Czas mijał, kolejne bliskie mi osoby odchodziły... Najpierw zabili mi 
Sunshine, teraz Nammina oddała posadę alfy Brisingerowi i odeszła z 
Forever Young...
Sam już nie wiem gdzie mój sens w życiu... chyba nigdy nie znajdę tej jedynej... bo nie zniosę gdy mnie znów opuści...
Od dawna szwędałem się po lesie, nie mieszkam z wilkami w jaskini, raczej 
stałem się samotnikiem... nawet z wyglądu się zmieniłem... to już nie 
ten sam ja.
Wyczułem czyjąś obecność niedaleko mnie, ktoś się zbliżał, ruszyłem w bieg
 w stronę wodospadu,  nagle wyskoczyła przede mnie piękna wadera.
Wyglądała naturalnie...
- Czemu przede mną uciekasz? Boisz się mnie?- powiedziała.
- Wybacz, ale nie mam ochoty na rozmowę...
- Hej ,a chociaż powiesz jak ci na imię?!   Ja jestem Alice.- przedstawiła się.
- Kondrakar, a teraz odejdź.
- A z jakiej jesteś watahy?
- Nie ważne.
- Ważne!- skoczyła na mnie, nie chciała puścić, przygwoździła do ziemi 
 i powiedziała:
- Ja jestem z ognia, a ty skąd?
<Alice   możesz???>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz