W zupełnej samotności szedłem przez las ze spuszczonym łbem. Od kilku dni z nikim nie zamieniłem słowa. Niby członek watahy, a nic się nie zmieniło.
Dobity trochę przytłaczającą samotnością usiadłem z ciężkim tyłkiem na ziemi i przybrałem ludzką postać. Wtedy ni stąd, ni zowąd wszystko wokół stało się jakieś dziwne. To już nie było Forever...
Zerwałem się na równe nogi, słysząc za sobą kilka syknięć. Ciężko mi było złapać kontakt z tutejszymi dziwnymi roślinami, udało się jednak dogadać z częścią. Otoczyłem się, rozglądając dokoła.
Powoli ruszyłem przed siebie spokojnym marszem. Przybrałem na wszelki wypadek postać wilka i poszedłem w "kłus". Nie trzeba było długo czekać na rezultat. Po chwili wyskoczyły na mnie dwa bazyliszki.
-Kurwa mać...-warknąłem w myślach, odwracając wzrok. Oplotłem jedną z roślin oczy i zdałem się na wszystkie pozostałe zmysły, wytężając je maksymalnie. Usłyszałem zbliżające się kroki od przodu, co gorsza tutejsze pnącza niewiele dały, okazały się mniej wytrzymałe. Rzuciłem się na bydlaka przede mną, wbijając zęby w jego gardło. Nie padł jednak, zdążył mnie odepchnąć pod nogi drugiego. Pisnąłem odruchowo, czując cierń wbijający się w poduszkę prawej łapy, obnażyłem kły i skuliłem się. Nagle jeden z lizardów złapał mnie jak szczeniaczka za skórę na karku, spróbował podnieść, ale ja już nie mam dwóch miesięcy. Szybkim ruchem szarpnąłem jego rękę, odrywając z trudem kawałek mięsa. Od drugiego dostałem w potylicę, a wszystko wokół zaczęło blednąć. Zakręciło mi się w głowie i straciłem przytomność.
_
Lizard podniósł Phantoma wysoko nad ziemię i wyciągnął nóż, sycząc wściekle. Przyłożył go do brzucha wilka, drugi powstrzymał jego kolejny ruch.
-Ssssosssstaaaaw. Dowódsssa mussssi ssssobaszyśśśś.-powiedział. Pierwszy opuścił rękę i pociągnął basiora po ziemi wgłąb lasu.
<...ktokolwiek poratuje biednego, zapomnianego przez wszystkich Phan'a? ;-; >
*dopisek od Ao - Aurora, ruszaj, chłopa drugiego nie znajdziesz, starucho!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz