- Widzę, że nas uprzedziłaś. - zaczął Brisinger.
- Nie rozumiem, o czym mówisz.
- Mówię o smoku. Ujmę to tak - o, jak ja nienawidziłam, gdy ktoś zaczynał w ten sposób zdanie, sam ton przybrał taki, jakby chciał mi zaimponować. - Emily przywróciła mi pamięć. Miałem amnezję po spotkaniu z drzewem.
- Ale co to ma do smoka? - zapytałam lekceważąco.
- Bardzo wiele. Otóż moja rodzina nosiła miano Hodowców Smoków. A ten znak - wykręcił rękę, żeby koniecznie zwrócić mój wzrok na nadgarstek i jakiś dziwaczny znak. - to znak smoka. Kiedy jakiś ma się wykluć, zaczyna świecić. Tak też było nim znalazłaś tego malucha.
- Warto wiedzieć. - mruknęłam. - W razie czego będę miała się do kogo zgłosić. A teraz przepraszam was, obowiązki wzywają.
Czmychnęłam w las.
- Nauczę Cię polować. - uśmiechnęłam się i zmieniłam w wilka. Potruchtał za mną wesoło, co chwilę się przewracając. Zatrzymałam się z nosem przy ziemi i uniosłam głowę do góry. Maluch zapędził się jednak i wleciał na niewielką łąkę, na której pasło się stado jeleni. Wpadły w popłoch i zbierały się do ucieczki.
Ni to zjawa, ni to żywe... Jednak ogromny niedźwiedź pojawił się przed nimi i ryknął potężnie, a one zaczęły zawracać i tak jedna wywaliła się o kłodę. Próbowała dźwignąć się na nogi, ale odmawiały jej posłuszeństwa, z resztą, z prawej kostki ciekła krew.
Doskoczył do niej i pazurem rozdarł brzuch, tak, że wnętrzności wypłynęły i zaczęły krwawić soczyście zieloną murawę, zabrał się do pałaszowania, a ja patrzyłam, jak dumna matka na swe dziecko. Przy oderwaniu udźca miał problem, ale poradził sobie, tak samo jak ze zmieszczeniem głowy. Oblizał się i radośnie podleciał do mnie. Zmieniłam z powrotem postać i ruszyliśmy do niewielkiego strumyku.
I tak upłynął nam cały dzień, kiedy się zmierzchało, postanowiliśmy wrócić. Zauważyłam Brisingera przed grotą. Przemyślawszy wszystko uznałam, że mogę potrzebować pomocy przy wytrenowaniu go. Zaczepiłam go.
- Mogę cię prosić o pomoc w szkoleniu smoka?
- Jasne. - odparł. - A tak przy okazji, dzisiaj z Love znaleźliśmy bardzo dziwne miejsce w lesie. Poszłabyś tam z nami jutro je sprawdzić?
- Mogę. - oznajmiłam.
Kiwnął głową i odszedł na swoje tereny, a ja weszłam do środka, pokazując tym, którzy nie widzieli malca. Cóż, wywołałam spore zamieszanie. Każdy kłębił się obok malca, tylko Aurora siedziała spokojnie przy ognisku. Przywitałam się i usiadłam obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz