Było to jeszcze zanim ruszyłem w las i spotkałem Aurorę. Kiche weszła do mnie z jakimś wilkiem, chyba z Ognia. Pytanie o roślinę mnie uradowało, lubię tę zabawę.
-Ile ich potrzebujesz?-zapytałem, przeszukując kufer z donicami.
-Najlepiej jak najwięcej.-odpowiedział wilk, kładąc liście mięty na półce.
-Rozgość się, to trochę zajmie.-usiadł i począł bacznie mnie obserwować. Wydobyłem w końcu donicę.-Rany, powinienem załapać robotę alchemika.-mruknąłem pod nosem i wsypałem ziemię do donicy.
-Długo to potrwa?-Brisingr wyglądał jakby zależało mu na czasie. Postanowiłem więc nie zwlekać, ale co mi szkodzi pożartować. Usiadłem przy donicy i przywołałem listki, które radośnie podpełzły.
-A co, taki jestem niegościnny?-rzuciłem ironicznie i zaśmiałem się.-Nie no, spokojnie, to kwestia paru chwil. Macie rannych?-Aj, ciekawski wilk to martwy wilk! Czemu zawsze wtykam nos w nieswoje sprawy?
Basior chyba nie chciał udostępniać mi tych informacji, z czystej ostrożności.
-Nie, to tak profilaktycznie. Leki zawsze się przydają.-Uśmiechnął się.
-Rozumiem, to oczywiste.-powiedziałem i ułożyłem roślinkę w donicy. Jeden delikatny dotyk troskliwej ręki zielarza i wpuściła długie korzonki w ziemię, po czym zaraz z paru listków zrobił się spory krzaczek, o ile można tak to nazwać. Podlałem ją i podałem Brisinger'owi.-Proszę bardzo. Dbaj o nią jak należy, podlewaj raz dziennie-koniecznie rankiem. Wówczas długo będziecie czerpać z niej korzyści. A jakby co, zawsze możesz z nią przyjść.
-Dziękuję.-Bris uśmiechnął się z wdzięcznością i wyszedł. Ja niedługo po nim.
<Phan służy pomocą! ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz