-Przyjdź do mnie jutro o świcie, dobrze? Przy okazji zajmiesz się Aidą.- powiedziała.
-Dobrze.
Odeszliśmy z Love. Odprowadziłem waderę do jaskini a potem sam poszedłem do swojej watahy. Następnego dnia wyszedłem na umówione spotkanie.
Przed jaskinią zobaczyłem Aoime i Aidę. Pewnie na mnie czekały.
-Dzień dobry.- Powiedziałem.
-Witaj.
-Widzę że Aidzie się sporo podrosło! Sprawdźmy jak lata.
Wspiąłem się na wielką sosnę i wyrzuciłem w powietrze duży kawałek mięsa. Smoczyca wzleciała w powietrze.
-Jak ja tęskniłem za tym widokiem.- powiedziałem sam do siebie.
Zszedłem na dół i podszedłem do Aoime.
-Świetnie lata.
-To dobrze?
-Ależ oczywiście. Mam dla ciebie jeszcze lepszą wiadomość. Możecie latać razem.- powiedziałem.
Oczy wadery rozszerzyły się i zabłysnęły słabym niebieskim światłem. Rękę położyła na rękojeści swojego miecza.
-Broń się!- krzyknęła Aoime i błyskawicznie wyjęła miecz z pochwy.
Odskoczyłem szybko i wyciągnąłem swój miecz. Nie wiedziałem kompletnie co się dzieje. Wadera chodziła wokół mnie. Nogi trzęsły mi się niemiłosiernie. Moja postawa była co najwyżej żałosna. Ao rzuciła się na mnie i z łatwością powaliła na ziemię przytrzymując mnie przy niej, abym nie mógł wstać. po chwili szarpaniniy puściła mnie.
-No to u ciebie atak z zaskoczenia leży i kwiczy.
-Aż tak źle?
-No nie.. Nie jeżeli chcesz zginąć. Musimy zacząć od podstaw.
<Ao możesz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz