Od początku mówiłam prosto, że się nie zgadzam, że ja to mam w poważaniu, ale przecież Hekate jak zawsze chciała mieć rację.
Ten las to wielki nie wypał, jakbyśmy znaleźli się pomiędzy granicą rozsądku Bogów a ich głupotą.
- Hekate? - Odwróciłam się. Jednak za mną nikogo już nie było. Zaklnęłam pod nosem i spojrzałam w ciemne niebo - Czy Ty zawsze musisz mi to robić ? Jestem Alfą Ziemi nie toleruję tego ! A jak Cię dorwę to Ci nie wiem co zrobię !
Usłyszałam chichot Hekate.
- W skale znajdziesz coś co Ci się przyda. - Wiatr poniósł jej słowa.
Wiedziałam, że dalsze darcie się przyniesie tylko kilka dni bólu gardła. Odwróciłam się .. nic. Kurwa. Sam las.
"I weź tu szukaj skały jak to może być po drugiej stronie tego czegoś" Ruszyłam niechętnie na przód. Było tu jakoś strasznie cicho, ale byłam zbyt zła żeby się tym przejąć. Usłyszałam warknięcie za sobą. Poczułam jak coś za mną się skrada.
- Czyli nie jestem sama. - Odwróciłam się i ujrzałam wielkiego potwora, coś w ten deseń jaszczur pomieszany ze szczurem. Ochyda. Jego czerwone oczy patrzyły na mnie, był tak blisko. Zaczęłam się bać.
"Może mnie nie zauważy... może. " pomyślałam, stojąc na baczność i patrzyłam w ziemię. "Tylko zależy czym w środowisku się kieruje wzrokiem czy..."
Potwór ruszył na mnie, ogonem zbił mnie z nóg.
- Węchem. - Dokończyłam myśl na głos. Szybko podniosłam się i stanęłam przed olbrzymem. - Kochanie, są trzy sprawy..
Zaczęłam świrować ale przynajmniej byłam pewniejsza siebie.
Zwierzę znów zadało cios ogonem, jednak tym razem zrobiłam unik.
- Pierwsza to taka, że akurat obronić to się umiem.
Rozejrzałam się dookoła drzewa wyglądały mizernie chyba dlatego, że to cielsko jak chciało gdzieś przejść zawsze kilka zepsuło. Gdybym weszła na takie, monstrum mogłoby mnie łatwo dosięgnąć a tego nie chciałam.
- Zobaczymy czy umiesz biegać.
Moce ziemi zaczęły "wsiąkać" we mnie. Dzięki temu potrafię przebiec krótkie odległości z ogromną prędkością. Odwróciłam się i zaczęłam biec, jak przypuszczałam - zwierzę za mną. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś dużego drzewa. Udało się, po mojej prawej stronie stało piękne duże drzewo. Popędziłam w tamtą stronę. Ostry zakręt sprawił trudność potworowi lekko stracił równowagę i wydał z siebie przeraźliwy pisk, jednak nie dał za wygraną. Zanim jednak podbiegł do drzewa zdążyłam się na nie wdrapać.
- Druga sprawa to taka, że czasami potrafię mieć sensowny pomysł - usiadłam na gałęzi i patrzyłam na stworzenie, które stanęło na dwóch tylnich łapach i próbowało mnie dosięgnąć. - Coo ? Za wysokie progi na twoje nogi ?
uderzył łbem o drzewo które mocno drgnęło. Ups..
- Pora się wynosić - Powiedziałam cicho do siebie, gdy zwierzę wyczaiło, że za niedługo drzewo runie. Jakież mądre są te zwierzątka. Rozejrzałam się i zauważyłam, że coś świeci się w oddali. - Raz się żyje.
Drzewo w tej samej chwili runęło na ziemię a ja pośpiesznie wstałam i pobiegłam w stronę skały, jednak nie miałam już siły by biec z wielką prędkością. Biegłam tak, żeby to coś mnie nie mogło dosięgnąć. Po paru metrach dostrzegłam miecz wbity w skałę. Przyśpieszyłam.
- A trzecia sprawa.. - Złapałam za miecz i wymierzyłam nim w biegnącego stwora. - To taka, że nie żyjesz.
Skróciłam go o głowę. Ciało padło przede mną, a do mnie dopiero dotarło co tak na prawdę się tu działo. Spojrzałam na miecz. Był to miecz od Aoime, ten sam który mi podarowała i ten sam który jej oddałam. Uśmiechnęłam się, miałam tylko nadzieję, że Aoime i reszta żyje.
Byłam wykończona, włóczyłam się po lesie nie wiedząc czego tak na prawdę szukam. Dupa, tu nic nie ma, drzewa. Usiadłam obok jednego z nich. Nie myślałam o Shadow'ie czy żyje czy nie bo wydawało mi się to oczywiste, że kto jak kto ale on sobie poradzi. Patrząc na umiejętności i doświadczenie jestem najsłabszą alfą. Myślałam, że już nic mnie nie czeka, że do usranego końca świata będę czekać tutaj, jednak bogowie tylko szykowali dla mnie kolejną niespodziankę. Usłyszałam trzask łamanej gałęzi i spojrzałam się w kierunku z której odgłos dochodził. Po mojej prawej stronie stała mała dziewczynka, miała długie blond włosy i misia w ręce, na szyi miała dziwny naszyjnik z monetą.
"No chyba nie będę walczyć z dzieckiem" pomyślałam i podeszłam ostrożnie do dziewczynki.
- Hej. Kim jesteś ? - Zapytałam, i kucnęłam obok niej. - Jesteś tutaj sama ?
Spojrzała na mnie a jej oczy zapłonęły żywym ogniem.
- Jestem Heliote. Ale można powiedzieć, że jestem Twoją zgubą.
Pośpiesznie wstałam gdy dziewczynka z misia wyjęła sztylet. Wyglądało to śmiesznie ale wiedziałam, że ona może mnie zranić a z dzieckiem ani mi się śni walczyć!
- Heliote. Odłóż to bo sztylet to nie zabawka.
- Ale i tak pobawię się nim i tobą.
Sparaliżowała mnie bezsilność wobec małej (niby) bezbronnej osoby. W jednej chwili zniknęła. Czułam, że jest obok mnie, że się porusza ale była niewidzialna. Dzięki mojej dezorientacji wbiła mi nóż w bok brzucha. Upadłam na kolana, wtedy stanęła przede mną z jakże zwycięską miną. Okropnie bolało, spojrzałam jej w oczy i zakręciło mi się w głowie. Wstałam ostatnimi resztkami siły, złapałam dziewczynkę za rękę i siłą mocy ziemi sprawiłam, że zasnęła. Nie mogłam jej zabić. Położyłam ją i coś mnie tknęło aby zdjąć ten naszyjnik. Założyłam go i chciałam pobiec dalej, jednak potknęłam się o coś. Spojrzałam się a na mojej nodze pojawiła się peleryna niewitka. Zabrałam ją ze sobą. Zatrzymałam się dopiero na brzegu wielkiej rzeki, włożyłam rękę do wody lecz nie poczułam wilgoci, tylko chłód a rękę miałam suchą. Zdziwiłam się i podjęłam kolejną próbę, jednak nic z tego, w oddali nie było nic tylko ciemność.
"To musi być rzeka Styks." - pomyślałam.- " To gdzie Chraon ? "
Rzuciłam kamień w "wodę". Usłyszałam zgrzyt starego okrętu a z fal widać było garby dwóch potężnych stworzeń, wytężyłam wzrok i ujrzałam wielką łódkę na której stał Chraon. Był to wysoki przewoźnik dusz, w ręku trzymał długą laskę zakończoną lampą naftową. Spojrzał na mnie czarnymi jak noc oczami, wiedziałam, że żąda zapłaty.
- Ja nic nie mam.. a chciałabym tam wejść. - Pomyślałam, że spotkam tam kogoś kto może mi pomoże.
Chraon wskazał na moją szyję, a raczej na naszyjnik, zdjęłam go i rzuciłam w stronę Chraona. Złapał i podstawił łódkę do brzegu. Wsiadłam, płynęliśmy dość krótko a przy każdym ruchu fali było słychać skrzypienie. Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie, ukłoniłam się przewoźnikowi i ruszyłam w stronę bramy Hadesu. Schowałam się za drzewem na widok warującego Cerbera. Był paskudny, miał wysokość około 5 metrów. Zastanawiałam się, jak przejść na drugą stronę bramy. Peleryna niewitka powinna zdać egzamin. Założyłam ją na siebie i ruszyłam w stronę bramy. O mały włos a nadepnęłabym na długi ogon Cerbera. Uff udało się. Hades składał się z trzech części - Pól Elizejskich, Erebu i Tartaru, dzieliłły je rzeki Acheron, Kokytos, Flegeton i Lete. Ruszyłam przed siebie w stronę Królestwa Hadesa. Wiedziałam, że mam do pokonania długą drogę. Po kilkuset metrach trafiłam do pól elizejskich. Było tam pięknie, miejsce nie do opisania. Niewidzialne liry grały piękną muzykę. Duchy zmarłych zauważyły, że jestem jedyna żywa ale wiedziały, że jak tylko zwrócą na mnie większą uwagę będę mieć kłopoty.Przepłynęłam przez rzekę Lete pamiętając by nie napić się ani kropli bo straciłabym pamięć. Gdy wyszłam z niej przede mną kolejną krainą miała być kraina zwykłych, niczym nie różniących się ludzi Ereb. Było tam sucho i ponuro, jedyna rzeka jaką tam można spotkać jest rzeka smutku - Achreon jej dopływem była rzeka Kakytos. Gdy przechodziłam blisko jej dopływu słyszałam lament dusz które w niej płynęły.. stąd nazwa "rzeka lamentu". Ludzie patrzyli na mnie z niechęcią.. ale nie zwracałam na to uwagi. Stanęłam na granicy Tartaru. To tam są najgorsze dusze, wszystkich zabójców i innych.. paskudne miejsce. Do tej krainy dopływała rzeka Flegeton. To tam dusze osób które najbardziej naraziły się Bogom płynęły, a strzegły ich Centaury które pilnowały aby nie wyszły z niej. Rzeka ta miała około 300 stopni ciepła bądź więcej. Szłam dalej patrząc na Centaury, gdy przede mną ukazał się Tantal był to heros który zabił syna i podał jego mięso na uczcie dla bogów. Za okrucieństwo i oszukiwanie bogów został strącony do Tartaru. Stał bez jedzenia i picia naprzeciwko gałęzi z owocami, która zawsze uchylała się, gdy próbował po nie sięgnąć. Woda, w której stał po kolana, uciekała, gdy chciał się jej napić. W dodatku nad głową ciągle chybotała się skała. Ciężka sprawa.. Patrzyłam na niego ze smutkiem gdy jakiś człowiek złapał mnie za rękę, był cały w kurzu i płakał.
- Ratuj mnie ! - Klęczał przede mną.
Nie zdąrzyłam odpowiedzieć gdy ujrzałam Erynie. Była to bogini zemsty i kat Tartaru. Podleciała i złapała go za skórę i zaciągnęła w miejsce hekatonchejrów. Hekatonchejrowie były to bestie które posiadały 50 nóg oraz głów, były także dobrymi katami. W Tartarze były trzy boginie zemsty i karmy - Alekto, nigdy nie strudzona, kochała bawić się lekkimi duszami (czyli np. złodziei). Miała starszą siostrę, Megairę. Ta była okropnie mściwa i wroga, nikt nie uszedł przy niej płazem. Najstarszą i najgorszą boginią była Tyzyfone. To ta zabrała tego człowieka, była to stara kobieta z wężami zamiast włosów, miała bardzo przekrwione oczy w ręku miała bicz z ćwiekami które wbijały się i rozcinały skórę bez najmniejszego oporu. Najbardziej nienawidziła katów i zabójców i to na nich się skupiała. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść gdy dotarłam do granicy Tartaru odetchnęłam z ulgą, jednak przede mną jeszcze droga podobno tak długa jak odległość od ziemi aż do nieba. Rana z noża który został mi wbity nie sprawiała mi jakiegoś problemu chociaż wyglądała koszmarnie, pewnie wdało się zakażenie. Skupiłam w sobie całą moc ziemi i ruszyłam pędem w stronę Królestwa, i udało się zajęło mi pół dnia dobiegnięcie tam. Królestwo było stworzone z kości umierających w Tartarze i nie powiem aby to był ubogi budynek. Miał około 400 schodów w górę, przynajmniej schudnę. Gdy dotarłam do ostatniego schodka ujrzałam wejście przy którym stały dwa Centaury. Stanęłam przed nimi.
- Ja do Hadesa, jestem Kiche córka śmierci i bogini ciemności. - Skłamałam, jednak to nie miało nic do znaczenia, chciałam tylko aby mnie wpuścili. - Odstąpcie od drzwi i dajcie mi wejść !
Udało się, wrota otworzyły się i z dumą weszłam do sali tronowej. Na największym tronie siedział Hades, po prawej stała śmierć a po lewej jego żona Persefona i Hekate!
- Jak się tu dostałaś ? - Udawał lekko zdziwionego.
-Sam wiesz, i nie wpieniaj mnie ! - Krzyknęłam. - Co to ma być?! Bogowie sobie z nas żarty robią ?! Ja chcę do domu.
- Czemu do mnie z tym przychodzisz ?
- A do kogo ?
Hades uśmiechnął się do śmierci. Śmierć spojrzała na mnie i podeszła do mnie, przyłożyła mi do szyji kosę. Nie zawachałam się, za długo ukrywałam się przed nią. Jej skrzydła otoczyły mnie a ona szepnęła:
- Tak długo na ciebie czekałam, tyle cię szukałam..
- Za słabo szukasz.
Myślałam, że to mój koniec. Jednak poczułam chłód złota na szyi a śmierć ukłoniła się.
- Kiche, chodź się przejść. - Persefona która wcześniej szeptała coś do Hadesa, podeszła do mnie.
Zgodziłam się. Zabrała mnie do ogrodu wewnątrz królestwa, rośliny niezbyt chciały tu rosnąć bo nie wiedziały czy żyją czy nie.
- Jak ty tu możesz żyć? - Spytałam Persefony stojącej obok zwiędłej róży.
- Och Kiche, tu nie jest tak jak ci się wydaje.
- A jak?
Nie odpowiedziała. Rwała suche liście z róży. Postanowiłam jej pomóc. Ożywiłam różę i sprawiłam, że będzie długowieczna. Przybrała odcień krwi, a Persefona uśmiechnęła się.
- Śmieć podarowała Ci amulet ocalenia. Piękny. - Dotknęła amuletu i spojrzała mi w oczy. - Kiche co cię trapi?
- Czemu mnie nie zabrała a ocaliła. - Spojrzałam w ziemię.
- Jesteś sympatią jej syna. Nie mogła mu tego zrobić.
- Mhm. Dobra wracajmy.
Stanęłyśmy znów w sali tronowej. Hekate podeszła do mnie.
- Pora do domu. - Uśmiechnęła się.
Poczułam szarpnięcie czasoprzestrzeni. W sekundzie stanęłam na swoich terenach. Byłam wyczerpana. Następnego dnia ruszyłam w stronę watahy Mroku. Gdy ujrzałam Aoime, podbiegłam do niej i przytuliłam ją.
- Aoime.. cieszę się, że Cię widzę !
Cieszyłyśmy się we dwie jak głupie. Wieczorem odwiedziłam Shadow'a, który już spał. Wskoczyłam na niego i pocałowałam w policzek.
- Shadow'kuu... - mruknęłam. - Nie śpij skarbie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz