piątek, 15 listopada 2013

(Wataha Ognia.) Od Brisinger'a.

Smoczy Lizard wypuścił mnie i padł na kolana. Z krzaków wyszła Aoime wraz z nieznaną mi waderą.
-Demiro, dokończ.- powiedziała Aoime.
Tamta czyniła honory, a Alfa Mroku podeszła do Alexa, złapała go za rękę i pocałowała.
-A właściwie, skąd się tu wzięłaś?- powiedziała do wadery.
-Dajmy im chwilę.- powiedział Alex, po czym odeszliśmy na bok.
Mały sparing z bratem utrwalił wiadomości co do postawy. Alex kilka razy mnie poprawiał. Tamte rozmawiały jeszcze chwilę, po czym wróciły do nas. Zauważyłem że na rękawie Aoime widnieje duża plama krwi.
-Aoime, ktoś cię zranił?
-Tak... Ale to tylko drobnostka.
-Pozwól że ja to ocenię.
Wadera podciągnęła rękaw. Na ręce Alfy Mroku była rana otwarta długa na 20 centymetrów.
-Oho. Ładna rana.- powiedziałem.
-Nie jest chyba tak źle.
-Ty się słyszysz? Ona ma z 20 centymetrów! Nie ruszaj się. Zaraz jej nie będzie.
Zabrałem się za leczenie. Przyłożyłem dłoń do ręki Ao. Chwila skupienia i po ranie.
-Dzięki.- powiedziała.
-Ruszamy dalej? – spytał Alastair.
-Tak.– mruknęła Ao. Demira odeszła w las.
-A tej co?- zapytałem.
-Woli samotność. –odpowiedziała Alfa Mroku.
-Mhm.
Poszliśmy dalej. Po drodze znalazłem kilka znajomych mi roślin. Trujących roślin. Schowałem je do torby. Z pewnością się przydadzą. Po jakimś czasie znaleźliśmy wąski strumyk. Woda zawsze się przyda.
-Ma ktoś ze sobą jakiś bukłak, albo butelkę?- spytała Ao.
-No.. Ja mam, ale z eliksirem z mięty rdzawej.
-To co robimy?- spytał Alex.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz