sobota, 2 listopada 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

- A gdzie ty się wybierasz? Myślę, że powinieneś zostać jeszcze trochę z nami. Nie mam nic przeciwko kastrowaniu Minsa, gdyby nie to, że jest z mojej watahy, więc chcę czy nie, muszę was ukarać, ale jako, że są ciekawsze zabawy, niż nawalanie się pięściami.  Wolę zrobić to... - Akuś przebiegł przez pomieszczenie przy okazji, właśnie, przy okazji pozbawiając mnie biustonosza, a z tego, co zaobserwowałam, nie tylko mi zabrał bieliznę.
- Jak chcesz to mogę ich załatwić do naga? - spojrzał na mnie błagająco. - Może być ustawiła barierę wokół jaskini i będą musieli trochę nabiegać za nami, by odzyskać swoje ubrania, co myślisz?
- Najpierw oddaj mi mój stanik. - zażądałam.
Grał mi na nerwach, podrzucając go w rękach, co chwila zaciągając się nim. W końcu rzucił go zwiewnie na głowę Rena, czy jak ten basior miał. Czytanie w łbach się opłaca. Zdjął go sobie z głowy i zainteresowaniem się wpatrywał. Wyrwałam mu go z ręki.
- Gapisz się jak napalony nastoletni chłopiec na nagą dzierlatkę. - wypaliłam w jego kierunku.
- Sugerujesz coś? - uśmiechnął się szelmowsko.
- Absolutnie nic.
Akatsuki wciąż podrzucał bieliznę, uśmiechając się beztrosko, a nawet wkładając ją sobie  w różne miejsca.
- To jak, moi chłopcy? - spytał Aki.
I tak brali udział w tej orgii, dopóki do jaskini nie wszedł Alastair. Podeszłam do niego.
- Co tu się dzieje? - spytał zaniepokojony.
- Tu? Próba kastracji Minsa.
- Chcesz w niej uczestniczyć czy możemy iść? - spytał.
- Jakbyś nie wiedział. - złapałam go za rękę i wyszłam. Niech się dzieje, co chce.
- O co właściwie im chodziło?
- Nie mam pojęcia, ale zabrali mi stanik. - poklepałam się po piersiach. - Właśnie, gdzie on.. Cholera. - zaklęłam.
- Hm?
- Znowu mi go zabrał. - westchnęłam. - Sukinsyn. - dopowiedziałam cicho.
- Kto? Akatsuki?
- Mhm. - przytaknęłam.
- Wiesz, mi nie przeszkadza, że go nie masz. - uśmiechnął się podejrzliwie.
Zatrzymał się i mnie pocałował, a ja bez zastanowienia oddałam pocałunek. I to wszystko może wydawać się takie dziecinne i niedojrzałe, ale każdy potrzebuje odrobinę ciepła. Albo inaczej, kontaktu.
Spacerowaliśmy, aż zaszliśmy na tereny światła. Nigdy nie rozumiałam schematu funkcjonowania tego miejsca. Wszystko napełnione było taką światłością i dobrem i miłością, że aż mnie mdliło. Jednak teraz czułam krew i żądzę mordu.
- Chodź. - pociągnęłam go za rękę i przyspieszyłam.
I faktycznie, na skraju lasu były dwie postacie. Jedna dobrze mi znana, Oris, która właściwie wyzionęła ducha. I druga, która uśmiechała się uroczo na widok trupa.
Automatycznie zmieniłam się w wilka i mój towarzysz też. Podeszłam bliżej. Zjeżyła futro.
- Spokojnie. Nie zamierzam ci nic robić. - oznajmiłam spokojnie. Udało mi się nawet wykrztusić uśmiech.
- Kim jesteś? - spytała nerwowo.
- Alfą tutejszej watahy mroku i w pewnym stopniu założycielką tej krainy. A Ty? Jak się nazywasz?
- Elspeh. - I zmieniła się w człowieka, żeby podać mi rękę. Zmieniłam również postać i uścisnęłam jej dłoń.
- Zdajesz sobie sprawę, że to była tutejsza przywódczyni wilków światła? Zabijając ją, masz prawo do objęcia władzy, a nawet taki przymus. - Wtrącił Alastair.
(Dominika, Ola?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz