wtorek, 8 października 2013

(Wataha Ognia) Od Brisingera

-Mogę.-powiedziała Aoime.
-Zatem do jutra.-Kiwnąłem głową na do widzenia, i odszedłem na swoje tereny.
Następnego dnia z samego rana ruszyłem do jaskini watahy Mroku. Aoime i Love już na mnie czekały. Smok wiernie czekał przy nodze Aoime.
-Zostaw go lepiej. Nie mam pojęcia jak mały może zareagować na tamto miejsce. I jeszcze tamte runy...
-Dobrze.-Powiedziała wadera i zostawiła smoka z Emily.
Wyruszyliśmy. Po kilkunastominutowym marszu byliśmy tuż przed tajemniczym miejscem. Kiedy postawiliśmy pierwszy krok na polanie runy na drzewach zaczęły świecić ledwo widocznym światłem, a my poczuliśmy nagły odpływ energii.
-Co się dzieje?!?!-krzyknęła Love łapiąc mnie za rękę.
Wszyscy nerwowo rozglądali się dookoła. Nikt nie wiedział co się dzieje. Nagle przed nami coś zaczęło się materializować. Wszyscy byli w szoku. Był to wysoki, zakapturzony mężczyzna z dziwną laską.
-Czego tutaj szukacie?-rzekł donośnym głosem.
-Chcemy się dowiedzieć co to za miejsce.-powiedziała stanowczo Aoime.
-Ach.. kolejni wścibscy ludzie. To miejsce to Polana Duchów. Ja jestem strażnikiem tego miejsca. Można tutaj spotkać ducha, jednak trzeba zapłacić. Widzicie te runy na drzewach? One zabierają z was energię, dzięki której widzicie zmarłego. To właśnie ta zapłata. Radzę wam stąd uciekać jeżeli nie macie ochoty umrzeć z wycieńczenia.- powiedział duch i zniknął.
Wyszliśmy w pośpiechu z kręgu drzew. Nie mieliśmy sił by od razu iść, to też musieliśmy odpocząć.Dziesięć  minut w chłodnym cieniu dębu dobrze nam zrobiło. Ruszyliśmy.
-Jest jeszcze sporo czasu do zachodu słońca. Może poćwiczymy trochę ze smokiem?- Spytałem Aoime pod jaskinią.
-Czemu nie. Pójdę po niego.
Aoime wróciła z maluchem. Ja czekałem kawałek od jaskini pod rozłożystym bukiem.
-Nauczył się już latać?-spytałem.
-Nie wiem, nie widziałam by kiedykolwiek latał.
-W takim razie trzeba go nauczyć.
Dzikie smoki uczyły swe młode latać tak samo jak ptaki. Po prostu wyrzucały je z gniazda. Hodowcy smoków znali jednak mniej drastyczną metodę. Wystarczyło tylko wspiąć się w kawałkiem mięsa na drzewo i czekać aż smok po prostu po niego przyleci. Tak też uczyniłem. Ja wspiąłem się raczej nisko, tak na 10 metrów, może 11. Zazwyczaj smokom dłużej zajmowało wzlecenie na taką wysokość, jednak maluch Aoime uporał się w zaledwie 15 minut. Zszedłem z drzewa jednak smok ciągle pozostawał w górze. Najwyraźniej spodobało mu się latanie.
-Powtarzaj to codziennie przez cały tydzień, jednak każdego dnia coraz wyżej.-powiedziałem.
Aoime przytaknęła.
-Uczyłaś go polować?
-Owszem.
-Cóż.. Najważniejsze mamy opanowane. Na razie wystarczy że będziesz szlifować te umiejętności. Na zianie ogniem musi jeszcze trochę podrosnąć.
-Czyli mam rozumieć, że za tydzień przyjdziesz skontrolować latanie?
-Oczywiście. Na dziś to wszystko.
Odprowadziłem Aoime do jaskini. Miałem już odchodzić, jednak zatrzymała mnie.
-Po drodze do terenu watahy ognia jest bardzo niski dąb. pod nim rośnie bardzo rzadko spotykana Mięta Rdzawa. Myślę że z łatwością znajdziesz to miejsce.
-Nie rozumiem. Czemu mi o tym mówisz?
-Ta roślina przyda się tobie bardziej niż mi, a jakieś wynagrodzenie za dzisiejszy dzień ci się należy.
-Dziękuje.-Powiedziałem z uśmiechem i poszedłem.
Po drodze udało mi się znaleźć tą jakże rzadką roślinę. Miała bardzo silne właściwości lecznicze. Potrafiła w jedne chwili wyleczyć większość chorób. Po prostu cud-roślina. Ma ona niestety jedną wadę. Nie rodzi ona żadnych nasion. Jednym zgrabnym ruchem wyrwałem ją razem z korzeniem. Może w jakiś magiczny sposób udałoby mi się uzyskać jakiś sposób na rozmnażanie rośliny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz