Pomogłem Aoime uporać się z lizardami. Nagle zza krzaków wyszła Demira.
Pogadała trochę z Aoime po czym schyliła się. Zauważyłem,że jakiś lizard
celuje do nich z łuku. Ja drasnąłem go w rękę a Ao dokończyła dzieła.
Kilka minut później oddaliłem się od dziewczyn. Biegłem przez las
szukając wroga. Po kilku minutach biegu znalazłem się na jakiejś
polance. Było cicho....zbyt cicho. Nagle zza drzew wyskoczyło 4 lizardów. Była to zasadzka. Rzucili się wszyscy na mnie. Trzech jaszczurów trzymało mi ręce a czwarty chciał mi odciąć głowę. Na
szczęście chybił i przejechał mi po policzku i oku. Na szczęście nie
uszkodził a przeciął tylko brew i skórę która chroni oko. W
ostateczności pokonałem grupę która zastawiła na mnie pułapkę. Miałem
tylko problem z orientacją bo krew zalewała mi oko i nie wiedziałem za
dobrze. Nagle doszły do mnie rozmowy Ao, Brisingera i Alexa. Zacząłem
biec w tamtą stronę. Stali nad strumykiem.
- No witam-powiedziałem
- Jezus Maria co Ci się stało?! wrzasnął Brisinger
- Nie pytaj? powiedziałem podchodząc do strumyka
Oddarłem sobie kawałem koszuli po czym zamoczyłem ją w wodzie. Zacząłem czyścić ranę
- Brisinger miałbyś coś na to? spytałem
- Mam eliksir z mięty rdzawej.
- Chodziło mi o bandaż.
- Aaa no to nie mam.
- A chociaż sznurek.
- To mam-powiedział
- Dawaj
Oddarłem więcej koszuli i zawiązałem na ranie.
- Noo to co robimy? spytałem
- Na pewno nie chcesz eliksiru? spytał Brisinger
- Nie dzięki-odpowiedziałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz