czwartek, 21 listopada 2013

(Wataha Ziemi) Od Devona

Chciało mi się spać,pic,jeść i ...nieważne.Nie wiem ile już tak biegłem,ścigany przez tych cholernych sługusów mojej byłej.Boże,jak ja nienawidzę blondynek...Ta była jeszcze bardziej upierdliwa od mojej matki,którą sprzedałem na bazarze jak miałem 10 lat.Tak właściwie to czego się czepiała?! Zdradziłem ją tylko z jej siostrą,kuzynką i...no tak...z matką też.Mniejsza z tym.
Teraz musiałem tylko uciec przed moją watahą,która chciała mnie zmusić do tak haniebnego czynu jak wyjście za mąż,za córkę Alfy.Małżeństwo nie jest dla mnie,ja muszę być wolny.WOLNY niczym ptak. Oh,jaka cudowna metafora.
Oglądnąłem się do tyłu,ale nie zobaczyłem za sobą mord tych kretynów.Świetnie,zgubiłem ich.
Nie zdążyłem się zbyt nacieszyć moim szczęściem,bo poczułem zapach innych wilków.Byłem pewien,że wszedłem na tereny jakiejś watahy,a z tego co wiedziałem,najprawdopodobniej znajdowałem się teraz w krainie Forever Youn.Już miałem iść,zapoznać się z tamtejszą płcią piękną,kiedy nagle coś mną zdrowo szarpnęło.Moment później stałem już na Olimpie,a wokół mnie materializował się tłum innych wilków.Zeus paplał coś z czego zrozumiałem tylko,że mamy się zabijać,a za chwilę stałem już w lesie.Coś oślizgłego złapało mnie za ramię,ale ja w porę złapałem swój miecz z platyny i nawet nie patrząc wbiłem ostrze w oko napastnika.Jej,to coś było serio ohydne! No i waliło od tego gorzej niż od skunksa.Skrzywiłem się i szybko oddaliłem się od poczwary.Nie musiałem długo czekać, bo rzucił się na mnie kolejny brzydal,którego tym razem powaliłem na ziemię łamiąc mu kark.Za drzewem wyczułem innego osobnika i powoli zakradłem się do niego od tyłu.Zgodnie z moją zasadą :Nikomu nie wbijam noża w plecy,przebiłem gościa na wylot moją zaciśniętą pięścią.Dopiero gdy padł martwy na ziemię,zorientowałem się,że to chyba jeden z tych "dobrych". Ojć. Nie żeby mnie to jakoś bardzo ruszyło.Wzruszyłem ramionami i ruszyłem dalej.Hmm...Z tego co zrozumiałem,to mieszkańcy Forever walczyli z Lizardami o krainę.O,jaki szczęśliwy zbieg okoliczności!Skoro tu jestem,to znaczy,że bogowie uznali mnie już za jednego z nich.Czemu więc z tego nie skorzystać? Uśmiechnąłem się sam do siebie i poszukałem umysłem jakiejś Alfy.Najbliżej mnie znajdowała się alfa ziemi.Może być.Skierowałem się w stronę,gdzie najprawdopodobniej mogłem znalezć Kiche.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz