czwartek, 10 października 2013
(Wataha Wody.) Od Gilberta.
Czułem ból... cierpienie... strach...
Widziałem jak dwójka rodzeństwa się rozstaje, mała dziewczynka i jej starszy o kilka lat brat. Ta krew przelana w dniu gdy straciłem siostrę i resztę rodziny....i te płomienie... znów widniały przed mymi oczami...
Czytając książkę czułem obecność wroga, czułem ten strach ludu... biegnące stado czarno- czerwonych, rozwścieczonych wilków ognia.
Mimo to obejmowałem moją kochaną siostrzyczkę Hebie w ramiona i czytałem książkę, a gdy nastąpił wybuch....
Straciłem miecz i złoty zegarek ,który chciałem dać siostrze...
Rozdzielili nas, dzielnie walczyłem ,ale nagle przede mną stanął alfa tych wilków, był człowiekiem o krwisto czerwonych oczach, moim dawnym przyjacielem... nazywał się Xerxes Break. Za nim stał ogromny stwór... jego ręce były we krwi, żądał śmierci i świeżego mięsa...
~Zabij go! Dla mnie! Potrzebuję więcej ofiar!~ Mówił stwór
Xerxes podniósł na mnie miecz, miał w oczach łzy, trząsł się...
- Nie mogę! Nie potrafię cię zabić...!- krzyknął , ale ruszył mieczem na mnie, wyskoczyła przede mnie matka, zabił ją... ale po twarzy widziałem ,że żałuje czynu, cofnął się o krok , uciekł...
- Żyj Gilbercie, nie możesz umżeć, musisz chronić Hebi... Ona ma wyjątkowy dar... nie pozwól ,by wykożystali ją na maszynę do zabijania..... weź tą broń i ratuj się. - zdołała wypowiedzieć ostatnie słowa moja matka, dała mi w ręce broń i zmarła.
- Nieeeeeeee!!!- gwałtownie wstałem z nożem w rękach. To tylko sen, koszmar ,który się wydarzył naprawdę.
Wilki patrzyły na mnie przerażone, zaskoczone ,a inne ciekawe co się stało... Byłem w postaci człowieka... Krople potu spływały mi po czole, dyszałem, moje ręce się trzęsły, w moich oczach widać było cierpienie.
- Co się z tu dzieje?! - usłyszałem głos jakiejś wadery, to była jedna z nowych , właśnie wchodziła do jaskini.
- Ona tu jest!!! Tak, znalazłem ją! Jest w Forever Young! Wybaczcie... ja... muszę ją odnaleźć! - Wstałem szybko i wybiegłem z jaskini
Ruszyłem przed siebie, do Wodospadu Żywiołów, bo czułem ,że tam jest, niestety, gdy dotarłem na miejsce nie było jej już... Czułem tylko jej zapach, wiedziałem przynajmniej, że niedawno tu była.
Przeszukałem trzy razy okolice wodospadu i nic, nie było jej.
Zasmucony wróciłem do mojej groty.
Usiadłem na łużku i rozmyślałem:
~Ach Hebi gdzie jesteś???
Wtedy wyczułem obecność Elnann, udałem, że nie widzę jak zagląda szybko do groty i nasłuchuje czy jestem sam.
Gdy w końcu weszła podniosłem głowę i spojrzałem na nią z ledwo zauważalnym błyskiem w oku.
-W czym mogę służyć? - Zlustrowałem ją spojrzeniem od stóp, aż po czubek głowy pokryty srebrnymi włosami. Wyglądała tak seksownie... Ta prześwitująca bluzka wręcz podkreślała jaj figurę.
Gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy zaczęła oglądać swoje ubranie, skrzywiła się. Uniosła nieco brew i skrzyżowała ramiona na piersiach.
-Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać. - Powiedziała gładko.
-Jasne. O czym chcesz gadać? - Odpowiedziałem nie spuszczając z niej oczu. Jest taka piękna... chyba się zakochałem...
-O tobie. - Stwierdziła.
-A co konkretnie chciałabyś wiedzieć?
-Na przykład to co cię tu sprowadza...
-Cóż, chyba nie ma sensu wciskać ci kitu o szukaniu swojej drogi w życiu itp...? - Spytałem ironicznie. Wolałem nie kłamać, z kobietami lepiej nie zadzierać...
-Nie.
-Szukam siostry. Zaginęła przed kilkoma laty, gdy byliśmy jeszcze dziećmi... Wtedy zginęli też moi rodzice...
-Przykro mi. Jak to się stało?
-W domu wybuchł nagły pożar. Tak naprawdę sam do dziś dokładnie nie wiem co się wtedy stało. Teraz liczy się tylko Hebi. - Mimo wszystko nie mówiłem całej prawdy, ale też nie kłamałem.
-Hebi? A więc tak jej na imię? - Dopytywała się.
-Tak... Od urodzenia była... Inna.
-Nie wątpię. - Uśmiechnęła się siadając koło mnie na łóżku.
- Co zrobisz, gdy już ją znajdziesz?
-Nie pozwolę jej po raz drugi odejść. Powinienem był wtedy się o nią zatroszczyć... - Odrzekłem bez zastanowienia.
-To nie twoja wina... - Pocieszyła mnie widząc moją smutną minę.
- Pokażę ci coś... - Spojrzała mi w oczy i delikatnie otworzyła moją dłoń. Trzymała ją przez chwilę, tak jakby chciała by ta chwila trwała wiecznie. Potem powoli wsunęła w moją dłoń złoty zegarek. Zaskoczony spojrzałem na przedmiot w swojej dłoni i nagle drgnąłem... to zegarek ,który chciałem dać Hebi!
-Skąd to masz?
-Ten zegarek należał do Hebi, prawda? - Spytała spokojnie.
-T-tak, ale...
-Ciii... - Ścisnęła mnie za rękę i popatrzyła łagodnie w oczy.
- Najwyższy czas abyś spotkał swoją siostrę, Gilbercie.
- Zaprowadzisz mnie do niej? - Szybko wstałem mocno ściskając zegarek w dłoni.
- Jasne, po to tu przyszłam, idziesz? - Podeszła do wyjścia z groty, kiwnąłem głową, uśmiechnąłem się i poszedłem za nią.
Zmieniliśmy się w wilki, biegliśmy szybkim tępem, nagle potknąłem się o kamień, z trudem próbowałem się zatrzymać, moje łapy ślizgały się po resztkach śniegu, wpadłem prosto na nią i zanim odskoczyła, leżeliśmy na sobie, a raczej ja na niej…
Moje czarne włosy spadały na twarz Elnann.
Patrzyliśmy sobie w oczy, moje były dość pewne siebie jak zawsze, ale jej oczy błyszczały szczęściem, zupełnie jakby była we mnie zakochana… ale to chyba niemożliwe… przecież od początku sprawia wrażenie samotniczki…
Zaryzykowałem, szybko ją pocałowałem.
Zamknęła na chwilę oczy, przez kilka sekund dała się ponieść pocałunkowi, wydawała się inna n iż kiedykolwiek, potem nagle odpuściłem wstając. Odgarnąłem moje czarne włosy za ucho, usiadłem tyłem do Elnann na ziemi.
- D…dlaczego mnie pocałowałeś? - Podeszła do mnie Elnann.
-Wybacz, ja… To się nie powtórzy. - Odpowiedziałem schylając głowę.
-Spoko, zdarza się każdemu…- odpowiedziała
-Ta… - Po mojej odpowiedzi zapadła chwila ciszy.
-Elnann...
-Co Gilbercie?
-Ja… ja się w tobie zakochałem…- Powiedziałem zarumieniony
Usiadła koło mnie uśmiechnięta, popatrzyłem na jej śliczną twarz, srebrne i błyszczące w słońcu włosy.
-Jesteś pierwszym ,który mi to mówi, wszyscy inni się wstydzą.
-Nie dziwię się, pewnie boją się reakcji… Słuchaj, muszę się śpieszyć, chcę znaleźć Hebi.- Wstałem.
- Czekaj głuptasie! Jak chcesz iść sam skoro nie znasz drogi? - Zatrzymała mnie łapiąc za rękę.
- Racja, prowadź. - Powiedziałem znów uśmiechnięty i ruszyłem za Elnann.
Szliśmy nie długo, przed nami było widać wielką jaskinie, właśnie wchodziły do niej trzy wilki, dwie wadery i basior, wyglądali na wycięczonych... Jakby im pół energii zabrało.
Elnann weszła do jaskini, rozglądała się po grotach, znalazła Hebi.
Wejrzałem do groty Hebi miała w ręce mój miecz, chciała go wyciągnąć!
Usłyszałem jej myśli gdy wpatrywała się w miecz:
"Bracie, w naszych żyłach płynie bardzo podobna krew..."
Tylko nie to, miecz nie pozwoli jej się opanować póki żyję i nie oddam jej nad nim władzy!
- Hebi nie wyciągaj miecza!!! - Odwróciła się zaskoczona z wrogim spojrzeniem, podbiegłem do niej w prędkości światła i zanim cokolwiek zrobiła zabrałem miecz.
- Kim ty do cholery jesteś, że zabraniasz mi go wyciągać?!- Wrzasnęła moja siostra.
- Hebi, czy ty wiesz co mogło ci się stać?! Mam cię za wszelką cenę chronić i jako twój starszy brat nie zezwalam na branie tego miecza bez mojej obecności!!! Martwi ę się o ciebie...- powiedziałem trzymając miecz przy sobie.
Jej oczy zrobiły się szkliste , mina jej zbledła... wstała powoli.
-G...Gilbert? Braciszku gdzie się podziewałeś?!- rzuciła mi się na szyję ze łzami.
Przytuliłem ją mocno.
-Szukałem cię tyle lat… i znalazłem. Wreszcie jesteśmy razem. Nie płacz...
-Dobrze już nie płaczę... Ach braciszku tak tęskniłam!!! Nawet nie wiesz jak się czułam! Sama wśród obcych, nawet ty nie czułam się tak dobrze... dopóki tu nie wszedłeś. - Otarła łzy i usiadła na łóżku.
-Hebi, już dawno chciałem ci to dać, jest twój... śmiało nakręć go. - Powiedziałem i oddałem jej zegarek, nakręciła go i wydobyła się z niego spokojna muzyka.
-Co to za dziwna muzyka i skąd masz ten zegarek?! Przecież go zgubiłeś w ten dzień.....
- Zegarek dała mi Elnann. Ta muzyka nazywa się ,,LACIE,, sam ją skomponowałem, dla ciebie. - Uśmiechnąłem się.
Hebi zjechała Elnann zimnym spojrzeniem i powiedziała:
- Jak mogłaś mi go odebrać mocą?!
- Potrzebowałam go na chwilę i po to by porozmawiać z Gilbertem... - Tłumaczyła Elnann
- Niech ci będzie... - Syknęła i popatrzyła na zegarek, uśmiechnęła się i spojrzała na mnie - Tyle lat go mam od tego... Tego okropnego dnia...
I nie wiedziałam, że jest w części pozytywką. - Dodała i zaśmiała się cicho Hebi.
- Pamiętaj, nigdy cię nie opuszczę, zawsze możemy się spotkać, jestem w watasze Wody razem z Elnann.
- Razem z Elnann??? - Popatrzyła na nią, znów na mnie, zaczęła się zastanawiać, wdarłem się do jej umysłu, myślała, że my jesteśmy parą czy coś i... Nachodziły jej obrzydliwe skojarzenia, wylazłem z jej umysłu...
-Gilbert ty chyba nie...
- Wiem co sobie myślisz, ale nie. - Przerwałem jej, Elnann się wtrąciła:
- Nie chcę się czepiać, ale o co chodzi?!
- Przynajmniej jedna ,która nie czyta mi we łbie! - Hebi na mnie spojrzała, przewróciłem na to oczami.
- Dobra to ktoś mi powie o co chodzi?! - Powtórzyła Elnann
- Przeczytaj w moich myślach, zbledniesz...- Stwierdziłem, Elnann zamknęła oczy, wyczytała, a gdy doszła do mojego snu natychmiast zablokowałem pamięć, zobaczyła tylko płomienie wokół mnie i Hebi.
- Hej zaszłaś trochę za daleko! - Powiedziałem lekko wkurzony.
- Wybacz... Tak czy siak, Hebi masz chydne skojarzenia, ja i Gilbert nie jesteśmy w aż tak bliskim kontakcie...- Spojrzała na Hebi, siorka uśmiechnęła się łobuzersko i powiedziała:
- Tak w ogóle to ładny strój Elnann...- Hebi przeleciała ją spojrzeniem, mina mi zbledła, Elnann złapała się za głowę.
- No nie! Tak chciałam byście się spotkali, że zapomniałam się przebrać... - Zarumieniła się Elnann
- Cieszę się, że znów jesteśmy razem. - Usiadłem obok Hebi, uśmiechnąłem się, spróbowała odwzajemnić uśmiech, ale złapała się za głowę mówiąc:
- Daj mi spokój, odejdź, nigdy nie pozwalasz mi się uśmiechnąć!
- Hebi co się dzieje?! - Krzyknąłem.
Dyszała, jedną ręką zasłaniała oczy, drugą rękę podała mi.
Nagle miałem wizję...
Zjawiłem się w lesie, wokoło mnie leżały martwe wilki, drzewa były spalone, poszedłem przed siebie, widziałem Elnann, ledwo żyła, walczyła z Hebi...
Zawołałem siostrę po imieniu, odwróciła się, miała czerwone oczy, krew kapiącą z ust i.... mój miecz.... władała nim, ale... coś władało też nią... krzyczałem przestań, ale zabiła Elnann i rzuciła się na mnie...
Gdy zobaczyłem jej kły przed oczami, szybko się ocknąłem...
- Gilbert , ja to widziałam... Tą rzeź.... Boję się, przecież ja nie jestem taka zła! - Hebi popłakała się i wtuliła w mój płaszcz, obok Elnann stała wadera mroku z małym smokiem.
- Co się stało? - Zapytałem patrząc to na waderę Mroku, to na Elnann, to na płaczącą Hebi...
< Emili , Elnann ,albo Hebi??? ^.^ >
( Jakby ktoś nie wiedział, to LACIE czyta się LEJSI ;D)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz