poniedziałek, 21 października 2013

(Wataha Powietrza) od Shadow'a

Poleciałem w stronę watahy burzy. Jaskinia była brudna, zakurzona ogólnie rzecz mówiąc jeden wielki syf.
Ładnie zostawili porządek nie ma co. Wszedłem powoli do groty i prześlizgnąłem wzrokiem po niej. No cóż, nic szczególnego chociaż na ścianie błyszczącymi, srebrnymi literami było coś napisane. podszedłem bliżej i zobaczyłem ze to list.

Drogie Forever Young.
Musieliśmy z przyczyn osobistych opuścić krainę.
Przepraszamy że tak bez pożegnania ale zależało nam na czasie.
Jesteśmy szczęśliwi że mogliśmy poznać tyle wspaniałych wilków.
Życzymy Wam jak najlepiej Wam się układało.
Wataha Burzy



Skończyłem czytać. Ech, szkoda że nie wiem dokładnych przyczyn ich wypadu z krainy, może to było coś ciekawego? Przejrzałem szybko wszystkie pozostałe groty i nie znajdując nic szczególnego wyszedłem z jaskini.
Wróciłem na swoje tereny i powiadomiłem mentalnie pozostałe Alfy o całym wszystkim czego się dowiedziałem. No jedna wataha z głowy chociaż nie będzie się na kim wyżywać zbytnio bo takie pisklaki które życia nie znają są łatwiejsze do wystraszenia.
Poczułem w powietrzu zapach wilka Mroku którego szczególnie nie lubiłem Minsa. Podążyłem za wonią i ujrzałem Ren'a i Minsa walczących. Ren dostał baty od niego chociaż widać że ten nie był w formie a Mins to wykorzystał.
Po za tym jak on śmie kogoś atakować z mojej watahy?! Tylko ja mogę!
Mins zostawił otumanionego basiora i pobiegł w stronę swojej watahy.
Teraz jako Alfa powinienem sprawdzić co się dzieje z Ren'em ale wiedziałem ze sobie poradzi i poleciałem za basiorem mroku. Dogoniłem go mniej więcej kilkadziesiąt metrów przed jego jago jaskinią. Doskonale.
Stanąłem przed nim i ten zaskoczony spojrzał na mnie.
- Co Ty śmiesz odwalać na moich terenach? - Zapytałem surowym tonem a moje oczy miały kolor płynnego złota.
- Nie rozumiem o co Ci chodzi. - Powiedział obojętnym głosem.
- Po pierwsze nie odzywaj się do mnie takim tonem, a po drugiego to ze atakujesz MOICH członków, na MOICH terenach! - Krzyknąłem.
- Ale... - Zaczął. A ja się na niego rzuciłem i przycisnąłem do ziemi. Przy jego uchu szepnąłem złowieszczo.
- Chcesz dostań o wiele gorsze manto ode mnie? Wiem że ja umiem dowalić a te nasze "treningi" które mieliśmy razem z Aoime i Aurorą to tylko mała cząstka mnie.
- Nie boję się Ciebie. - Odpowiedział odważnie.
- Oj to lepiej się bój bo pożałujesz. Skończysz szybko swój marny żywot bo moja matka jest Skrzydlatą Śmiercią, i nawet mój ojciec- Mrok nie zdoła Cię uratować.
Basior próbował mnie zepchnąć z siebie, ja natomiast złapałem go za kark i przycisnąłem jeszcze mocniej.
- Kiedy ja mówię, Ty słuchasz. Nie będę tolerować zniewagi. - Rzuciłem samcem o pobliskie drzewo, usłyszałem chrupnięcie, jęk i huk spadającego cielska na ziemie. Zaśmiałem się złośliwie i rozłożyłem skrzydła.
- Spróbuj jeszcze raz wejść mi w drogę to nie będzie przyjemne. a twoja Alfa i żadne amulety, zaklęcia Ci nie pomogą. - Uśmiechnąłem się jeszcze wrednie i wleciałem w powietrze.
Powróciłem na swoje tereny we wspaniałym humorze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz