środa, 27 listopada 2013

(Wataha Ognia) od Brisingera

Aoime pobiegła w las, zaraz za nią ruszył Alex. Ja wolałem zostać przy ogniu. Po kilku chwilach wrócili. Alastair zaszył się pod jakimś drzewem. Aoime wróciła do ogniska. Może to i lepiej bo miałem zamiar jej oznajmić że idę szukać Love.
-Co tam się stało?- spytałem od razu.
-Jakby to powiedzieć.. Mamy straty w ludziach..
-Hę?
-Skystar i Redlife nie żyją.
Cóż, ta wiadomość nie poruszyła mną za bardzo, bo nie znałem ich osobiście, jednak coś w środku mną ruszyło.
-Wynośmy się stąd, i to jak najszybciej.
-Planujemy to.
-Uwzględnij moje chwilowe zniknięcie. Idę po Love.- mówiąc to położyłem torbę z eliksirami i ruszyłem w las. Nie mogłem znaleźć zapachu Lovley, a to wszystko przez ten smród Lizardów. W pewniej chwili poczułem jej słodką woń. Bardzo słabo ale jednak. Ruszyłem w tamtym kierunku. Po drodze mijałem coraz to więcej trupów, na szczęście samych Lizardów. Zapach stawał się coraz silniejszy, a ja coraz bardziej zmęczony. W końcu po 40 minutach biegu znalazłem ją. Widać było że śpi, ale niespokojnie. Przewracała się z boku na bok. Podszedłem najciszej jak mogłem i położyłem jej dłoń na ramieniu. Wadera obudziła się gdy tylko poczuła mój dotyk, jednak zaraz po tym gdy mnie zobaczyła mina jej złagodniała i rzuciła mi się na szyję.
-Martwiłam się!-powiedziała
-Ja też. Chodźmy, nie marnujmy więcej czasu.
-Dokąd?
-Do reszty.
 Love przytaknęła tylko i od razu ruszyliśmy. Nagle z krzaków wyskoczył smoczy Lizard z toporem, ja jednak wiedziałem że gdzieś się czaił to też od razu zasłoniłem Love własnym ciałem, a tamten wykonał cios toporem. Tak. Jeden cios za wiele. Poczułem jak zimna stal uderza w moje ramie i brnie coraz dalej przecinając żyły mięśnie i kości. To było okropne uczucie. Upadłem na kolana. To co teraz czułem to przeraźliwy ból i strach na wiadomość o tym że ten złamas pozbawił mnie... Pozbawił mnie ręki. Nie wiedziałem co się dokładnie dzieje. Usłyszałem krzyk Love. Wadera wyjęła mój miecz i zabiła stwora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz