poniedziałek, 4 listopada 2013

(Wataha Mroku) Od Aurory

Z zadowoleniem wracałam ze spaceru gdy usłyszałam czyjeś nieludzkie krzyki. Zatrzymałam się i nasłuchiwałam jakiś czas, głos wyraźnie było słychać z jaskini tego bezczelnego szczeniaka, Minsa. Czyżby zdradził Emily, a ona postanowiła mu się za to odegrać..? A może to ktoś inny. Skierowałam się w tamtą stronę i zobaczyłam Love uciekającą w popłochu z groty gdzie mieszkał basior. Trochę zdębiałam ale weszłam do środka, gdzie już śmierdziało krwią. Skrzywiłam się gdy zobaczyłam pozostałości godności chłopaka, ale jednocześnie pojawiło się jakieś dziwne zadowolenie. Dopiero później złość.
- Kto.. - zacisnęłam pięści - Śmiał.. wykastrować go beze mnie!? - krzyknęłam zirytowana - Teraz taka okazja się nie powróży! Ktoś odebrał mi mój sens życia... Mój egzystencjalny cel! - spojrzałam na niego i zaczęłam pocierać sobie podbródek w głębokiej zadumie - Chociaż.. - uśmiechnęłam się - Jest jeszcze coś.. - wybiegłam z jaskini, wzięłam wiadro ze swojej i pobiegłam nad rzekę.
Zaczerpnęłam krystalicznie czystej wody i wróciłam nad półmartwego delikwenta, po czym całą zawartość znalazła się na jego pustym łbie.
- Aaa! - krzyknął zszokowany - Co jest?!
- Witaj - uśmiechnęłam się - Jak się czujemy po dość specyficznej operacji..? - jego mina była nieziemska, naprawdę dziwiłam się, że ci którzy wpadli by przyjść do Minsa oszczędzili sobie jego reakcji po tym wszystkim - Swoją drogą.. - usiadłam zadowolona obok niego gdy ten badał się wzrokiem - Na dworach królewskich specjalnie kastruje się chłopców by mieli taki piszczący głos.. kastraci się nazywają - spojrzał na mnie poważnie wytrącony z równowagi (o ile stan w którym był można nazwać tak delikatnie) - Ja zawsze osobiście lubiłam chórki.. - ciągnęłam z rozbawieniem - Czy mógłbyś coś dla mnie teraz zaśpiewać?
- Wypchaj się! - krzyknął.
- Do ciebie do chyba jeszcze nie dotarło, że wiesz...  - uśmiechnęłam się lekko - Jesteś teraz troszkę niesprawny..
- Aurora!? - wydarł się - Wynoś się..!
- Kto ci to zrobił..? - spytałam - Chciałabym wysłać im bilecik w którym napiszę, jak to dobrze, że są na tym świecie ludzie którzy walczą z ludzką upadłością..
- Sama jesteś.. upadła! - zostałam dosłownie wykopana z jaskini.
- Czy mam iść po Emily..? - spytałam jeszcze na odchodnym - Ona pewnie bardzo chętnie cię teraz... - dostałam po łbie jedną z jego części ciała, więc jak oparzona wyniosłam się stamtąd.
Ślady krwi prowadziły w różne strony, mogłam zgadnąć że napastników było trzech.. nie rozdwoję się, a na pewno nie roztroję. Zatem by nie czuli się obrażeni, nie pójdę gratulować żadnemu z nich: żeby nie było, że kogoś dyskryminowałam.
Słoneczko świeciło bardzo ciepło, motylki fruwały, ptaszki śpiewały. No właśnie, ptaszki.. teraz będzie mi się kastracja śniła po nocach.. jak śmiali dokonać tego bez Gammy..! Toż to podłe z ich strony! Sama ich wykastruję! Nagle przede mną zaczął się kotłować dziwny dym, więc skryłam się za kamieniem (skąd! Wcale się nie bałam to tylko tak.. jakby co) i obserwowałam to co się działo. Nagle mgła zniknęła a świat wokół zalało białe światło. Zasłoniłam oczy dłonią by nie popsuć sobie wzroku i spojrzałam na postać która stała teraz na polanie. Była to wysoka kobieta o bladej cerze, jasnych włosach i bladych jak u umarłego ustach. Jej suknia również była biała. Cała postać lśniła dziwną poświatą, a oczy pozbawione były tęczówek i źrenic. Było tylko białko.
- Wtaj Auroro.. - rzekła ciepło a kąciki jej ust wygięły się w delikatnym uśmiechu - Podejdź bliżej.. - wykonała gest ręką.
Wstrzymałam oddech i zbliżyłam się do dziwnej istoty, mimo iż jaśniała bił od niej chłód.. jak od lodu który połyskuje w promieniach zimowego słońca.
- Jestem Selene.. bogini światła księżycowego. - uniosłam brew.
- Ojej.. - uśmiechnęłam się  - Jestem wybrańcem bogów!!
- Wszystkie Alfy z Forever Young mają swoich patronów.. - zauważyła, a mój zapał ostygł - Poza tym owszem, wybrałam Ciebie ponieważ ukochałaś sobie nocne niebo..
- Zatem czegoś chcesz! - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na nią pytająco.
- Tak - przewróciła oczami - Zgadłaś.. potrzebuję cię. Ale za to ofiaruję ci moje wstawiennictwo w razie gdybyś przegrzebała coś co będzie wymagało.. sądu przed innymi bogami.
- Jestem grzeczna.. - rozłożyłam ręce - Nigdy nie będzie takiej sytuacji!
- Pewności nie masz. - uśmiechnęła się - Więc wsiadaj i nie jęcz.. - zza moich pleców wyłonił się śnieżnobiały wierzchowiec.
- Czy to nie aby uprowadzenie..?  -spytałam a ona uniosła brew - Jednorożec! - krzyknęłam i wskoczyłam na konia tuląc się do jego szyi - Nazwę cię.. Ananas..
- To nie jest jednorożec, Aurora.. - Selene pokręciła głową.
- Ale może być w mojej wyobraźni..! - powiedziałam nie przestając się tulić do ogiera.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz