-No, to ja też tam idę! -powiedział Macabre- Trzeba gnoja wykastrować!
Spojrzałem na niego i skinąłem głową.Kastracja Minsa to było coś na co zdecydowanie miałem ochotę,zwłaszcza że moje wkurwienie osiągnęło maksymalny poziom,gdy najpierw zostałem dwukrotnie wydymany przez tego pajaca,gdy byłem na haju,a potem jeszcze Mac dorzucił swoje trzy grosze na temat "mojej laluni".Zacisnąłem zęby tak mocno,że poczułem ból w szczęce.Nikt nie będzie mnie robił w balona,a już zwłaszcza taki chłystek jak Mins.Macabra musiałem jakoś znosić,ale do czasu.Miałem zamiar go zabić dopiero,gdy nadejdzie odpowiedni moment.Taaaak.Już niemal widziałem go powieszonego za chuja na drzewie,błagającego o łaskę...Spojrzałem na gapiącego się ze smutkiem na pień Mac'a,który właśnie drapał się po wybrzuszeniu swoich spodni.O fuck! On naprawdę podniecił się drzewem.Miałem nadzieję,że nie zgwałcił jeszcze jakiejś wadery...
-Ruszaj dupsko!Dziupli będziesz szukał kiedy indziej.-warknąłem z ironią.Niewzruszony zmienił się w wilka i pobiegł za mną.
~Kto go kastruje?~ w mojej głowie rozległo się pytanie Mac'a.
"Ja"-stwierdziłem,wykrzywiając pysk w wilczym uśmiechu.
Kiedy dotarliśmy pod Jaskinię Zagubionych Dusz niemal od razu wyczułem specyficzny zapach tego skunksa.Fuj,wciąż jeszcze nim śmierdziałem.Nie patrząca na Macabre zmieniłem się w wilka i pewnie wkroczyłem do jaskini.Po drodze spotkałem jakąś waderę.Złapałem ją mocno za ramię,wiedząc,że zostanie na nim niezły siniak i warknąłem:
-Gdzie jest Mins?!
-T-tam-wyjąkała przestraszona.Puściłem ją i bez słowa ruszyłem w wyznaczonym kierunku.Odwróciłem się,żeby sprawdzić czy Macabre idzie za mną i zastałem go klepiącego w pośladki...Zaraz...Czy to był basior?! Mac obmacywał właśnie jakiegoś basiora po tyłku.Świetnie.Zdębiałem,ale po chwili z powrotem ruszyłem do przodu,mając już kompletnie w dupie tego idiotę.Po cholerę on w ogóle ze mną przyszedł?!
Przestąpiłem próg groty Minsa i ujrzałem go bezmyślnie wpatrującego się w węża.Nie myśląc za wiele,podszedłem do niego szybko i chwyciłem za gardło,przyciskając go do ściany.Jęknął cicho,nie mogąc złapać oddechu.
-Ze mną się nie zadziera!-warknąłem mu w twarz.Spojrzał na mnie,próbując przybrać zaciekłą minę.
-Co tam?Dalej boli,po tym jak skopałem ci dupę?-wysyczał.Tego było za wiele.Z rykiem trzasnąłem nim o ścianę.
-Uspokój się Ren...-usłyszałem za plecami głos Mac'a.-Z ofiarą trzeba obchodzić się powoli...Żeby cierpiała jeszcze bardziej.
Nagle leżący na ziemi Mins wydał z siebie okrzyk bólu.Obróciłem się do Macabre.
-Krwawienie wewnętrzne?Serio?-spytałem z ironią,gdy z ust basiora wypłynęła krew.Zmarszczyłem brwi zniesmaczony całym zajściem.Mac uśmiechnął się łobuzersko i mruknął:
-To jeszcze nic,Ren.Już nie mogę doczekać się jego krzyków,gdy będziemy go kastrować.
-Czego ode mnie chcecie?!-Krzyknął Mins,najwyraźniej przestaszony perspektywą utraty jąder.Ojoj...Jak mi go żal...
-Czy ja wiem...Czego byśmy chcieli,Mac?-rzuciłem Mac'owi rozbawione spojrzenie,przykładając basiorowi mroku ostrze miecza do brody i dźgając go w nią perfidnie.Dziś gotów byłem zgodzić się na każdą propozycję tego psychola.
<Mac, czego chcemy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz