Odszedłem od nowej i skierowałem się w stronę lasu. Zmieniłem się w wilka i ruszyłem na polowanie. Bo chwili biegu dostrzegłem okazałego zająca. Cicho zakradłem się i zaatakowałem go. Tuż przed zadaniem ostatecznego ciosu spojrzałem w jego oczy. Wielkie i smutne. Zignorowałem to i zabiłem nieszczęśnika. Ktoś musi zginąć, żeby ktoś mógł przeżyć. Taka kolej rzeczy.
Najadłem się do syta a resztki zostawiłem padlinożercom.
Potruchtałem jeszcze trochę po lesie bez celu. Rozkoszowałem się miękkością trawy pod łapami i widokami nad tutejszymi rzekami i jeziorami. Nawet nie zorientowałem się kiedy zapadł zmierzch. Tarcza księżyca była dzisiaj wyjątkowo duża. Przymknąłem oczy i pobiegłem dalej.
- Alex... - Usłyszałem niewyraźny głos.
Zatrzymałem się i rozejrzałem uważnie. Nikogo nie zobaczyłem. Cisza dźwięczała mi w uszach.
- Kto tu jest.? - Warknąłem.
W tym momencie przy jakimś wielkim starym drzewie w rozbłysku światła pojawiła się postać kobiety. Miała długie do pasa białe włosy i alabastrową cerę. Jej ciało okrywała biała, jedwabna, gorsetowa suknia do ziemi.
Od dziewczyny promieniowała potęga.
- Kim jesteś.? - Zapytałem chłodno. Jak tu dużo osób ostatnio się kręci.
- Twoją patronką. Jestem Bogini Nyks. - Odpowiedziała krystalicznym głosem.
- Bogini. - Prychnąłem pod nosem. Ta jakby tego nie usłyszała kontynuowała.
- Razem z pozostałymi Bogami ustaliliśmy, że to właśnie Ty masz otrzymać moją pomoc.
- Dlaczego Bogini Nocy a nie jakieś Bóstwo Wody lub coś w ten deseń.? - Zapytałem zamyślony.
- Ze względu na moją córkę Nemezis.
- Huh.?
- Jest ona patronką Aoime a wasze losy są ściśle powiązane. Dzięki temu możesz chronić je obie.
Po tych słowach po prostu zniknęła. No pięknie.
Jak zwykle ludzie zwalają czarną robotę na mnie.
Spojrzałem przelotnie na księżyc i pobiegłem do Jaskiń. Na miejscu zastałem zaniepokojoną Rose a obok niej stał Gilbert. Wyglądał jakby był tu trzymany wbrew swojej woli.
- Co jest.?
- Elnnan ma kłopoty. - Powiedziała szybko Rose. - Gilbert się nudził i wyśledził ją mentalnie.
Spojrzałem karcąco na chłopaka.
- I sądzicie, że ja pójdę jej na pomoc.?
Zgodnie kiwnęli głowami.
- Co ja z Wami mam... - Mruknąłem pod nosem odwracając się i wbiegając w las.
Wyłapałem trop dziewczyny i dotarłem po nim na tereny Watahy Powietrza.
Zastałem ją opierającą się o drzewo. Jej twarz wyrażała zdenerwowanie i lekkie przerażenie. Na przeciw niej z groźnym obliczem stał Alfa Watahy Powietrza.
- Shadow. Kolego. Co tu się dzieje.? - Moje spojrzenie było pełne pogardy.
- Wtargnęła na mój teren. - Odpowiedział mrużąc oczy.
- No i.?
- Nie zamierzam tolerować czegoś takiego. - Stwierdził wyniośle.
- A ja nie zamierzam pozwalać abyś zastraszał moich podopiecznych. - Odpowiedziałem twardo. - Zostaw ją. Chyba że chcesz pogorszyć sytuację polityczną między Watahami.
Warknął poirytowany ale odsunął się krok w tył.
- Spadaj. - Powiedział do Elnnan a ta uciekła w stronę Watahy Wody.
- Zadowolony.? - Syknął.
- Dobre posunięcie.
- Widzę, że jak na młodziaka strasznie się wywyższasz. Szczególnie, że od krótkiego czasu tutaj jesteś.
- Jakiś tego powód musiał być, prawda.? - Stwierdziłem chłodno.
- A jakże by inaczej.? - Zaśmiał się złośliwie po czym bezszelestnie zniknął w cieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz