niedziela, 10 listopada 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Dzień w dzień ćwiczyłam i ćwiczyłam oraz jeszcze raz ćwiczyłam posługiwanie się bronią, którą posiadam. Owszem, potrafiłam celnie ją trafiać, ale zamierzałam ćwiczyć, póki nie przestanę chybiać strzelając z łuku, ponieważ w przyszłości może mi to uratować moje życie...
Podobnie, jak walka moimi mieczami, dlatego nie kręciłam się przeważnie w pobliżu watahy.
Nagle dostałam wiadomość w głowie od Aoime. Nie lubiłam, kiedy to robiła, ale nie narzekałam, bo czasami mogłyby mnie ominąć ważne wieści, ponieważ nie miałaby czasu za mną biegać, by mi je przeszkadzać.
 ~ Mam do ciebie prośbę ~ oznajmiła. ~ Jako, że nie za często bywasz w watasze, nawet jeśli jesteś Betą to mogłabyś mi zrobić coś poza jej terenami?
 ~ Pewnie i bym mogła ~ odparłam. ~ A coś się stało?
 ~ Nowa Alfa w Watasze Wody prosiła nas o przysługę ~ zaczęła.
 ~ Alastair, takk? ~ Przypomniałam sobie.
 ~ Owszem ~ potwierdziła. ~ Jedna z wilczyc wody podobno jest opętana, albo pod wpływem, jakiegoś uroku, jeśli mogłabyś tam zajrzeć i spróbować jej pomóc, byłabym wdzięczna. Ja nie mogę.
 ~ Dobra ~ powiedziałam po chwili wahania. ~ W sumie i tak nic ważnego nie robię, czego nie mogłabym wykonać później. To zajmę się tym. Nara.
Podświadomie odczułam, że przestała interesować się moim umysłem, więc westchnęłam ciężko i odesłałam moją broń do innego wymiaru. Łuk i dwa miecze natychmiast zniknęły i uznałam, że ta właściwość mojej broni jest bardzo przydatna, a następnie zamieniłam się w wilka i pobiegłam w stronę terenów watahy wody.
Dotarłam tam dosyć szybko i zatrzymałam się na chwilę przed jaskinią. Faktycznie coś było nie tak. Wyczuwałam tam mroczną energię i chociaż się jej nie bałam, to wiedziałam, iż powinnam być ostrożna, to coś na pewno nie pałało do mnie przyjaznymi uczuciami, podobnie jak ja do tego.
Po chwili wahania weszłam.
 - Wzywał ktoś specjalistkę od opętań? - Zapytałam uśmiechając się.
Wiedziałam, że niektórym wilkom przyda się trochę otuchy. Skoro ktoś potrafił sobie żartować, to oznaczało przeważnie, iż sytuacja nie jest tak beznadziejna.
 - Ano. Owszem - odparł Alastair. - Ale ciebie się nie spodziewałem.
 - Mi też ciebie miło widzieć - odparłam wywracając oczami. - A teraz pozwól mi zerknąć na pacjentkę.
Nic nie odparł, ale miałam dosyć dziwne wrażanie, że powstrzymywał się od jakieś złośliwej uwagi w stosunku do mnie i moich umiejętności. Phi. Zobaczy na co mnie stać.
Podeszłam pewna siebie do wilczycy i po chwili uśmiech mi zrzedł.
 - Nie wygląda to jakoś poważnie - stwierdziłam z zafrasowaniem. - Ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Ciekawe - mruknęłam ostatnie słowo zamyślona.
Ciekawe co mogło wywołać takie objawy.
 - Czy miała jakiś kontakt z duchami? - Spytałam Alastaira, który stanął obok mnie. - Jest szamanem?
 - Tak - potwierdził moje przypuszczenia. - Domyślam się, że to ma jakieś znaczenie.
 - Skoro posiada umiejętności kontaktu z duchami - mówiłam bardziej do siebie, niż do niego zastanawiając się czego padła ofiarą. - To miała styczność również z tymi mniej dobrymi, podejrzewam, że któryś ją zaatakował.
 - Więc? - Ktoś zapytał.
 - Więc zaatakował jej umysł i spróbował przejąć nad nią kontrolę. Plan zszedł na psy, ponieważ każdy, jakikolwiek szaman zna podstawy obrony przed opętaniami ze strony duchów, ale w przypadku, gdy jest potężniejszy nie zawsze udaje się ochronić całkowicie przed jego działaniem, co nie zmienia faktu, że jest niezła. Wyczułam energię tej istoty, zanim weszłam do jaskini. Musi toczyć wciąż ciężką walkę nie pozwalając przejąć nad sobą kontroli. A teraz pozwólcie mi działać - zamknęłam oczy. - Chciałabym przyjrzeć się bliżej temu duchowi, nim go wygonię, jest w końcu niecodziennym zjawiskiem, nawet na naszych terenach, gdzie błąka się nie jeden, i nie dwa duchy.
Skupiłam się i teraz wyraźnie wyczuwałam energię duchową osób wokół mnie i pozostałych istot bez ciała. Normalnie co prawda nie musiałam zamykać oczu, by ją ujrzeć (po prostu ją ignorowałam), ale w tym przypadku nie musiałam obserwować okolicy.
Było ich zaskakująco dużo - stwierdziłam w myślach ze zdziwieniem. - Ale nie wszystkie mają złe intencje.
Teraz przyjrzałam się umysłowi wilczycy. Był dziwnie zapieczętowany i gdy za pierwszym razem spróbowałam sforsować barierę nie udało mi się, ale odkryłam, że ona jej nie założyła, czyli musiała być to robota tego, który ją opętał. Za drugim razem poszło mi już lepiej i poczułam, jak słabnie, a za trzecim razem po tej barierze nawet śladu nie było.
Duch spróbował uciec i trochę mnie tym zaskoczył, jednak jego energia była zbyt natarczywa, by mogła się przede mną ukryć. Nim zdołał się ukryć dopadłam go i siłą woli zmusiłam do posłuszeństwa, by przez chwilę się nie ruszał, a potem spróbowałam ogarnąć jego cele i intencje, co nie było takie łatwe. W końcu uznałam, że nie będę tego dłużej ciągnąć i go unicestwiłam.
Otworzyłam oczy i zapytałam:
 - Ile mi to zajęło?
 - Około 15 minut - odparł Alastair. - I co?
 - Jest zmęczona, ale powinna się niedługo wybudzić - wyjaśniłam. - Na jej miejscu radziłabym, jednak bardziej uważać w przyszłości, ponieważ zawsze może coś kogoś zaatakować drugi raz. Duchy są, jak chwasty, nigdy nie można ich się do końca pozbyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz