Moja patronka wstała pierwsza, otrzepała się, po czym podała mi rękę. Przyjęłam ją, a potem sama strzepnęłam z siebie ziemię i kurz.
- Dziękuję Ci.
Tego się nie spodziewałam.
- Za co niby? - zrobiłam zdziwioną minę.
- Jakie głupie pytanie. - parsknęła. - Za uratowanie mi życia. To były męczarnie. - mimowolnie skrzywiła usta.
- To mój obowiązek. - uśmiechnęłam się lekko, a ona zamknęła mnie w żelaznym uścisku. Zamurowało mnie. Po chwili jednak oprzytomniała i odsunęła mnie na wysokość ramienia.
- Mam dla Ciebie prezent. Chodź za mną. - pociągnęła mnie za rękę i znalazłyśmy się gdzieś wysoko, otaczały nas chmury. Obok nas przeleciał smok, a ja musiałam uważać, żeby siła powietrza nie zdmuchnęła mnie z tej krainy. Nemezis pociągnęła mnie dalej, do jakieś groty, w której były ogromne jaja. Trzy z nich właśnie się ruszały.
- Wybierz jedno.
Zmierzyłam wszystkie wzorkiem, postanowiłam delikatnie położyć rękę na jaju odcieniu oberżyny z lekkimi przebłyskami czerni. Poruszyło się. Gwałtownie zabrałam rękę, ponieważ maluch zaczął przedzierać się przez skorupę.
Spojrzałam wymownie na Nemezis, kiwnęła głową.
Delikatnie zabierałam większe fragmenty skorupki, by mu pomóc. Przykucnęłam, by pomóc mu wyjść. Wtedy upadł bezwiednie na ziemię, lecz po chwili spróbował dźwignąć się na nogi.
Spędziłam tam jeszcze sporo czasu, nawet moją patronkę udało mi się wciągnąć do zabawy.
Podeszła do mnie jakaś kobieta.
- Elvynn. - Podała mi idealnie gładką dłoń. - Opiekuję się tutejszymi terenami i smokami. Dostałam informację, że dzisiaj masz dostać swojego?
Odpowiedziałam twierdząco.
- Dobrze. Zdaje mi się, że ten Cię wybrał. - podniosła malucha na ręce. - Chodź, pójdziemy wybrać mu ekwipunek i udzielę ci paru rad.
Byłam pełna wiedzy i wigoru.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, twoja patronka zna drogę. Opiekuj się nim!
- Dobrze. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy do Forever.
Nemezis odprowadziła mnie pod samą jaskinię, czekał tam na mnie Brisinger z Love. Gdy mnie zobaczyli, miny im zrzedły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz