Ren skinął na mnie.
-Kastrację czas zacząć.
Mins darł mordę jak nieboskie stworzenie. Ja miałem zaciesz jak nigdy.
Nareszcie mogłem użyć ulubionego sztyletu w pożyteczny sposób!
Krew była wszędzie. Taki widok lubię.
-Chcesz go sobie zatrzymać na pamiątkę? - kopnąłem mały członek w stronę Rena - Albo dać Elnann na zaręczyny czy coś?
-Wierze, że wykorzystasz go właściwie, Mac! - Ren z niesmakiem patrzył
na organy Minsa. Swoją drogą nie ogarniam tego gościa, jak można spać w
takim momencie!
-Nic tu po nas. Spadamy! - zakomenderował Ren.
-Sam spadaj, ja się tu rozejrzę! - odwróciłem się tyłem do Birsingera i Rena.
Wsadziłem ręce do kieszeni i ruszyłem pozwiedzać inne groty. Oby były ciekawsze niż grota tego buraka.
Wszystkie były puste po za jedną. W sumie wychodzi na jedno, bo czarnowłosa dziewczyna spała jak zabita.
-Eh, nic tu po mnie.
Opuściłem teren Watahy Mroku i udałem się do swojej groty. Na wejściu do jaskini minąłem Brisingera.
Opadłem na posłanie na ziemi. Zmęczył mnie ten cały incydent z Minsem.
Zacząłem oglądać swoją rękę.
Moja prawa ręka od łokcia w dół była z białego żelaza. Rzadko używałem
jej w walce, zwykle wystarczała mi tylko lewa. Mimo iż była sztuczna,
dzięki wspaniałym naukowcom ze Starszyzny, piekła niemiłosiernie. Zwykle
wtedy kiedy chciało mi się spać.
Pomyślałem, że i tak nie zasnę, więc skoro mam czas to złożę Elnann wizytę teraz.
Zmieniłem się w wilka i pognałem do Watahy Wody.
Nietrudno było znaleźć grotę Elnann, jej myśli było strasznie głośne...
To miała być niespodzianka, więc wparowałem tam w ludzkiej postaci i z uśmiechem na ustach.
-NIESPODZIANKA!
Elnann nie była sama. W grocie był z nią jakiś czarnowłosy facet. Oboje byli w ciężkim szoku na mój widok.
-Nie poznajesz starego przyjaciela, Elnann?
(Ela, poznajesz czy nie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz