Właśnie ruszaliśmy, gdy z krzaków wyszła Charlie. Miałam jednak ciche marzenie, że tym razem będę sama z Alexem.
- Cześć wam... - przywitała się nieśmiało.
- O, cześć Charlie. Postanowiłaś wrócić? - spytałam.
- Tak, tęskniłam za FY.
- Skoro już jesteś to pomożesz nam uporać się z tymi Lizardami. - oznajmił Alastair.
- No dobra, w sumie to po to przyszłam. Sama bym z nimi nie dała sobie rady.
Spojrzał na mnie, uśmiechnął się w ten specyficzny sposób i ruszyliśmy przed siebie. Żadną niespodzianką nie była wizyta tych gadzin. Żadną niespodzianką nie jest również fakt, iż większość z nas walczy lepiej i używa mózgu, chociaż nie wiem, jak nikły by był. Ale używany.
Szliśmy na zachód, gdy otoczył nas wir ametystu, poczułam też zapach lawendy. Nemezis stanęła przed nami, robiąc wrażenie przed Charlie.
- Witaj, Nemezis. - przywitałam się z szacunkiem.
- Witajcie. Możecie wracać. - odpowiedziała.
- Co? - spytałam oszołomiona. Jeszcze do mnie nie dotarło.
- Rozwaliliście wszystkich, bogowie nieźle się wkurzyli.
I wtedy z krzaków wyskoczył jaszczur, Nemezis użyła jakiegoś czaru i gadzina pluła krwią.
- No, teraz wszystkich. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czyli, wszyscy możemy wracać do Forever?
- Tak. Za chwilę wszystkich żywych mieszkańców waszej krainy przeniesiemy tam, skąd jesteście.
Alex złapał mnie za rękę, przymknęłam oczy, by nie czuć czasoprzestrzeni, strasznie nie lubiłam tego sposobu podróży.
Gdy upadłam na zimną ziemię, miałam ochotę piszczeć z radości. Spojrzałam w niebo, a na nos upadł mi pierwszy płatek śniegu, za nim podążali już jego pobratymcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz