wtorek, 19 listopada 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

 - Można by spróbować znaleźć jakieś zwierzęta, bo na samych roślinach to my nie wyżyjemy. - zaproponowała.
Kiwnęłam głową i na jakiś niewidzialny znak zmieniłyśmy postać. Miałam lepszy węch i słuch, więc łatwiej było wyczuć wroga. Z drugiej strony, ten odór był odurzający i tęskniłam za naszym powietrzem. Trudno było wyłapać woń zwierzyny. W końcu wyłapałyśmy delikatny zapach jeleni. Ruszyłyśmy go szukać. Rozczarowałam się trochę widząc nie dorodnego jelenia pokrytego sierścią, a pokrytego łuskami, a i ten błysk w oku był inny.
- Atakujemy je? - spytała cicho.
- Raczej nie ma innego wyjścia, bo druga taka okazji może się nie powtórzyć. - odpowiedziałam.
- Która?
 Rozejrzałam się między nimi i wybrałam tego na uboczu, wyglądał na słabego.
- Tamtą.
Czaiłyśmy się między drzewami, zmniejszając odległość, kiedy byłam naprawdę blisko, Dem okrążyła go i nakierowała na mnie, a ja skoczyłam na nie i rozszarpałam mu gardło. Zawlokłyśmy zwierza do obozu.
 - Idziemy poszukać teraz jakiś owoców? - spytała.
- Sęk w tym, że nie wiem, czy owoce tutaj są jadalne. Nie znam się na roślinach. Myślę, że to nam starczy na chwilę obecną. Poza tym - ciągnęłam dalej - potrzebuję odpocząć.
Przytaknęła i usiadła obok mnie.
- Co teraz?
- Teraz? Zdaje mi się, że jakoś upieczemy mięso, prześpimy się i ruszamy dalej. - oznajmiłam.
Z lasu przyszedł Mins z jakimś gościem. Podobno był jego bratem. Pozwoliłam mu zostać, w grupie siła, jak to mówią. Rano pewnie i tak się rozdzielimy. Zostawiłam wszystkich przy ognisku, patrzyli się z głodem na przypiekające się mięso. Czułam Aurorę. Czemu się tu włóczy sama?
- Aurora. - zawołałam. - A gdzie masz swojego Romeo?
- Poszedł pół-żywy szukać jakiegoś zielska, które rzekomo ma mu uratować życie.
- Co? Dlaczego nie szukasz tego zioła razem z nim?
- Bo uciekł. Nie chciał mnie tam. - wyglądała na bezradną.
- Myszo... wylałam na nią trochę lodowatej wody ze strumienia. - Pobudka! On może tam gdzieś zdycha, a ty tu sobie leżysz!
- Nie zdycha. Gość jest ode mnie 108 lat starszy.
- Rób co chcesz. Ale ja bym ci radziła go szukać.
Jak się obejrzałam, już jej nie było. Miałam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie. Docierało coraz mniej słońca, a ja zaczynałam ziewać. Usiadłam skulona gdzieś obok Alexa i zwyczajnie odpłynęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz