piątek, 15 listopada 2013

(Wataha Ognia.) Od Alice.

- Co jest? - byłam odrobinę zdziwiona. W jednej chwili siedzę sobie w grocie, a w następnej jestem na jakimś Olimpie. Zeus, o ile się nie mylę, przedstawił
kilka zasad, których oczywiście nie słuchałam. Coś tam o zabijaniu. Reszta mnie nie obchodziła. Szybko ruszyłam w głąb roślin szukać broni, bo
nie zdążyłam wziąć żadnej z jaskini, ale co mi się dziwić. Raz, dwa, trzy i jakiś kurde teleport. Mniejsza. Odnalazłam dość solidnego patyka.
- To będzie dobra dzida - pomyślałam. Starałam się naostrzyć ją moimi zębami. Mniej więcej mi się to udało. Nagle poczułam okropny smród, jakby ktoś się
nie mył przez co najmniej rok. Starałam się przypomnieć słowa tego boga... Nie, nic nie zapamiętałam. Trudno. Jakoś trzeba sobie radzić, nie? Tak, więc
odwróciłam się, by znaleźć kogoś z mojej watahy, kogokolwiek. Jedyne co zobaczyłam to stwora, trochę jaszczura. Starałam się przetworzyć to, co właśnie
ujrzałam. Nie zdążyłam jakoś tego ogarnąć, bo to coś się na mnie rzuciło. Miało jakiś zacny mieczyk, a ja prowizoryczną dzidę. Szybko dźgnęłam tą
postać i zabrałam jej broń.
- Teraz to mi możecie naskoczyć jaszczurki - wykrzyknęłam na cały las. Zabawa dopiero się zaczyna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz