- Jeśli tak chcesz to może być więcej. – uśmiechnął się
bardziej sam do siebie. – Czy to będzie oznaczać także pokój między Watahami?
Mimo wszystko najpierw muszę zadbać o dobro moich podopiecznych. – obrał poważny
ton.
O proszę, od tej strony go nie znałam. Zwykle, niczym Shadow
był zimny i arogancki. Może to była maska? Każdy jakąś ma.
- Tak. – powiedziałam rzeczowo.
- Dobrze więc. A
teraz muszę Cię przeprosić. Obowiązki wzywają. – schylił się, a nasze wargi po
raz kolejny zetknęły się ze sobą. Cieszyłam się jak głupia dziewucha z każdego
całusa, który napawał mnie jakimś takim ciepłem i radością, której dawno nie
czułam.
Szybko i bezgłośnie
wymknął się z groty, a ja leniwie ubrałam się i wyszłam na zewnątrz.
Nieświadomie przeszłam obok tamtego drzewa, ocknęłam się dopiero, kiedy
zarejestrowałam krzyk tamtego orła, a potem go zobaczyłam.
- A więc co, nadszedł już czas? – mruknęłam sama do siebie,
a potem powiedziałam. – Dobrze więc, jestem gotowa.
Przymknęłam powieki, a gdy je otworzyłam byłam w innym
świecie. Ptak nieśmiało leciał przed siebie, przyspieszyłam .
Wbiegałam na ogromne, marmurowe schody świątyni, dookoła
mnie kręciło się sporo Bogów, pół-bogów i innych bóstw. W tym całym zamieszaniu jednak silnie
wyróżniał się jeden tron.
- Witaj, Zeusie. – pokłoniłam się.
- Witaj, Aoime. Zdecydowałaś już?
- Tak.
- A więc chodź, musimy iść targować z Hadesem. – kiwnął głową, wstał i coś wymówił, z samego
ruchu warg zrozumiałam, że to niewyraźne pytanie „Gotowa?”
Kiwnęłam głową, a potem przestrzeń zawirowała, a my
znajdowaliśmy się w podziemiach. Nadal
nie docierało do mnie, że jestem w otoczeniu najwyższego Boga Greckiego i że on
oferuje mi pomoc.
Hades zastąpił nam drogę. Miał równie władczą postawę, jak
Zeus, ale biła od niego inna aura i czuło się zapach śmierci, co rusz jakieś
dusze podlatywały i obmacywały go, prosząc o przebaczenie. Zbywał je prostym ruchem
ręki, albo czarami.
- Czego tu szukacie? – rzucił gniewnie.
- Przyszliśmy zabrać Nemezis. – głos Zeusa był groźniejszy,
dawało się wyczuć, kto tu naprawdę rządzi. Czułam się jak mały, przestraszony
szczeniak.
- Idealnie spełnia swą funkcję. Nie widzę powodu, żeby ją zabierać. - postukał się paznokciem w wargę. - Ale niech wam będzie. – podszedł do mnie i
nachylił się nade mną. – A więc, czyją duszyczkę chcesz mi dziś oddać, piękna? –
wymruczał mi do ucha, a odór płynący z jego ust odebrał mi na chwilę mowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz