poniedziałek, 4 listopada 2013

(Wataha Ognia) Od Brisingera

Siedziałem w swojej grocie, gdy nagle wyczułem jakieś zamieszanie. Wyczułem w nim Maca. Jako iż chciałem robić za dobrego alfę postanowiłem to sprawdzić. Doszedłem do jaskini watahy Mroku, a dokładniej do groty Minsa. Zobaczyłem tam Maca i Rena. No i Minsa. Jak ja go nie lubię.
-Bronek?- spytał Mac.
-Brisinger idioto!- odpowiedziałem.
-Po cholerę tu przylazłeś?- Zapytał Ren.
Wyczytałem z myśli Maca co się tu dzieje. Czyżby miało dojść do kastracji Minsa? Z chęcią się przyłącze.
-Wszyscy chcą wykastrować Minsa!
-Proponuję wyciągnąć mu flaki przez gardło i wyszyć mu nimi fiuta na brzuchu. Ewentualnie można przykuć go za małego do sufitu i czekać aż się urwie. Albo oba na raz...- zaproponował Mac.
Podobał mi się ten pomysł, jednak wolałem udawać zniesmaczenie żeby nie wyjść na nie wiadomo jakiego psychopatę.
-Niech będzie to drugie, ale zrób coś zanim się nam wykrwawi!- krzyknął Ren.
Basior powietrza chciał już zabierać się do roboty, jednak Mac powstrzymał go. Mins podniósł się z ziemi, otarł dłonią usta, spojrzał na nas, przesunął się do przodu.
-Dobra, ukróćmy mu cierpienie, bo zaraz umrę ze śmiechu!- stwierdził Mac.
-Nikt by za tobą nie tęsknił.- dodał Ren.
Ren szybkim ruchem złapał Minsa za ręce i wykręcił je do tyłu. Dało się słyszeć chrupnięcie
-Mamy widownie - rzekł Mac.
Do groty weszła Aoime.
-Zostawcie go.- powiedziała.
-Niby czemu?- spytał Ren.
-Eh, bo mam taki kaprys, a dzisiaj jest pełnia, a ty masz niebieskie majtki.
Wadera podeszła do Minsa i kopnęła go.
-Wstawaj.- powiedziała
W tym czasie Mac podszedł do Aoime i próbował zakneblować. Basior zabrał rękę. Alfa Mroku musiała go ugryźć.
-Wynoście się. No chyba, że zostajecie na noc. Mam wolne łóżko.- warknęła Aoime.
Mac chciał uciec, jednak wpadł na Akatsukiego. W jego ręce pojawiła się bielizna basiora.
-A gdzie ty się wybierasz? Myślę, że powinieneś zostać jeszcze trochę z nami. Nie mam nic przeciwko kastrowaniu Minsa, gdyby nie to, że jest z mojej watahy, więc chcę czy nie, muszę was ukarać, ale jako, że są ciekawsze zabawy, niż nawalanie się pięściami. Wolę zrobić to…- Akatsuki przebiegł po pokoju tak szybko że nikt nie widział kiedy ruszył, i kiedy się zatrzymał. Rozebrał każdego do bielizny.
Aoime została pozbawiona stanika, a ja byłem w samych bokserkach, tak jak cała reszta.
-Jak chcesz to mogę ich załatwić do naga?
-Najpierw oddaj mi mój stanik.
Akatsuki bawił się nim przez chwilę, po czym rzucił go na głowę Rena. Zdjął go z głowy i zaczął dokładnie oglądać. Ao podeszła i wyrwała mu go z rąk.
-Gapisz się jak napalony nastoletni chłopiec na nagą dzierlatkę.- Warknęłą Alfa Mroku.
-Sugerujesz coś?
-Absolutnie nic.
-To jak, moi chłopcy?- spytał Akatsuki.
Do jaskini wszedł Alastair. Matko. Kto jeszcze?
- Co tu się dzieje?- spytał zaniepokojony.
Ao coś do niego powiedziała, jednak nie usłyszałem. Wyszli.
-Kastrujemy,czy nie? Mam tu jeszcze kilka rzeczy do zrobienia- powiedział nerwowo Mac.
-Pożałujecie tego!- powiedział Mins ledwo stojąc na nogach. Zaczął machać kataną przed Renem.
-Najpierw naucz się tym posługiwać,chłoptasiu.
Ren wyglądał jakby chciał się nad nim zlitować, jednak użył telekinezy i trzasnął Minsem o ścianę. Trzymał go w uścisku niewidzialnej siły.
-Puść mnie i walcz jak mężczyzna!- Widać to musiało trafić w czuły punkt Rena który po tych słowach puścił basiora i wyjął swój miecz.
-Chcesz walczyć?No to dawaj!
Mins rzucił się na Rena z żałosnym okrzykiem. Basiorowi powietrza wystarczył jeden ruch aby pozbawić rywala miecza.
-Dalej chcesz walczyć,chłoptasiu?
-Już jesteś martwy.- wymamrotał.
-Ta,jasne.- Ren przygwoździł Minsa do ściany, Mac był coraz bliżej.
-Kastrację czas zacząć.- powiedział Mac z szyderczym uśmiechem.
Macabre wyciągnął sztylet. Jeden ruch, i krew była wszędzie. Cieszyłem się niezmiernie. Mins wreszcie dostał to na co zasłużył. Oczywiście pomógłbym mu, gdyby nie to jak mnie potraktował, kiedy związałem się z Love.
-Chcesz go sobie zatrzymać na pamiątkę? Albo dać Elnann na zaręczyny czy coś?- spytał Mac.
-Wierze, że wykorzystasz go właściwie, Mac!-odpowiedział Ren.
-Nic tu po nas. Spadamy!-dodał Ren.
Wyszedłem, i z euforią zwróciłem się w stronę naszej jaskini. Tuż przed nią ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłem się. To była Love. Moja Love...
-B...Brisinger?- zapytała niepewnym głosem.
-Tak, to ja... Co cię tu sprowadza Love?- odpowiedziałem.
-Tak dawno cię nie widziałam, chciałam znów usłyszeć twój głos...Brakuje mi ciebie...- przejechała ręką po mojej twarzy.
-Love... mi ciebie też brakowało, ale teraz to nie ten sam ja, zmieniłem się...
-Czyli... już mnie nie kochasz?- Oczy Love zrobiły się szkliste od łez.
Odwróciłem się i zacząłem iść do swojej groty ze smutną miną.
-Brisinger! Odpowiedz mi!- Zaczęła płakać. -Wystarczy ,że powiesz jedno słowo! Tak lub nie, a uszanuję to, odejdę lub z tobą zostanę!- wykrzyczała.
Zatrzymałem się i podszedłem do niej.
-Love ja...
-Co? Kochasz mnie jeszcze? Czy nie?
-Tak. Ale..
-Ale co?
-Jestem teraz alfą. Te całe obowiązki same się nie załatwią. Wybaczysz mi naszą rozłąkę?
-Oczywiście.- uśmiechnęła się.
Przytuliłem ją. Popołudniem stwierdziłem że wypadałoby wreszcie pouczyć się szermierki. Zaproponowałem Love spacer. Wziąłem miecz który dostałem od Aoime i ruszyliśmy w stronę lasu, jednak ktoś nas zatrzymał
- Witaj, czy mógłbyś przyjąć nas do swojej watahy?-Spytała wadera, obok niej stała druga.
Wow. Pierwszy raz ktoś mnie o to pytał. To.. To dziwne uczucie. Szczerze mówiąc nie wiedziałem co powiedzieć.
-Em.. Ok. Powiedzcie tylko jak macie na imię.
-Ja jestem Arisa.-powiedziała ta pierwsza.
-A ja Alice.-dodała druga.
-Rozgośćcie się. Ja muszę zniknąć na trochę.- odszedłem.
Pobiegliśmy do lasu. Znalazłem sobie jakieś ładne drzewo do ćwiczeń i zacząłem w nie uderzać jak niewyżyte dziecko. Love przyglądała się z zaciekawieniem. W pewnym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu i przeraźliwie wystraszył. Lovley wiedziała co się święci i pewnie specjalnie siedziała cicho. Upadłem na plecy i wypuściłem miecz z ręki. Postać przejęła go i przystawiła koniec klingi do mojego gardła. To była Aoime, a za nią stał Alastair.
-Trup.- powiedziała i pomogła mi wstać.- z taką postawą z łatwością dasz się zabić.
-Cóż, dopiero zaczynam moją przygodę z mieczem.- Powiedziałem, wadera oddała mi miecz.
-Może chciałbyś, abym ci pomogła? W końcu jakieś wynagrodzenie za szkolenie Aidy ci się należy.
-Z chęcią przyjmę twoją propozycję.- uśmiechnąłem się.

<Ao liczę na ciebie c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz