-Więc.. Witaj bracie. - Powiedziałem do Brisingera.
Mruknął coś pod nosem.
Obserwowałem wszystkich jeszcze przez chwilę po czym bez słowa pożegnania odszedłem do swojej watahy. Ruszyłem biegiem i skoczyłem w górę. Zmieniłem się w wilka i bezszelestnie wylądowałem na czterech łapach.
'Od dziś muszę więcej czasu spędzać jako wilk aby nie zatracić siebie.' Pomyślałem gorzko.
Sprawnie wymijałem drzewa oraz większe skały. Wiatr przeczesywał moje futro. W kilka minut byłem pod Jaskinią Wody.
Wkroczyłem do bocznych korytarzy i błądziłem tak długo aż nie dotarłem do jakiegoś jeziorka. Położyłem się na brzegu na chłodnej ziemi. Przednią łapę i ogon spuściłem do wody a łeb ułożyłem na drugiej przedniej łapie. Przymknąłem oczy i zasnąłem.
Obudził mnie krzyk Hinomoto.
- Alex.!
Wszedłem w najbliższy korytarz prowadzący do głównej groty. Cały czas jako wilk posłałem dziewczynie zabójcze spojrzenie.
- Co to do cholery ma być.?
- Ta wilczyca chce ze mną stoczyć pojedynek, uznałam, ze lepiej Cię o
tym poinformować za nim coś się stanie. – Wytłumaczyła.
Przyjrzałem się owej osobie. Wyglądała jak zdechlak i tylko posyłała jadowite spojrzenia. Hinomoto musiała zastosować zaklęcie paraliżujące.
- Przecież ona nawet ruszyć się nie może. – Udałem zdziwienie.
- Bo musiałam ją uspokoić, inaczej zniszczyła by pół lasu…. – Mruknęła.
- I ona chce Cię pokonać? – Zakpiłem.
- Wygram.! - Krzyknęła obezwładniona dziewczynka.
Roześmiałem się złośliwie i pochyliłem do niej łeb.
- Ona już Cię pokonała idiotko. Jednak jeśli tak bardzo Ci zależy na
walce, to dobrze. Nikt jej jeszcze nie widział w akcji, wiec dostarcz
rozrywki. – Syknąłem.
- Czyli mam zgodę? – Zapytała Wojowniczka Wody.
- Tak, ale mam pomysł.
Spojrzałem przeszywająco na nią po czym się odwróciłem.
- Zapraszam wszystkie wilki za 15 minut nad Kryształowe Jezioro. - Uśmiechnąłem się złowieszczo. - Idziemy. - Rzuciłem do Hinomoto.
Udała się za mną ciągnąc zdechlaka.
Nad Jeziorem usiadłem na wielkim kamieniu i machnąłem łapą. Na plaży pojawił się ring o barierkach z wody. Dziewczyna wrzuciła przybysza jak laleczkę na arenę. Patrzyłem na to wszystko z cieniem złośliwego uśmieszku na ustach.
Po chwili wilki zaczęły się schodzić i siadać na trawie. Nikt nie ważył usiąść wyżej ode mnie. I dobrze. Dyscyplina musi być.
- A więc zaczynajmy zabawę. - Krzyknąłem donośnie.
Ułożyłem wygodniej łapy i wypowiedziałem zaklęcie odwracające paraliż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz