sobota, 5 października 2013

(Wataha Wody) Od Akasty


Opuściłam rodzinne Smocze Góry. Rozstanie się z moją przybraną rodziną było ciężkie.  Żeby nie czuć się nieswojo połowę dnia spędzałam jako wilk a drugą połowę w postaci smoka. Ludzkiej postaci używam w ostateczności (Czyli bardzo rzadko).

Obudziłam się bardzo wcześnie. Widziałam na trawie cienką warstwę szronu.  Uwielbiam budzić się w takie chłodne poranki. W Górach codziennie było zimno i wszędzie leżało mnóstwo śniegu więc zima to dla mnie  przyjemność.  Przeciągnęłam się i poszłam w stronę  jakiegoś strumyka.  Napiłam się wody i przejrzałam się w przezroczystej tafli wody.  Kiedy gapiłam się jak zahipnotyzowana . Ujrzałam tam siebie  na pół podzieloną z twarzą smoka. Dziwne, ale w końcu wychowywałam  się z nimi od początku życia. Nieważne co było to było teraz idę przed siebie.
Po tej całej burzy mózgów, poszłam upolować sobie śniadanie. Po jakiś 7 minutach wyczułam jakiegoś jelenia.
Wiem, że jakbym się przemieniła w smoka to bym szybciej go zabiła ale chcę się z nim trochę „pobawić”.
Zaczaiłam się. Czekałam na odpowiedni moment. Przed nim utworzyłam małą zamarzniętą kałuże  żeby się poślizgnął. Wyskoczyłam a on zaczął uciekać i tak jak przypuściłam poślizgnął się.
Dobiłam go.
Po skończonej „uczcie” uznałam, że zrobię sobie mały spacerek.
Nagle  poczułam obecność innego wilka. Zmieniłam się w człowieka i dla pewności przywołałam  mały  nóż z lodu. Na wszelki wypadek jakby mnie ten ktoś zaatakował.
Szłam jego tropem. Przez moją nie uwagę wlazłam na jakąś gałązkę, która pękła pod moim ciężarem.
Chłopak błyskawicznie się obrócił.  Ja zaczęłam rozmowę:
- Co ty tu robisz?-  Syknęłam.
- Raczej ja powinien zadać Ci pytanie.- odparł chłodno.
- To są dzikie tereny. Wolno mi tu przebywać.-  odrzekłam  chamsko.
- O nie, maleńka. Drobna poprawka.  To są moje tereny. Powinnaś o tym wiedzieć wkraczając tutaj.- powiedział  chłodno.
- Nie są oznakowane.- odpowiedziałam mrużąc oczy.
- Są.- odpowiedział  stanowczo.
Cofnęłam się i przyjęłam postawę bojową.  Wyciągnęłam mój lodowy nóż i skoczyłam na niego.  Ominął mój atak. Jestem pod wrażeniem.. Po czym natychmiast wykręcił mi rękę  łapiąc za nadgarstek. Przy okazji wypuściłam nóż.  On zapytał:
-  Czego tu szukasz?- zapytał niemile.
- Watahy.- odpowiedziałam nieugięcie.
Mam się przestraszyć gościa, który zablokował mi atak? No dobra tego się nie spodziewałam ale nie zrobiło na mnie większego wrażenia bo przecież wychowywałam się ze smokami. Po chwili przerwał moje namysły:
- Gratuluje. Świetnie zaczęłaś rozmowę o przyjęcie.- powiedział lekko złośliwie.
- Jesteś… Alfą…?- zapytałam wytrzeszczając lekko oczy z szoku.
- Hai. I wnioskuje, że potrzebujesz właśnie Watahy Wody.- powiedział dość uprzejmie.
- Skąd wiesz?- zapytałam znowu lekko zaskoczona.
- Władam Wodą. A teraz chodź za mną.- powiedział i rzucił we mnie swoje lodowate spojrzenie po czym poszłam za nim.
Prze całą drogę milczałam bo nie wiem jak zareaguje jego wataha. Nim się obejrzałam a byliśmy już na miejscu.  Tuż pod jaskinią zapytał mnie o imię:
- Akasta.- odpowiedziałam .
- Ja nazywam się Alastair.- powiedział twardo.
Miał już kogoś wołać aby mi pokazał moje miejsce. Ja zaprotestowałam i powiedziałam, że pójdę spać pod jakimś krzakiem.
Szczerze? Ten Samiec Alfa wydawał się mocny i dość silny. Zrobił na mnie minimalne wrażenie ale nie za bardzo mnie przestraszył.
Po godzinie poszukiwania miejsca do snu znalazłam norę pod sporym krzakiem. Zmieniłam się w wilka i weszłam tam aby zobaczyć czy nie jest zamieszkana. Była opuszczona więc żeby było mi wygodniej oszroniłam norę. Weszłam i położyłam się. Długo usnąć nie mogłam bo zastanawiałam się jak się przedstawić reszcie watahy. W końcu jednak usnęłam i spałam do późnego ranka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz