piątek, 4 października 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa

Ostatnie dni były dziwne, tak dziwne to dobre słowo. Meyrin wróciła. Love wywołała małe zamieszanie bo zabujała się w jakimś mięczaku z watahy ognia. Chcąc troszkę ochłonąć wybrałem się na spacer do lasu. Tam spotkałem pewną dziewczynę która należała do watahy powietrza. Porozmawiałem sobie trochę z nią po czym odbiegłem. Chciałem wybrać się gdzieś na jakąś wyprawę czy coś bo ostatnio jest tu bardzo nudno. Nagle wpadłem na pomysł czy by nie wybrać się na jedną z wysp które leżą na morzu szklanym. Jednak zanim wyruszę miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Pobiegłem do jaskini a potem do mojej groty. Na wejściu prawie bym się zabił o leżący na ziemi miecz. Muszę zrobić sobie jakiś stojak na tą broń bo po całej grocie walają się miecze, topory wojenne, łuki czy strzały.
-Zefir
-Czego? - gniewnie zapytał.
-Chcesz się wybrać na małą wyprawę?
 -A gdzie?
-Niedaleko. Będzie to wyprawa na dwa dni
-No dobrze.
Zabrałem torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Dwa dość duże sztylety, miecz i łuk. Ostatnio bardzo często walczę sztyletami które są bardziej mieczami bo mają ponad pół metra ale co mnie obchodzi jak to się nazywa. Gdy miałem już najpotrzebniejsze rzeczy zmieniłem się w wilka i pobiegłem w stronę granicy watahy mroku z watahą burzy. Aby dostać się na wyspę musiałem przejść przez teren tej watahy. Zaczęło się ściemniać więc miałem duże szanse ,że przejdę nie zauważony. Idąc przez lasy leżące na tych terenach ciągle wyczuwałem ,że ktoś mnie śledzi. Gwałtownie się obejrzałem. Jedyne co ujrzałem to powiewający kawałek ubrania. Nastała ciemność. Zamknąłem oczy i skupiłem się.Gdy znów je otworzyłem widziałem w ciemności. No prawie bo tylko na 6 metrów ale dotychczas wzrok nocą nie był mi specjalnie potrzebny bo zazwyczaj korzystałem z reszty zmysłów. Obróciłem się wokół własnej osi szukając przeciwnika. Gdy go wreszcie zobaczyłem okazało się, że nie jedna ale dwie osoby mnie śledzą. Wysunąłem cicho miecze czy sztylety. Plusem mojego ubrania było to,że mogłem nieść dużo uzbrojenia i nadal mogłem się swobodnie poruszać. Drugim plusem było to ,że broń ściśle przylegała do ciała. Ale wracając do tematu za cel wybrałem sobie chłopaka. Rzuciłem się na niego z zawrotna prędkością. Nawet nie zauważył kiedy.
-Kim jesteś? Czemu mnie śledzisz.
-Dareth. A zresztą co ci się będę tłumaczył Kira bierz go!-wrzasnął
Dziewczyna rzuciła się na mnie. Dostałem kopa w twarz. Po odebraniu ciosu przewróciłem się a chłopak zaraz to wykorzystał i rzucił się na mnie. Błyskawicznie wstałem i ustawiłem się tak aby ich widzieć
-Dwóch na jednego? To nieuczciwa walka nie uważacie?
-Kim jesteś i czego tu szukasz?-spytała dziewczyna
-Mins z watahy mroku.
-Czego chcesz?-spytała znów
-Nie muszę ci się tłumaczyć
Powiedziałem, schowałem miecze i ruszyłem wolnym krokiem
-Gdzie idziesz? Nigdzie nie pójdziesz póki mi nie odpowiesz.
-A właśnie że odejdę. A raczej odlecę.
Wytworzyłem skrzydła z mroku i tworząc silny podmuch powietrza zwaliłem tą dwójkę z nóg. Oni także wzbili się w powietrze. Zaczęli ciskać piorunami we mnie i skrzydła
-Głupcy. Mroku nie da się zniszczyć
-Światło da radę-powiedziała tworząc ogromnego pioruna który rozjaśnił niebo
-Silna jesteś. Głupia ale silna.
-Że co? Odszczekaj to natychmiast!-wrzasnęła
-Teraz pokaże ci z jaką potężna siłą zadarłaś
Wytworzyłem ogromne tornado z ciemności. Oni zaczęli ciskać piorunami w moje dzieło ale bez skutku. Zacząłem powiększać tornado które powoli zaczęło ich wciągać
-Przestań proszę-krzyknęła
-Dobrze
Tornado zniknęło. A ja razem z nim gdyż z zawrotna prędkością ruszyłem w stronę wyspy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz