niedziela, 10 listopada 2013

( Wataha Ognia) Od Arisy

Zostałam przyjęta do watahy, należy do niej dużo wader i chyba trzy basiory. Żaden się dla mnie nie nadaje, z resztą czy jakiś w ogóle mi zaimponuje? Nie sądzę, z resztą jasnowidzem nie jestem.
***
To mój drugi dzień odkąd zostałam przyjęta. Wstałam wcześnie, i od razu zauważyłam, że nasz kochany Alfa sobie gdzieś poszedł.  Nie interesowało mnie gdzie. Wróciłam do swojej groty i położyłam się na łóżku. Skoro nie mam co robić, to może poczytam książkę. Wstałam i na małej biblioteczce szukałam jakiejś interesującej księgi. Nagle moją uwagę przykuła jedna z tytułem: „ Rodzaje Feniksów”. Hmmm… Może i jestem księżniczką feniksów to warto zobaczyć jakie rodzaje istnieją. Otworzyłam na pierwszej stronie i był cytat:
„ Ta księga jest dla tych, którzy pragną zdobyć wszystkie niezbędne informacje na temat feniksów.”
      Podpis: Jeremy Schanel.
Słyszałam o tym gościu, był on znawcą feniksów ale został podobno przez nie zabite. Nie ma jak to być zabitym przez własną pasje. Otworzyłam na przypadkowej stronie i wyskoczył mi bardzo dobrze znany  „Feniks Dusz”. Kiedy zaczęłam czytać jego opis myślałam, że się popłacze ze śmiechu. „Niebezpieczny” itp. Przecież taki spał obok mnie w mojej dawnej jaskini. No ale w sumie racja- jeśli ktoś nie jest z nimi „ spokrewniony” to mogłyby go skrzywdzić.  Przewinęłam na następną stronę, i ukazał mi się „Feniks Nocy”. Je też znam, są odpowiedzialne za kształt księżyca ( tak było bynajmniej w mojej krainie). Zauważyłam, że są one w kolejności od najsłabszego do najsilniejszego. Przerzuciłam na ostatnią stronę. Zamarłam… tym najpotężniejszym był „Feniks Eteru” a ja przecież takiego mam. Jest w mojej krainie i mogę go wezwać za pomocą gwizdka, który go wezwie wtedy kiedy będę chciała. A właśnie co by powiedział nasz alfa na takiego ptaszka? Nieważne wezwę go w lesie i może przy okazji zwiedzę z góry mój nowy „dom”. Wyjęłam torbę i włożyłam do niej jakiś prowiant, wodę i tą księgę. Zmieniałam się w wilka i wybiegłam z groty. Szybko jednak się z kimś zderzyłam- tą nieszczęśnicą była jakaś brązowo biała wadera. Wyszczerzyłam do niej kły po czym pobiegłam przed siebie. Kiedy stwierdziłam, że jestem na tyle daleko od jaskini dmuchnęłam w gwizdek. Po chwili przyleciał mój pupil. Poklepałam go po łbie po czym dałam mu kawałek szynki. Zjadł ze smakiem. Stworzyłam z ognia siodło po czym wsiadłam na niego. Wzbiliśmy się w przestworza. Postanowiłam polecieć nad nasz wulkan. Im byłam bliżej tym było goręcej, na szczęście mi i Styksowi ( imię ptaka) to za bardzo nie przeszkadzało. Nie podlatywałam jednak bliżej bo akurat mógłby wystrzelić gorący strumień lawy, więc zawróciłam.  Nie miałam dokąd lecieć więc wpadłam na pomysł aby polecieć w sam centrum całej krainy. Do celu doleciałam w miarę szybko. Był to Wodospad Żywiołów. Nagle Styks zaczął się „jeżyć”. Wiedziałam, że ktoś się zbliża. Wtedy z krzaków wyłoniła się czyjaś postać. Jednak po chwili zauważyłam, że to Esariye. Wiedziałam o niej to, że nie lubi skrótów do swojego imienia. A może by tak ja po wnerwiać? Nie, przywitam się tylko. Podeszła niepewnie i widać było dość zdziwiona, że za mną stoi feniks. Ja też zmieniłam się w wilka. Styks nie wiedział o co chodzi więc się tylko przyglądał. Ja do niej podeszłam i zaczęłam rozmowę:
-  Siemka, po co tu przyszłaś?- powiedziałam posyłając uśmiech.
- Hej, a tak na spacer- odpowiedziała- Czy to twój feniks?
- Nie, jest tylko oswojony- rzekłam- Dobra to ja będę lecieć.
Machnęłam ręką na pożegnanie, po czym wsiadłam na Styksa i odleciałam. Na terenach ognia z zeszłam z niego i miałam już go odsyłać ale może by tak zrobić sobie z nim biwak?  Długo się nie zastanawiałam. Za prowadziłam go pod drzewo po czym sama zrobiłam sobie skromny namiot z patyków i liści. Nie ma to jak prawdziwy survivial. Rozpaliłam ognisko i siedziałam tak nad nim godzinami aż w końcu znużona położyłam się do namiotu i usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz