Całą drogę milczeliśmy, starałam się jakoś poprawić mu humor, ale tylko ja go dodatkowo straciłam. Ni stąd, ni zowąd wyszedł Brisinger i mamrotał o jakieś mięcie i rozerwanej torbie. Pożegnaliśmy się, gdy nasze drogi prowadziły w dwie zupełnie inne strony.
Alastair odprowadził mnie pod jaskinię, pocałował i spytał, czy spotkamy się jeszcze. Kiwnęłam głową na tak, a on odszedł.
Jak zwykle, w jaskini było mało osób, większa ilość pouciekała spróbować samotnego życia. Nie dziwię im się, za młodu tez uciekałam i zwiedzałam świat. I chociaż teraz powinnam dawno leżeć zakopana i być trawiona przez robale, nadal byłam żądna niespodzianek tego świata. Czasami mi tego brakowało...
Przywitałam się z Minsem i weszłam do siebie. Na łóżku leżał zwój papieru.
Aoime chcę tylko powiedzieć, że odchodzę, ale może kiedyś wrócę. Ale jeszcze nie
wiem... Jednak nie odchodzę sama, wiec nie żałuje. Mam nadzieje, że wataha
będzie się rozrastać, a tobie i innym ułoży się w życiu tak jak
będziecie chcieli.
I w taki sposób straciłam deltę. Ale nie będę się mazać, ciąć ponownie żył, bo to było w tej sytuacji bezsensowne. Gdybym zatracała się nad pojedynczym wilkiem, dawno byłoby po mnie. Było nas mało, ale każdy żył własnym życiem i nie byliśmy głodni. Myślę, że dla większości tutaj nie liczy się ciepło i rodzina, którą stanowimy, ale pożywienie i mieszkanie. To smutne.
Ukryłam twarz w poduszce i stłumiłam chęć wydarcia się na cały obszar. Zamiast tego skomunikowałam się z Alexem.
~ Mógłbyś przekazać Alfie Ognia i Powietrza, żeby jutro stawili się rano na Polanie Pojednania? Planuję zebranie. Ja zajmę się resztą Alf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz