czwartek, 4 kwietnia 2013

(Wataha Ognia) od Sunshine

Lupusy zginęły. Dlatego wraz z moją watahą mogliśmy wrócić na nasze tereny. Droga powrotna zajęła nam cały dzień, zapewne dlatego, że szliśmy dość powoli. Gdy już byliśmy w jaskini, wszyscy położyli się spać, w tym ja. Spałam dosyć długo, bo gdy obudziłam się wszystkie inne wilki już wstały. Było już po południu. Rany, czy ja zawsze tak długo śpię? Ale jedna rzecz mnie zdziwiła. Nikt ze sobą nie rozmawiał, wszyscy wymieniali pomiędzy sobą dziwne spojrzenia. Coś się stało, ale nie wiedziałam co. Gdy wstałam wszyscy spojrzeli się na mnie, jakbym im w czymś przeszkodziła.
- Nie musicie cały dzień siedzieć w jaskini, pozwiedzajcie okolicę. - Powiedziawszy to, wyszłam z jaskini i udałam się do wulkanu. Nie wiem dlaczego ale, lubiłam tam przebywać. Po drodze obserwowałam okolicę, kraina o tej porze roku, czyli jesieni, wyglądała fantastycznie. Zwierzęta szykowały się do snu zimowego,a niektóre wyruszały w podróż. Nie za bardzo mnie to interesowało, może jakoś bardzo nie lubiłam zwierząt, po prostu mi nie przeszkadzały. Gdy dotarłam na miejsce mojej podróży, słońce zaczęło chować się za horyzont. Doszłam do wniosku, że zamiast wracać do jaskini na noc, zostanę tutaj. Tak więc zrobiłam.
W nocy obudził mnie jakiś hałas. Szybko wstałam i udałam się do źródła dźwięku. Doszłam do jakieś polanki, nie było w niej nic niezwykłego. Pasło się tam kilka łań, które patrzyły na mnie z ukosa. Chciałam już wrócić na moje poprzednie posłanie, ale nie mogłam. Coś jakby przyciągało mnie do tej polanki. Patrzyłam się na pasące się łanie, gdy nagle jedną z łań trafiła strzała, a reszta łań pouciekała. Zaniepokoiło mnie to, dlatego głębiej weszłam na polankę. Stała na niej kobieta, ludzka kobieta. Posiadała ona ciemne lekko kręcone włosy, które miała związane w tak nazywany koński ogon. Oczy miała duże i zielone, nos miała mały, a usta nie wielkie, ale też ładne. Ubrana była w białą togę, a na stopach miała sandały. Przez lewe ramię miała przewieszony kołczan ze strzałami. Natomiast w prawej dłoni miała łuk.
- Kim ty.. - chciałam się zapytać, ale kobieta mi przerwała.
- Witaj, Sunshine. Jestem Artemida, bogini łowów, lasów, gór oraz roślinności. Postanowiłam być twoją patronką, a przysłał mnie Stwórca. - uśmiechnęła się, po czym kontynuowała swoją mowę - Mam dla ciebie pewien układ. potem dam ci zagadkę, a gdy ją rozwiążesz dostaniesz ludzką postać. Ale to jeszcze nie wszystko. Każda z alfa otrzyma patrona, jak i element zagadki. Ale uważaj tylko najlepsi przetrwają. Reszty dowiesz się w swoim czasie.
Po skończonej mowie bogini zniknęła, pozostawiając mnie sama z pytaniami. Nie wiedziałam co zrobić, dlatego udałam się do jaskini Gorących Marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz