaj iść do Watahy Ognia?
Otworzyłem oczy i ujrzałem Azathara.
- Dobra. Ale żeby nikt Cie nie zeżarł bo jakoś mi się nie chce nikogo ratować. - Wstałem przeciągając się. - Możesz już iść. - Dodałem. Wadera zeszła ze skały i wybiegła z groty.
Ciekawe ile spałem... Wyszedłem za śladem wadery i ujrzałem że słońce już wysoko w górze.
Spóźniłem się prawdopodobnie na spotkanie. Ech.
Truchtem pobiegłem na Polanę. Prawie rzesz na środku stał okrągły stół z krzesłami. Zmieniłem sie w człowieka. Podszedłem bliżej i zobaczyłem pozostałe alfy. Zasiedliśmy do stołu.
- Kogo brakuje? - Mruknąłem poirytowany ale Kiche okryła moją dłoń swoją. Spojrzałem w jej oczy mówiły" Uspokój się proszę", złagodniałem na jej życzenie.
- Accil i Alexa. - Powiedziała Aoime.
Warknąłem pod nosem i zirytowany zacząłem stukać palcami o blat. Czekaliśmy dość długo za Alfę Wody. Kiedy się pojawił automatycznie zapaliła sie mi czerwona lampka w głowie i pomyślałem " Wreszcie ruszył ten leniwe dupsko".
- Mocno jestem spóźniony? - zapytał beznamiętnie.
- I tak nie ma jeszcze Accil. - oznajmiła Alfa mroku.
- A kto jej przekazywał? - Burknąłem patrząc w dal.
- Teoretycznie ja, ale nie czułam z nią więzi.
- Czyli możemy zaczynać bez niej. - Powiedziałem stanowczo. Nie miałem zamiaru czekać na jakaś wyszczekaną dziewuchę.
- Co jest właściwie celem dzisiejszego spotkania? - zapytała Oris. Aoime wstała i spojrzała poważnie na nas.
- Długo nad tym myślałam i chciałam zawrzeć oficjalny pokój między
watahami.
- Może być. - Mruknąłem. Nie byłem zbytnio tym zadowolony ale trudno.
- Wszyscy się zgadzają? - Wszyscy się zgodzili.
- Dobrze, a więc ktoś wie, co się dzieje z Accil i watahą burzy? - Zapytała Ao.
Nagle na nasze urocze spotkanko przybył jakiś basior prawdopodobnie z ognia. Był bardzo zdyszany i burknął coś w stylu "przepraszam". Już miałem zamiar wstać do niego i go trzepnąć za brak szacunku albo chociaż mu coś powiedzieć ale Aoime zapytała;
- O co chodzi?
- Posłałam go, żeby sprawdził, co się dzieje z burzą. - przemówiła Nammina.
- No właśnie. Nie ma nikogo. Jaskinia wygląda na dawno pustą. - wydyszał basior.
- O jeju kogo to obchodzi? - Powiedziałem obojętnie.
- Mnie obchodzi. Należą do naszej krainy. - Powiedziała Aoime. Przeszyłem ją wzrokiem i wstałem.
- Nie obchodzi mnie to ale jak tak bardzo CI NA TYM ZALEŻY mogę polecieć po naszym uroczym spotkanku do nich i dokładnie przeszukać jaskinię.
- Dobra. - Mruknęła. - Niech tak będzie.
- A teraz usiądź i kontynuujmy to gówno. - Odparłem i usiadłem. Wadera zrobiła to samo. Katem oka zobaczyłem jak Kiche szepcze coś do samca ognia. Przed nim wyrosło drewniane krzesło na którym usiadł.
Serio?
Alfa Ognia krząknęła aby zwrócić naszą uwagę.
- Jako że jesteśmy tutaj wszyscy razem chciałabym ogłosić że chcę oddać władze nad watahą Brisinger'owi.
- Co? - Zapytał oniemiały samiec.
- No tak. - Wstała. - Mam nadzieję że będziesz dobrze się opiekować stadem jako Alfa. - Uśmiechnęła się do wszystkich. - Ja już idę. To miało być spotkanie Alf. - I odeszła.
- No dobra. Coś jeszcze? Jakieś niespodziewane wymówienia? Skargi? - Zapytałem.
Wszyscy milczeli.
- No to tym słodkim akcentem kończymy posiedzenie. - Wstałem. Odszedłem od stołu po czym zmieniłem się w wilka i zbiłem się w powietrze.
Skierowałem się do Jaskini Wilków Burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz