Bris chciał wyciągnąć miecz lecz nie zdążył. Ostrze miecza
jaszczura dotknęło gardła basiora. 
Cholera. Ja byłem za daleko na bezpośredni atak… Myśl Alex,
myśl…
- Nie ruszaj się. – Na wpół wysyczał do mnie jaszczur. –
Albo Twój towarzysz zginie. 
Podniosłem rękę aby wyprowadzić atak lodowymi ostrzami,
kiedy Lizard padł na ziemię puszczając Alfę Ognia a zza krzaków wyszła Aoime z
jakąś waderą. 
- Demiro, dokończ. – Powiedziała.
Wadera bez wahania dokończyła dzieła a Ao podeszła do mnie,
złapała mnie za rękę i pocałowała przelotnie. Potem odwróciła się do Demiry i
zaczęły rozmawiać. 
- Dajmy im chwilę. – Powiedziałem do brata. 
Odwróciliśmy się i zaczęliśmy mały sparing. W kilku
momentach poprawiłem postawę Brisinger’a. 
Po pewnym czasie wadery wróciły do nas. 
- Aoime, ktoś Cię zranił.? – Zapytał wilk Ognia. 
- Tak… Ale to tylko drobnostka. 
- Pozwól, że ja to ocenię. 
Szybko obejrzał jej rękę. 
- Oho… Ładna rana. – Stwierdził. 
- Nie jest chyba aż tak źle. 
- Ty się słyszysz.? Ona ma z 20 cm.! Nie ruszaj się. 
Położył dłoń na ranie i po chwili było po kłopocie. 
- Dzięki. 
- Ruszamy dalej.? – Spytałem nieco zniecierpliwiony. 
- Tak. – Odparła Aoime. 
Spojrzałem pytająco na Demirę czy idzie z nami. 
Nieznacznie pokręciła głową i odeszła w las. 
- A tej co.? – Spytał Bris. 
- Woli samotność. – Odpowiedziała Ao. 
- Mhm. 
Ruszyliśmy razem przed siebie. Szedłem obok Alfy Mroku aby w
razie czego zasłonić ją własnym ciałem. 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz