-Bris!- krzyknął Alex.
Skierowałem się w stronę brata.
-Walczmy razem. Nie chcę żebyś tak od razu zginął.- powiedział z drwiną w głosie.
-Dzięki, ale dam sobie radę.
-Chodź.
Popatrzyłem chwilę na Alastaira, jednak potem kiwnąłem głową na tak. Dodatkowe ręce do walki się przydadzą, a i ja też mam pomoc to zaoferowania.
-Ruszajmy.- powiedziałem.
Ruszyliśmy w głąb lasu. Alex wyglądał tak jakby chciał wszystko zamrozić tylko kiwnięciem palca. Szliśmy w ciszy.
-Trzeba będzie jeszcze zgarnąć Ao przy najbliższej okazji.- przerwał ciszę alfa Wody.
-Ona poszła chyba sama. Nie widziałem jej już jak do Ciebie szedłem.
-Chyba tak. Musimy ją znaleźć. Razem mamy większe szanse.
Przytknąłem. Alex skrzywił się i nagle pchnął mieczem w krzaki. Zrobił krok do tyłu i okazało się że trafił Lizarda prosto w serce. Teraz wisiał sobie bezwładnie na jego klindze. Wyszarpnął ją z trupa. Z ciała nie wypłynęła ani jedna kropla krwi. To była wina ostrza Alexa. Przebijając Lizarda tym samym go zamroził. Ja stałem tylko i przyglądałem się temu wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami. Nawet nie spodziewałem się, że ten śmierdziel tam siedzi.
-Chodźmy dalej.- Mruknął.
Nic nie mówiąc ruszyłem za bratem. Byłem pod wrażeniem jego zdolności. Jednym ruchem zabił wroga. Może kiedyś i ja będę taki... Nagle Alastair zrobił groźną minę.
-Uważaj!!- krzyknął
Nie zdążyłem zorientować się co się dzieje. Chciałem wyciągnąć miecz, jednak przy moim gardle zalśniła wąska klinga jaszczurzego, a dokładniej smoczego, miecza.
-Nie ruszaj się,-Mówił do Alexa.-albo twój towarzysz zginie.-powiedział ochrypłym głosem.
Z zaskoczeniem odkryłem że symbol na moim nadgarstku świeci. Co prawda nie tak mocno jak wtedy kiedy wykluwała się Aida, jednak poświata była widoczna. Pewnie przez smocze geny w tej odmianie Lizardów.
<Alastair uratujesz brata?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz