Szukałam go już zbyt długo. To niemożliwe, że mi się wymknął. Jeszcze nikt tego nie zrobił. Jestem niezastąpiona, najlepsza z mojej watahy. Najlepsza w zdobywaniu informacji. To ja powinnam być alfą, ale większość wybrała jego. Nie mogłam nic na to poradzić. Z resztą, mniejsza o to. Byłam strasznie głodna. Podróżowałam już 4 dni bez jakiegokolwiek pożywienia. Poza tym przytłaczającym bólem brzucha to byłam odrobina samotna. Nigdy nie oddalałam się tak daleko sama.
Stanęłam w miejscu, nasłuchując sarny, którą wyczułam.
- Mam cię - powiedziałam pod nosem. Zaczęłam gonić biedną zwierzynę. Szybka była, ale nikt mnie nie pobije. Nagle zauważyłam jakieś inne wilki.
- Kolejna wataha - pomyślałam. Jeśli nie będą sprawiać kłopotu nic się im nie stanie. Przecież jestem dość silna. Potrafię poradzić sobie z jakimiś małymi wilczkami. Nie bacząc na konsekwencje wciąż ścigałam cel. Koło mnie wybiegła dość znajoma postać.
- To moja sarna. Znajdź sobie inną - warknęłam i natychmiast przyśpieszyłam. Od mięsa dzieliło mnie jakieś 5 metrów, nie więcej. Rzuciłam się na zdobycz.
Powoli przebiłam kłami główną tętnicę zwierzęcia i po chwili zajadałam się jej przepysznym ciałem. Po skończonym posiłku, jeśli można tak to nazwać, ruszyłam w dalszą drogę.
- Ej! Ty! - usłyszałam za plecami. Przybrałam postać człowieka i odwróciłam się w stronę głosu. Ujrzałam tam dwóch dość przystojnych mężczyzn. Nie znałam ani jednego, choć jednego oczy wydawały mi się znajome.
- Czego tu szukasz? - spytał prosto z mostu szarowłosy. Czyli chyba jednak się nie dogadamy.
- Nie twój interes kochasiu - odpysknęłam. Kontynuowałam drogę do mojego celu, który nie wiem gdzie się znajduje, ale to tylko szczegół.
- Zaczekaj - tym razem odezwał się ten drugi. Czarne włosy. Wyglądał na milusiego.
- Mam na imię Akatsuki, a to jest Kazar. Jesteśmy z Watahy Mroku - ciągnął dalej.
- Jakoś mało mnie to interesuje - nadal zgrywałam niedostpną. Nie lubię poznawać nowych osób, wilków, jak to woli. Z uśmiechem na ustach odwróciłam się i starałam nie zwracać na nich uwagi.
- Panienko, jesteś na naszym terytorium, więc gadaj co tu robisz albo będę musiał użyć siły - Kazar? Tak, chyba to ten, odezwał się dość niegrzecznym tonem.
Nie przyjmuję czegoś takiego. Mnie powinno traktować się z szacunkiem. Bez mniejszego zastanowienia rzuciłam się na niego. Turlaliśmy się tak z 10 minut.
Gdyby nie ten... Akatsuki to jeszcze byśmy tak sobie leżeli na zielonej trawie.
- Dość. Mam misję do wykonania, a wy mi tylko przeszkadzacie - fuknęłam.
- Niestety chyba jej nie wypełnisz ślicznotko. Idziesz z nami - teraz to naprawdę się zdenerwowałam.
- Nara - zmieniłam się w wilka i szybko biegłam w zupełnie nieznaną mi stronę. Nie wiem jakim cudem, ale zaczęli mnie doganiać. Niestety byłam już na tyle zmachana, że musiałam zwolnić. Na moje szczęście bezszelestnie skryłam się za drzewem. Wciąż jednak byłam zagrożona. Nagle poczułam na plecach czyjąś dłoń. Jak oparzona odskoczyłam do przodu.
- Chodź ze mną. Nie skrzywdzę cię - zrobiłam jak kazał tajemniczy głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz