środa, 23 października 2013

(Wataha Ognia) Od Macabre

-Czego?!
-Też się cieszę, że cię widzę! Jak miło usłyszeć twój słodki głos o poranku...
-Skończyłeś błaźnie?!
-Nie, ale nie chce mi się kończyć.
Ren był wyraźnie wkurwiony. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
-Miałeś zamiar przespać się z tym drzewem? - padło pytanie Rena.
To jest zbyt proste...
-Nie, tylko... trochę mi się nudziło więc wyobraziłem sobie, że to ta twoja Laleczka...
-Jesteś idiotą.
Próbował zachować spokój, ale obaj dobrze wiedzieliśmy, że się w nim gotowało. No to jadę dalej.
-Jak twoje narządy rozrodcze?
- A ty skąd...
-Nie przejmuj się, Elnann napewno zrozumie czemu tak wygląda! Akurat się do niej wybierałem więc jeśli chcesz mogę ją uprzedzić...
-MACABRE DO JASNEJ CHOLERY, POWIESZ MI CZEGO CHCESZ IDIOTO?!
I tak oto zostałem zmuszony do przejścia do rzeczy. Eh... I na chuj to komu?
-Rada jest na ciebie mocno cięta.
-No i?
-Jak tu kogoś wyślą to słowo, że za moją sprawą obudzisz się po drugiej stronie - dla nas obu była to dość nieciekawa kwestia. Rada...
Ren milczał więc mówiłem dalej.
-Co ty wogóle planujesz kretynie? - zapytałem uprzejmie.
Wzruszył ramionami.
-Wspomniałeś coś o Elnann, Mac?
-Taa...Nie ważne - Ups, chyba się zdradziłem...Trzeba przerwać temat.
Gdzieś niedaleko zaszeleściły liście. Oto moje zbawienie!
-Słyszysz?
-Słyszę...Idź sprawdź co to Ren, a ja poszukam w tym drzewie dziupli.
-Chcesz się w niej schować?
-Nie. Chodzi o...
Najwyraźniej zrozumiał, bo odwrócił się napięcie.
-Gałąź ci w dupe Mac. Lepiej stąd spadaj...
No i odszedł.
A ja rozczarowałem się nie znajdując dziupli. Nie miałem zamiaru odchodzić, wiedziałem, że Ran zaraz wróci sprawdzić czy nie utknąłem w drzewie.
-Jeszcze tu jesteś?
Nie pomyliłem się.
-Pomyślałem, że chcę widzieć co zrobisz z Minsem...
Jego wzrok mówił sam za siebie.
Roześmiałem się.
-No, to ja też tam idę! - do Elnann wstąpie później - Trzeba gnoja wykastrować!
 
(Ren, kastrujemy?)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz