Trening dawno skończony, siedziałam w Jaskini Zagubionych Dusz i patrzyłam jak deszcz obmywa ziemię i krople leniwie skapują na dół. Wystawiłam rękę i natychmiast ją cofnęłam, woda była lodowato zimna, a i ja poczułam chłód. Wróciłam do siebie po coś ciepłego. Nie zdążyłam otworzyć szafy, bo wpadł Mins. Cały zdyszany.
-Aoime, jest sprawa. - rzucił na wstępie.
- Jaka?
- Znalazłem obóz jakieś obcej rasy. I raczej nie są przyjaźnie nastawieni.
- Gdzie?
- Pięć minut drogi po przekroczeniu granicy.
- Pokażesz mi to?
- Spoko.
I poprowadził mnie w to miejsce, a widok obozu i tych stworów mocno mną wstrząsnął. O co tu chodzi? Nemezis i inni bogowie powinni ich wygnać, skoro sami podarowali nam te tereny. Naprawdę, nic nie rozumiałam.
- Widzisz? - wyrwał mnie z zamyśleń Mins.
- Tak. - przyznałam smętnie.
- Co robimy?
- Nie wiem.
- Pozwól mi zebrać kilku kumpli i rozprawić się z nimi.
- Nie. Idź do Shadowa i Kiche i powiedz, że mają być u nas w jaskini.
- A reszta alf? - dopytywał się.
- Ja się nimi zajmę. - lekko podniosłam kąciki ust.
Pierwsza przyszła Kiche, przytuliła mnie i... szczerze? Ulżyło mi niewyobrażalnie. Nadal mi na niej zależało i byłam wdzięczna, że się nie gniewa. A ja powinnam dostać porządnie w łeb, żeby mi się odwidziało romansować z osobami pokroju Shadowka. O wilku mowa. Wszedł ze swoim grymasem do jaskini i rozejrzał się z pogardą po pomieszczeniu. Gdy zobaczył Kiche, na jego twarzy zawitała odrobina radości i światła, a potem uśmiech wkradł mu się na usta. Tego nie widzi się codziennie. Nie mieliśmy dużo czasu na wymienianie chamskich uwag, gdyż zaraz przyszła reszta, włącznie z Brisingerem i Elspeh. Włożyłam mu do ręki zwój papieru i uśmiechnęłam się znacząco.
Alfy były dość przyjaźnie nastawione, no może poza tą nową. Wszyscy sprawie znaleźli się u nas, odprawiłam Minsa i przejechałam wzorkiem po innych. Zaczęłam nerwowo krążyć po pomieszczeniu.
- O co chodzi? - spytał nerwowo Shadow.
- O to, że mamy sąsiadów. - mruknęłam.
- Jak to? - zdziwił się Alex.
- Byłam, widziałam. Pięć minut od granicy mają obóz. Nie są podobni do nas. I nie wyglądają na takich, którym w głowie spokój i przyjaźń. - zatrzymałam się i dodałam. - I śmierdzą.
Kiche parsknęła.
- Co zamierzasz z tym zrobić, o pani? - spytał kąśliwie Shadow.
- Myślałam o zaatakowaniu ich i wypłoszenia z naaaszyyy... - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż portal otworzył nam się nad głowami i przeniósł na Olimp. Upadliśmy na ziemię. Przetarłam ręką oczy i stanęłam na nogi, rozejrzałam się po okolicy. Przede mną stała Nemezis.
- Co to ma znaczyć?! Żądam wyjaśnień! - byłam wściekła.
Wystukiwała palcem rytm na swojej ręce, denerwując mnie do granic możliwości.
- Gadaj kobieto, co ma znaczyć! - rzucił się Shadow.
- Spokojnie kochanieńki. - rzuciła go na ziemię jednym machnięciem palca.
- Nemezis. - spróbowałam jeszcze raz spokojniej. - O co tu chodzi?
Uśmiechnęła się, a jej wyraz twarzy mówił "grzeczna dziewczynka".
- Tu? Otóż Bogowie chcą sprawdzić, czy jesteście godni nadal tu mieszkać.
- Jak to godni? Pomagaliśmy wam wiele razy!
- Wiem, nie jest to mój pomysł. Chodzi też o rozrywkę. Będziecie walczyć z tymi, których widziałaś o Forever. Zasady walki wyjaśnimy wam na miejscu, to jest na stadionie. Przygotujcie się, zaraz będzie teleportowana reszta waszej krainy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz