sobota, 5 października 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime


- Jeśli tak chcesz to może być więcej. – uśmiechnął się bardziej sam do siebie. – Czy to będzie oznaczać także pokój między Watahami? Mimo wszystko najpierw muszę zadbać o dobro moich podopiecznych. – obrał poważny ton.
O proszę, od tej strony go nie znałam. Zwykle, niczym Shadow był zimny i arogancki. Może to była maska? Każdy jakąś ma.
- Tak. – powiedziałam rzeczowo.
- Dobrze więc.  A teraz muszę Cię przeprosić. Obowiązki wzywają. – schylił się, a nasze wargi po raz kolejny zetknęły się ze sobą. Cieszyłam się jak głupia dziewucha z każdego całusa, który napawał mnie jakimś takim ciepłem i radością, której dawno nie czułam.
Szybko i  bezgłośnie wymknął się z groty, a ja leniwie ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. Nieświadomie przeszłam obok tamtego drzewa, ocknęłam się dopiero, kiedy zarejestrowałam krzyk tamtego orła, a potem go zobaczyłam.
- A więc co, nadszedł już czas? – mruknęłam sama do siebie, a potem powiedziałam. – Dobrze więc, jestem gotowa.
Przymknęłam powieki, a gdy je otworzyłam byłam w innym świecie. Ptak nieśmiało leciał przed siebie, przyspieszyłam .  
Wbiegałam na ogromne, marmurowe schody świątyni, dookoła mnie kręciło się sporo Bogów, pół-bogów i innych bóstw.  W tym całym zamieszaniu jednak silnie wyróżniał się jeden tron.
- Witaj, Zeusie. – pokłoniłam się.
- Witaj, Aoime. Zdecydowałaś już?
- Tak.
- A więc chodź, musimy iść targować z Hadesem.  – kiwnął głową, wstał i coś wymówił, z samego ruchu warg zrozumiałam, że to niewyraźne pytanie „Gotowa?”
Kiwnęłam głową, a potem przestrzeń zawirowała, a my znajdowaliśmy się w podziemiach.  Nadal nie docierało do mnie, że jestem w otoczeniu najwyższego Boga Greckiego i że on oferuje mi pomoc.
Hades zastąpił nam drogę. Miał równie władczą postawę, jak Zeus, ale biła od niego inna aura i czuło się zapach śmierci, co rusz jakieś dusze podlatywały i obmacywały go, prosząc o przebaczenie. Zbywał je prostym ruchem ręki, albo czarami.
- Czego tu szukacie? – rzucił gniewnie.
- Przyszliśmy zabrać Nemezis. – głos Zeusa był groźniejszy, dawało się wyczuć, kto tu naprawdę rządzi. Czułam się jak mały, przestraszony szczeniak.
- Idealnie spełnia swą funkcję. Nie widzę powodu,  żeby ją zabierać. - postukał się paznokciem w wargę. - Ale niech wam będzie. – podszedł do mnie i nachylił się nade mną. – A więc, czyją duszyczkę chcesz mi dziś oddać, piękna? – wymruczał mi do ucha, a odór płynący z jego ust odebrał mi na chwilę mowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz