Po pokonaniu mamuta Akatsuki znowu próbował przystawić się do Aoime i szczerze mówiąc nie spodobało mi się to... Miałam wrażenie, że on ma niecne zamiary, ale było jeszcze coś co mnie w tym niepokoiło...
- Łapy przy sobie - niemalże warknęłam, gdy się do niej zbliżył.
- Zazdrosna? - Uśmiechnął się figlarnie, najwyraźniej rozbawiony moją reakcją.
Nagle zamachał mi przed nosem moim stanikiem, a ja, aż zaniemówiłam z wrażenie. Kiedy on zdążył...
- Ale to nie koniec - dodał i pojawiły się w jego rękach również moje majtki.
- Ja... - Wykrztusiłam, kiedy odzyskałam głos. - Zajebie... Ciebie... Zboczeńcu.
Skojarzyło mi się to z pewnym wilkiem w Forever Young, który również był dosyć... Ech, wszyscy wiedzą jaki jest basior zwany Alfą Powietrza, aż wyrwało mi się mruknięcie:
- Kolejny Shadow.
Nie... On jest gorszy od Shadowa.
Zaciągnęłam go do mojej starej groty, która była w takim stanie jakim ją zostawiłam nie licząc warstewki kurzu, która pojawiła się pod moją nieobecność.
- Nie rozglądaj się - zastrzegłam.
- To twój pokój? - Zapytał zaciekawiony.
Nagle przypomniało mi się o tym, że on ma przecież... Ze złością wyrwałam moją bieliznę i już chciałam walnąć go z liścia, ale on się uchylił i uchwycił moją rękę.. Poczułam również uścisk w... Nie zorientowałam się co się stało, bo ogarnęło mnie dziwne oszołomienie.
- Cooo? - Jęknęłam zdezorientowana. - Co ty robisz...?
To dziwne...
Nagle całowałam Akatsukiego. Był to namiętny gorący pocałunek, którym nigdy bym go nie obdarzyła będąc przy zdrowych zmysłach.
- Ty draniu... - Zaatakowałam go prawym sierpowym, a on cicho stęknął.
- Ocknęłaś się? - Zdziwił się. - Twarda z ciebie sztuka, ale to tylko kwestia czasu, nim mi ulegniesz.
- Nigdy... Ci... NIE ULEGNĘ ZBOKU! - Odskoczyłam od niego, gdyby próbował, jeszcze jakiś sztuczek.
Muszę pomówić z Aoime, aby od razu wydalić go z terenu Forever Young. Koniecznie. To jest diabeł wcielony.
- Radzę ci założyć bluzkę - powiedział na odchodne i wyszedł z mojej jaskini.
Chciałam się za nim rzucić i mu jeszcze raz przyłożyć, by wybić te zboczone myśli z głowy, ale moje spojrzenie na siebie starczyło, by mnie ostudzić, ale jednocześnie nakręcić. Nie miałam bluzki... Lepiej by nie rzucić się tak w pogoń na oczach całej Watahy Mroku.
Westchnęłam głośno i zajrzałam do szafek.
Szybko przebrałam się w spodnie, których wzór plamek o różnych odcieniach brązu i szarości doskonale maskował mnie na tych terenach i ciemną bluzkę, a także nałożyłam krzyżyk na łańcuszku i długie rękawice, aż po łokcie w tym samym odcieniu co bluzka.
Ale...
W sumie lepiej go nie śledzić. Może być to dosyć niebezpieczne...
Zwłaszcza, że nie wiem co się wydarzyło.
Jedno jest pewne, cokolwiek tutaj zrobił nie może wyjść poza naszą dwójkę.
Bo go zabiję.
W sumie to i tak zamierzam go ukatrupić, ale to malutki szczegół.
- Kolejny zboczeniec, co? - Westchnęłam siadając przy biureczku.
poniedziałek, 30 września 2013
(Wataha Mroku) Od Charlie
Obudziłam się po nie
wyspanej nocy. Słońce już świeciło. Wstałam i przeciągnęłam się. Wyszłam
przed grotę. Chodziłam od groty do groty i patrzyłam na nie. Wilki
jeszcze spały. Doszłam do groty w której była Emily. Nie znałam jej za
dobrze, ale słyszałam co się działo z nią i Minsem. Wzięłam głęboki
oddech i poszłam do swojej groty smutna. Czułam się samotna. Spuściłam
głowę i weszłam do groty. Zamieniłam się w człowieka po raz pierwszy
odkąd dołączyłam do mroku. Usiadłam i położyłam głowę na kolana.
Zamknęłam oczy i z jednego z nich poleciała mi łza. Otworzyłam oczy i
przetarłam je delikatnie ręką. Znalazłam gdzieś kartkę i ołówek. Od razu
na myśl przyszło mi chwilowe odejście. Nie miałam nikogo dla kogo
mogłabym zostać. Zazdrościłam Emily że ma swojego partnera, ale nie
byłam zła. Wzięłam rzeczy i zaczęłam pisać list do Aoime.
Droga Aoime
Odchodzę, ale nie na zawsze.
Muszę przemyśleć kilka spraw i
wrócę. Mam nadzieje że nie będziesz
na mnię zła. Bardzo dobrze jest w mroku,
ale czuję się samotna. Nie myśl tylko że
będzie ze mną tak jak z Emily.
Charlie
Wzięłam kartkę i
poszłam w stronę groty Aoime. Alfa jeszcze spała, więc położyłam kartkę
obok niej najciszej jak potrafiłam. Wyszłam z jej groty i zaczęłam biec
najszybciej jak potrafiłam w stronę granic FY.
Kiedy
przekroczyłam granice byłam strasznie zmęczona. Słyszałam o pewnej
kopule i postanowiłam ją zobaczyć. Nie miałam już siły, więc
wyczarowałam czarne unipegi które mnie tam zaniosły. Podróż trwała kilka
minut bo unipegi są szybkie. Zobaczyłam ją i zeszłam z unipegów.
Klarisa - Wataha Ziemi
Imię: Klarisa
Wiek: 15
Płeć: wadera
Stanowisko: wojowniczka, łowczyni
Żywioł: Ziemia
Umiejętności
Specjalne: trzęsienie ziemi, uleczanie, biokineza (zdolność rozmawiania
z roślinami), zmiana w zwierzę leśne lub roślinę, wydzielanie pyłków
usypiających
Charakter: miła, agresywna, szczera do bólu,
przyjacielska, pomocna, roztrzepana, czasami skryta, odważna, mądra,
zaradna, odważna, waleczna,
potrafi wpaść w furię, zamyślona,
tajemnicza, uparta, pewna siebie, ma poczucie humoru, wrażliwa,
romantyczna, wesoła, lubi się bawić, życie to dla
niej zabawa i przygoda,
Rodzina: sierota
Partner: zakochana w Kaito
Właściciel: 48752238 (GG)
(Wataha Światła) Od Asivy
Kiedy się obróciłam ujrzałam Matta. Ciekawe po co on tu przyszedł? Usiadł obok mnie tyle, że na innym kamieniu. Ja zapytałam:
- Dlaczego tu przyszedłeś?
- Nie wiem. Chciałem się przejść…- powiedział i chyba nie wiedział co dalej powiedzieć.
- To dobrze, że zrobiłeś sobie spacer- powiedziałem lekko uśmiechając się do niego.
On nie odwzajemnił tego ale nie każdy musi lubić się uśmiechać. Ostatnio jest on jakiś nieobecny, może ma jakiś problem ale nie ma komu go powiedzieć? Zaryzykowałam i zapytałam:
- Czemu ostatnio chodzisz taki smutny?
- Wydaje Ci się, z resztą nie muszę Ci mówić.- odpowiedział widać lekko zły.
- Dobrze, tylko pytałam- odrzekłam zawiedzona.
Siedzieliśmy w ciszy. Szczerz nie lubię w takim stanie siedzieć więc postanowiłam rozruszać się trochę i zmieniłam się w gryfa i podleciałam w powietrze. Matt się trochę zdziwił i widać był zaskoczony. Ja krążyłam nad cała polaną. Nocne powietrze jest takie rześkie. Swobodniej się lata. Obróciłam głowę w stronę Matta i wtedy mi się przypomniało jak się poznaliśmy. Coś we mnie tknęło i wylądowałam tuż przed nim. Zmieniłam się w człowieka. On stał jak zdębiały, sam nie wiedział co się stało. Patrzyłam się mu w oczy a on mi. Szybko jednak się ocknęłam i powiedziałam:
- Wiesz, zaczęłam się tak zastanawiać i doszłam do wniosku, że tobie wszystko mówię chociaż wiem, że mnie nie lubisz.
- Zauważyłem, skąd masz przekonanie, że Ciebie nie lubię?- zapytał.
- No wiesz, trudno nie zauważyć.- odpowiedziałam.
Widać był odrobinkę zawstydzony. Czasami powinnam trzymać pysk na kłódkę. Cóż czasu nie cofnę.
Znowu cisza ale tym razem zmienię to na zawsze. Ponownie zmieniłam się w gryfa i wzięłam chłopaka za ramiona. Wyrywał się ale ja nie odpuściłam, trzymałam go nadal. Jak byłam nad jakimś źródełkiem to go wypuściłam. I sama do niego wskoczyłam. Po prostu sama nie wiem nie mogłam się powstrzymać aby to zrobić. On się wynurzył, bałam się, że zaraz na mnie na wrzeszczy ale on zaczął się śmiać. Ja też się śmiałam. Zaczęliśmy się ochlapywać . W końcu wykończeni wyszliśmy z wody. Położyliśmy się mokrzy na trawie i patrzyliśmy się w niebo.
Kiedy się na patrzyliśmy zmieniliśmy się w wilki. Ganialiśmy się po całej polanie. Tym razem brykaliśmy we dwójkę ładne 3 godziny. Wyczerpani położyliśmy się pod jakimś drzewem. Sama nie wiem czemu wtuliłam się w jego futro. Przespaliśmy tak cała noc.
On rano powiedział uśmiechnięty:
< Matt dokończysz?>
- Dlaczego tu przyszedłeś?
- Nie wiem. Chciałem się przejść…- powiedział i chyba nie wiedział co dalej powiedzieć.
- To dobrze, że zrobiłeś sobie spacer- powiedziałem lekko uśmiechając się do niego.
On nie odwzajemnił tego ale nie każdy musi lubić się uśmiechać. Ostatnio jest on jakiś nieobecny, może ma jakiś problem ale nie ma komu go powiedzieć? Zaryzykowałam i zapytałam:
- Czemu ostatnio chodzisz taki smutny?
- Wydaje Ci się, z resztą nie muszę Ci mówić.- odpowiedział widać lekko zły.
- Dobrze, tylko pytałam- odrzekłam zawiedzona.
Siedzieliśmy w ciszy. Szczerz nie lubię w takim stanie siedzieć więc postanowiłam rozruszać się trochę i zmieniłam się w gryfa i podleciałam w powietrze. Matt się trochę zdziwił i widać był zaskoczony. Ja krążyłam nad cała polaną. Nocne powietrze jest takie rześkie. Swobodniej się lata. Obróciłam głowę w stronę Matta i wtedy mi się przypomniało jak się poznaliśmy. Coś we mnie tknęło i wylądowałam tuż przed nim. Zmieniłam się w człowieka. On stał jak zdębiały, sam nie wiedział co się stało. Patrzyłam się mu w oczy a on mi. Szybko jednak się ocknęłam i powiedziałam:
- Wiesz, zaczęłam się tak zastanawiać i doszłam do wniosku, że tobie wszystko mówię chociaż wiem, że mnie nie lubisz.
- Zauważyłem, skąd masz przekonanie, że Ciebie nie lubię?- zapytał.
- No wiesz, trudno nie zauważyć.- odpowiedziałam.
Widać był odrobinkę zawstydzony. Czasami powinnam trzymać pysk na kłódkę. Cóż czasu nie cofnę.
Znowu cisza ale tym razem zmienię to na zawsze. Ponownie zmieniłam się w gryfa i wzięłam chłopaka za ramiona. Wyrywał się ale ja nie odpuściłam, trzymałam go nadal. Jak byłam nad jakimś źródełkiem to go wypuściłam. I sama do niego wskoczyłam. Po prostu sama nie wiem nie mogłam się powstrzymać aby to zrobić. On się wynurzył, bałam się, że zaraz na mnie na wrzeszczy ale on zaczął się śmiać. Ja też się śmiałam. Zaczęliśmy się ochlapywać . W końcu wykończeni wyszliśmy z wody. Położyliśmy się mokrzy na trawie i patrzyliśmy się w niebo.
Kiedy się na patrzyliśmy zmieniliśmy się w wilki. Ganialiśmy się po całej polanie. Tym razem brykaliśmy we dwójkę ładne 3 godziny. Wyczerpani położyliśmy się pod jakimś drzewem. Sama nie wiem czemu wtuliłam się w jego futro. Przespaliśmy tak cała noc.
On rano powiedział uśmiechnięty:
< Matt dokończysz?>
(Wataha Wody.) Od Rose.
-No to może powiesz mi co cię tutaj sprowadza?-spytałam
-A może ty mi powiesz jak masz na imię?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Hm, charakterek to ty masz... Rose-rzuciłam-Chodź,pokażę ci twoją grotę,a potem wszystko mi opowiesz.
-Zobaczymy...-mruknęła z delikatnym uśmiechem i poszła za mną.
Zaprowadziłam ją do groty która była nie daleko mojej żebym mogła mieć ją na oku.
-To jest twoja grota, nie daleko jest moja w razie gdybyś czegoś potrzebowała. Chcę cię mieć na oku-powiedziałam i pokazałam łapą grotę.
Wadera weszła do niej i wodziła wzrokiem. Podchodziła do ścian i oglądała je.
-Coś ci się w niej nie podoba? Jak tak to śpij na zewnątrz-rzuciłam
-Nic takiego nie powiedziałam że mi się nie podoba. Po prostu chciałam ją obejrzeć-powiedziała lekko marszcząc brwi
-No dobrze dobrze nie gorączkuj się tak-powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.- A teraz dam ci trochę czasu by oswoić się, potem oprowadzę się po terenach naszej watahy. Za kilka minut przyjdę po ciebie-powiedziałam i wyszłam z groty.
Poszłam w kierunku swojej i weszłam do niej. Położyłam się na legowisku i myślałam. Ta cała Elnnan ma charakterek. Muszę przyznać że całkiem ją polubiłam. Przypomina mnie jak byłam mała. Wstałam i wyszłam z groty w kierunku groty Elnnan. Ustałam w wejściu i zapytałam.
-Jesteś już gotowa?-
-Można tak powiedzieć-powiedziała
-Czyli jesteś więc choć-powiedziałam i wyszłam z wyjścia.
Dziewczyna poszła za mną. Najpierw zaprowadziłam ją nad Błękitną Zatokę.
-To jest Błękitna Zatoka-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Muszę przyznać że jest tu całkiem ładnie-powiedziała z westchnięciem.
-Ładnie? Dla ciebie jest tu tylko ładnie?-zapytałam z lekko zdziwioną miną.
-O jeju może dla ciebie jest tu kosmicznie, a dla mnie ładnie-powiedziała odwracając głowę.
-No dobra niech ci będzie. Teraz pójdziemy nad Kryształowe Jezioro- powiedziałam i zaczęłam iść w tamtą stronę.
-Okej-odpowiedziała i poszła za mną.
Kiedy doszłyśmy woda kołysała się lekko. Następna była Rzeka Snów, Wyspa Lodowego Błagania i Lazurowe Bagna. Na koniec zostawiłam Jaskinię Wodnej Rozpaczy. Całą drogę przybyłyśmy w ciszy. Ustałyśmy przed wejściem do jaskini.
-Co to jest?-zapytała podnosząc głowę
-To jest Jaskinia Wodnej Rozpaczy-powiedziałam i weszłam do niej.-No chodź, przecież tu nie zostaniesz-
Elnnan weszła za mną. Oprowadzałam ją po całej jaskini choć sama dobrze jej nie znałam. Po kilku minutach doszłyśmy do miejsca którego kompletnie nie znałam. Nie chciałam jednak poznać po sobie że nie wiem gdzie teraz iść. W końcu udało mi się odnaleźć wyjście. Wyszłyśmy z jaskini i poszłyśmy w stronę grot. Kiedy doszłyśmy Elnnan poszła do swojej groty. Chciałam iść do swojej, ale zatrzymał mnie Alstair.
-Gdzie tak długo byłyście?-zapytał
-Hehh... Błądziłyśmy trochę po jaskini-powiedziałam
-Jak to błądziłyście?-zapytał znowu.
-No bo ja też nie znam za dobrze tej jaskini. Jestem w watasze od kilku tygodni i nie chodziłam aż tak w głąb jaskini.-powiedziałam- Muszę przyznać że całkiem ją polubiłam, przypomina mnie jak byłam mała- uśmiechnęłam się.
-No dobrze, teraz idź do swojej groty- powiedział i poszedł w kierunku swojej.
Patrzyłam jak odchodził. Bardzo podobał mi się jak był lekko zdenerwowany. Za każdym razem jak go widziałam serce zaczęło mi szybciej bić. Poszłam do swojej groty i położyłam się na legowisku. Szybko zasnęłam po długim oprowadzaniu Elnnan.
-A może ty mi powiesz jak masz na imię?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Hm, charakterek to ty masz... Rose-rzuciłam-Chodź,pokażę ci twoją grotę,a potem wszystko mi opowiesz.
-Zobaczymy...-mruknęła z delikatnym uśmiechem i poszła za mną.
Zaprowadziłam ją do groty która była nie daleko mojej żebym mogła mieć ją na oku.
-To jest twoja grota, nie daleko jest moja w razie gdybyś czegoś potrzebowała. Chcę cię mieć na oku-powiedziałam i pokazałam łapą grotę.
Wadera weszła do niej i wodziła wzrokiem. Podchodziła do ścian i oglądała je.
-Coś ci się w niej nie podoba? Jak tak to śpij na zewnątrz-rzuciłam
-Nic takiego nie powiedziałam że mi się nie podoba. Po prostu chciałam ją obejrzeć-powiedziała lekko marszcząc brwi
-No dobrze dobrze nie gorączkuj się tak-powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.- A teraz dam ci trochę czasu by oswoić się, potem oprowadzę się po terenach naszej watahy. Za kilka minut przyjdę po ciebie-powiedziałam i wyszłam z groty.
Poszłam w kierunku swojej i weszłam do niej. Położyłam się na legowisku i myślałam. Ta cała Elnnan ma charakterek. Muszę przyznać że całkiem ją polubiłam. Przypomina mnie jak byłam mała. Wstałam i wyszłam z groty w kierunku groty Elnnan. Ustałam w wejściu i zapytałam.
-Jesteś już gotowa?-
-Można tak powiedzieć-powiedziała
-Czyli jesteś więc choć-powiedziałam i wyszłam z wyjścia.
Dziewczyna poszła za mną. Najpierw zaprowadziłam ją nad Błękitną Zatokę.
-To jest Błękitna Zatoka-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Muszę przyznać że jest tu całkiem ładnie-powiedziała z westchnięciem.
-Ładnie? Dla ciebie jest tu tylko ładnie?-zapytałam z lekko zdziwioną miną.
-O jeju może dla ciebie jest tu kosmicznie, a dla mnie ładnie-powiedziała odwracając głowę.
-No dobra niech ci będzie. Teraz pójdziemy nad Kryształowe Jezioro- powiedziałam i zaczęłam iść w tamtą stronę.
-Okej-odpowiedziała i poszła za mną.
Kiedy doszłyśmy woda kołysała się lekko. Następna była Rzeka Snów, Wyspa Lodowego Błagania i Lazurowe Bagna. Na koniec zostawiłam Jaskinię Wodnej Rozpaczy. Całą drogę przybyłyśmy w ciszy. Ustałyśmy przed wejściem do jaskini.
-Co to jest?-zapytała podnosząc głowę
-To jest Jaskinia Wodnej Rozpaczy-powiedziałam i weszłam do niej.-No chodź, przecież tu nie zostaniesz-
Elnnan weszła za mną. Oprowadzałam ją po całej jaskini choć sama dobrze jej nie znałam. Po kilku minutach doszłyśmy do miejsca którego kompletnie nie znałam. Nie chciałam jednak poznać po sobie że nie wiem gdzie teraz iść. W końcu udało mi się odnaleźć wyjście. Wyszłyśmy z jaskini i poszłyśmy w stronę grot. Kiedy doszłyśmy Elnnan poszła do swojej groty. Chciałam iść do swojej, ale zatrzymał mnie Alstair.
-Gdzie tak długo byłyście?-zapytał
-Hehh... Błądziłyśmy trochę po jaskini-powiedziałam
-Jak to błądziłyście?-zapytał znowu.
-No bo ja też nie znam za dobrze tej jaskini. Jestem w watasze od kilku tygodni i nie chodziłam aż tak w głąb jaskini.-powiedziałam- Muszę przyznać że całkiem ją polubiłam, przypomina mnie jak byłam mała- uśmiechnęłam się.
-No dobrze, teraz idź do swojej groty- powiedział i poszedł w kierunku swojej.
Patrzyłam jak odchodził. Bardzo podobał mi się jak był lekko zdenerwowany. Za każdym razem jak go widziałam serce zaczęło mi szybciej bić. Poszłam do swojej groty i położyłam się na legowisku. Szybko zasnęłam po długim oprowadzaniu Elnnan.
(Wataha Ziemi) Od Alfy Kiche
Nie miałam czasu na to by zastanawiać się co robi Shadow bądź Aoime. Gotowa zaatakować jeżeli tylko coś wyskoczy przede mną - tak wyglądałam jak pośród drzew, gdzie nigdy nie byłam, dynamicznie stawiałam kroki aby szybciej zwiedzić te miejsca. Runo leśne w takch miejscach było bujne, pełne niespotykanych roślin i mchów, oznaczało to, że żadno zwierzę się tam nie zapuszcza. Uhh... nie spodobało mi się to. Po paru chwilach zrozumiałam do czego służą te dróżki, każda z nich prowadziła do innej watahy, dlatego aura magicznego łączenia się żywiołów powodowała zanik magii i mocy. Robiło się coraz bardziej ciemno więc pora wracać do domu i nie żałowałam tego, skierowałam się na południe i ruszyłam w stronę granic Ziemi. Zauważyłam, że ja prawie przez ostatnie dni mało myślę, nic nie jem, moje oczy w odbiciu rzeki były nieobecne. No trudno, nic nie mogło zmienić tego stanu. Szybko znalazłam się w jaskini i udałam się na spoczynek. Następnego dnia obudziło mnie świergotanie ptaków, wstałam uśmiechnięta i pełna chęci do życia. Pora się wybrać do podziemi, dawno tam nie byłam. Gdy tylko wyszłam ujrzałam Sathoma który chciał pomóc mi przywitać słońce. Był słodki że aż tak się przejmuje moją pracą więc się zgodziłam. Praca przebiegła szybko i miło. Pożegnałam Sathoma i ruszyłam w stronę lasu. Pogoda była piękna, aż chciało się żyć. Chłód jaki wydobywał się z otworu w ziemi przypomniał mi srogość tego miejsca, ekscytowało mnie to. Na środku wielkiej sali z krwistymi napisami odrobinki kurzu i piachu tańczyły z wiatrem tworząc małe tornado które gdy tylko weszłam otoczyło mnie w formie przywitania. To miejsce jakby zatrzymało się w czasie bo nic się tam nie zmieniło. Spędziłam tam kilka bitych godzin i wróciłam do jaskini. Gdy zmieniłam postać zobaczyłam że mam całą we krwi bluzę
"Widocznie musiałam się oprzeć niechcący o ścianę w podziemiach." pomyślałam, zdjęłam bluzę i postanowiłam ją uprać w rzece. Po wyjściu ujrzałam Sathoma z jakimś nieznanym mi wilkiem. Spojrzałam na niego, przywitałam go i chcąc czy nie musiałam mu poświęcić trochę czasu więc zaprosiłam go do środka, rzuciłam brudną bluzę obok wejścia i zapytałam:
- Witaj, kim jesteś?
- Nazywam się Kaito, czy mógłbym do was dołączyć?
Przedstawiłam mu się i odpowiedziałam na pytanie zapewniając, że miejsce dla niego się znajdzie, jednak chciałam iść uprać tą nieszczęsną bluzę więc szybko przeprosiłam go za to, że muszę uciekać i pognałam w stronę rzeki. Po upraniu powiesiłam ją na drzewie i położyłam się na trawie oglądając chmury i niebo.
"Ciekawe co robi Shadow.." złapałam się na myśli o nim. Westchnęłam, złapałam bluzę i ruszyłam w stronę lasku aby porozmawiać ze zwierzętami, odprężyć się. Szłam powoli bo gdzie się śpieszyć gdy nagle ujrzałam siedzącego pod drzewem chłopaka, był to nadal mój teren więc chciałam wiedzieć czego oczekuje od mojego terenu.
- Cześć. Co Cię tu sprowadza?
Spojrzał na mnie, szybko wstał i uśmiechnął się.
- Cześć. Nic takiego, raczej tylko piękne widoki. Jestem Kazar z watahy Mroku.
Uśmiechnęłam się, pogadaliśmy trochę i polubiłam go.
- Hm, jak chcesz to możesz tutaj przychodzić tylko uważaj bo Sathom może uznać cię za wroga.
- Będę uważać. Dziękuję ci.
- Do zobaczenia.
Teraz jedna myśl - Shadow. Kierowałam się w stronę jaskini powietrza. Gdy weszłam powitały mnie wadery, porozmawiałam z nimi trochę i pojawił się Shadow. Bez słowa złapałam go za rękę i wyprowadziłam go z jaskini by żaden wilk nie słyszał tej rozmowy. Shadow mial jako takie poczucie winy bo to widać było ale chyba złośc moja zamieniła się w jakąś taką dziwną szczerość i zadowolenie.
- Co się tak patrzysz? - Uśmiechnęłam się co go zaskoczyło.
- N-nie jesteś zła? - Zapytał nieśmiało.
- Jestem wściekła. - Dziwnie to wyglądało bo stałam obojętnie uśmiechnięta.
"Widocznie musiałam się oprzeć niechcący o ścianę w podziemiach." pomyślałam, zdjęłam bluzę i postanowiłam ją uprać w rzece. Po wyjściu ujrzałam Sathoma z jakimś nieznanym mi wilkiem. Spojrzałam na niego, przywitałam go i chcąc czy nie musiałam mu poświęcić trochę czasu więc zaprosiłam go do środka, rzuciłam brudną bluzę obok wejścia i zapytałam:
- Witaj, kim jesteś?
- Nazywam się Kaito, czy mógłbym do was dołączyć?
Przedstawiłam mu się i odpowiedziałam na pytanie zapewniając, że miejsce dla niego się znajdzie, jednak chciałam iść uprać tą nieszczęsną bluzę więc szybko przeprosiłam go za to, że muszę uciekać i pognałam w stronę rzeki. Po upraniu powiesiłam ją na drzewie i położyłam się na trawie oglądając chmury i niebo.
"Ciekawe co robi Shadow.." złapałam się na myśli o nim. Westchnęłam, złapałam bluzę i ruszyłam w stronę lasku aby porozmawiać ze zwierzętami, odprężyć się. Szłam powoli bo gdzie się śpieszyć gdy nagle ujrzałam siedzącego pod drzewem chłopaka, był to nadal mój teren więc chciałam wiedzieć czego oczekuje od mojego terenu.
- Cześć. Co Cię tu sprowadza?
Spojrzał na mnie, szybko wstał i uśmiechnął się.
- Cześć. Nic takiego, raczej tylko piękne widoki. Jestem Kazar z watahy Mroku.
Uśmiechnęłam się, pogadaliśmy trochę i polubiłam go.
- Hm, jak chcesz to możesz tutaj przychodzić tylko uważaj bo Sathom może uznać cię za wroga.
- Będę uważać. Dziękuję ci.
- Do zobaczenia.
Teraz jedna myśl - Shadow. Kierowałam się w stronę jaskini powietrza. Gdy weszłam powitały mnie wadery, porozmawiałam z nimi trochę i pojawił się Shadow. Bez słowa złapałam go za rękę i wyprowadziłam go z jaskini by żaden wilk nie słyszał tej rozmowy. Shadow mial jako takie poczucie winy bo to widać było ale chyba złośc moja zamieniła się w jakąś taką dziwną szczerość i zadowolenie.
- Co się tak patrzysz? - Uśmiechnęłam się co go zaskoczyło.
- N-nie jesteś zła? - Zapytał nieśmiało.
- Jestem wściekła. - Dziwnie to wyglądało bo stałam obojętnie uśmiechnięta.
(Wataha Mroku) Od Aoime
-Idę dalej do Love. To źle? Słyszałem że podobno nie masz nic przeciwko naszej miłości.
-Dobrze słyszałeś. Miłego dnia.- odsunęłam się.
-Dziękuję -powiedział rozweselony i pognał w stronę naszej jaskini.
Przez to nie zauważyłam nawet, jak Meyrin wzięła tego Tsuki, czy jak mu było do jaskini, pewnie poszukać mu mieszkania. Oh, przecież nawet nie dostałam pytania, czy mamy wolne miejsca.
Powłóczyłam nogami w ich kierunku, po drodze minęłam Minsa.
- Kilka metrów dalej leży zabity mamut, możesz zabrać mięso do chłodni?
Kiwnął głową, ja podziękowałam i poszłam ciutkę szybciej.
I coś mną drgnęło, poczułam przeszywający ból, który zamiast dodawać mi animuszu, zabijał mnie małymi kroczkami. Ległam na ziemię. Wiłam się z bólu. Co do jasnej cholery się dzieje?
Przede mną otworzył się portal, który aż kipiał z dobrej mocy, cały skąpany w świetle. Zeus wyszedł z niego, a ja od razu pomyślałam o Nemezis.
- Zgadza się, chodzi o Nemezis. - powiedział doniośle i podał mi rękę.
-Dobrze słyszałeś. Miłego dnia.- odsunęłam się.
-Dziękuję -powiedział rozweselony i pognał w stronę naszej jaskini.
Przez to nie zauważyłam nawet, jak Meyrin wzięła tego Tsuki, czy jak mu było do jaskini, pewnie poszukać mu mieszkania. Oh, przecież nawet nie dostałam pytania, czy mamy wolne miejsca.
Powłóczyłam nogami w ich kierunku, po drodze minęłam Minsa.
- Kilka metrów dalej leży zabity mamut, możesz zabrać mięso do chłodni?
Kiwnął głową, ja podziękowałam i poszłam ciutkę szybciej.
I coś mną drgnęło, poczułam przeszywający ból, który zamiast dodawać mi animuszu, zabijał mnie małymi kroczkami. Ległam na ziemię. Wiłam się z bólu. Co do jasnej cholery się dzieje?
Przede mną otworzył się portal, który aż kipiał z dobrej mocy, cały skąpany w świetle. Zeus wyszedł z niego, a ja od razu pomyślałam o Nemezis.
- Zgadza się, chodzi o Nemezis. - powiedział doniośle i podał mi rękę.
niedziela, 29 września 2013
(Wataha Mroku) od Akatsuki
Siedziałem z Meyrin na drzewie z cieniem uśmiechu na twarzy. Ciekawe, czy domyślała się co ją czeka po tym jak mnie spotkała. Nie wyglądała na zboczoną i beztroską, więc spodziewałem się, że nie raz i nie dwa się na mnie wkurzy.
- Coś się stało? - Zapytałem, widząc jej zamyślony wyraz twarzy.
Momentalnie powróciła do tej rzeczywistości i rozejrzała się wokół sprawdzając czy pościg wysłany za mną nas dogania.
- Można wiedzieć, dlaczego ścigają cię Valkyrie... W strojach pokojówek? - Zapytała, a ja przybrałem zagadkową minę. - I dlaczego robią to w takich dziwnych pozycjach?
- Ścigają mnie ponieważ zechciałem odejść z zamku, a robią to w takich dziwnych pozycjach z tego powodu - wskazałem na worek z nieznaną dla niej zawartością. - Kiedy mnie ścigali ukradkiem zabrałem ich bieliznę.
Na jej twarzy odbiły się mieszane uczucia.
- Aha... - Mimowolnie, może nawet tego nie zauważając odsunęła się ode mnie,jakbym miał właśnie jej za chwilę zabrać bieliznę, ale nie wiedziała, że gdybym zechciał to bym już to zrobił dawno, zresztą z chęcią to zrobię, ale kiedy będę miał na to czas.
Valkyrie wyłoniły się z leśnej gęstwiny i widząc nas gwałtownie zahamowały, a sukienki ich uniosły się w górę, na co ja zareagowałam uśmiechem, moja towarzyszka się odwróciła, bym nie widział jej miny, a moje prześladowczynie zareagowały krzykiem i upadły starając się zasłonić, ale i tak udało mi się nieco zobaczyć.
- Wyglądacie, jakbyście zwichnęły kostki - uśmiechnąłem się diabelsko. - Może wam je opatrzę.
Obdarzyły mnie przerażonym uśmiechem, który udzielił się nawet Meyrin.
- A może szukacie tego? -
Wyrzuciłem worek w stronę księżyca, który akurat był w pełni. Na tym pięknym tle zawirowały kobiece staniki i majtki, a one krzyknęły jeszcze głośniej zdesperowane nie mogąc nawet rzucić się, by je złapać.
Meyrin zeskoczyła z drzewa, a ja podążyłem jej śladem i zarządziłem:
- Uciekamy! Minie trochę czasu, nim się zbiorą.
- Taaak - powiedziała z ociąganiem. - Ale masz takich sztuczek nie robić na mnie.
Oczywiście, że nie odpowiedziałem, iż nie zamierzam tego robić, ponieważ zamierzałem wykorzystać moje umiejętności nie jeden raz w tym celu.; Chcąc nie chcąc moje kąciki ust uniosły się w szelmowskim uśmieszku.
- Zobaczymy - puściłem jej oczko. - Dobrze, że wziąłem trochę zapasowych koszulek oraz innych ubrań.
- Ja też - kiwnęła głową.
Nagle jeden z jej wisiorków rozbłysł, a ona ukradkiem westchnęła.
- Wygląda na to, że mnie gdzieś potrzebują - stwierdziła. - Za około dziesięć sekund powinna nastąpić teleportacja. No to mamy drogę ucieczki. To moja wataha, a raczej pewnie jej Alfa. Idziesz ze mną?
- Kuszące - odparłem. - Zwłaszcza, że one sobie nie odpuszczą pościgu za mną, a ciągłe ściąganie tej samej bielizny może być nudne.
Zgorszenie przez chwilę odbiło się na jej twarzy, ale dosyć zręcznie i szybko je zamaskowała.
Chwyciła nas za rękę, a portal nas pochłonął.
...
...
Trafiliśmy do dosyć dziwnej scenerii. Mamut. Identyczny wisior na ziemi do tego co rozbłysł. Jakiś basior z innego żywiołu. I wadera z Mroku, a ja trzymałem rękę próbującej się wyrwać z mojego uścisku ręki.
- Co się stało? - Krzyknęła dziewczyna.
- A ty to kto? - Zapytała ona.
- Meyrin - powiedziała. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
- Witam piękną panią - podszedłem do zaskoczonej dziewczyny. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - warknęła Meyrin i go pociągnęła mnie na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
Rzuciliśmy się na mamuta.
- Hej, pomogę Wam! - Usłyszałem krzyk.
- Nie trzeba! - zagoniliśmy kłopotliwego zwierza w drugą stronę.
Dosyć szybko się z tym uporaliśmy, mimo, że wolałem nie przezywać mojego miecza. W końcu mało kto wie o tym, że jego posiadam. Podobnie Meyrin tym razem o dziwo przyzwała łuk zamiast jednej ze swoich broni palnych, skrótem mówiąc posłużyliśmy się pięściami i strzałami.
Aoime stała z Brisingrem twarzą w twarz, a ja chciałem coś się jej zapytać, ale Meyrin znowu mnie od niej odciągnęła ze słowami:
- Łapy przy sobie - niemalże warknęła.
- Zazdrosna? - Moją twarz ozdobił figlarny uśmiech.
Uniosłem w triumfalnym uśmiechem zielony stanik, a ona zrobiła się czerwona.
- Ale to nie koniec - zapewniłem ją i wtedy w moich rękach zmaterializowały się majtki.
- Ja... - Wykrztusiła, między wdechami. - Zajebie... Ciebie... Zboczeńcu.
Po kilku sekundach usłyszałem jej mruknięcie pod nosem wyraźnie nieadresowane do mnie.
- Kolejny Shadow.
Shadow... Kiedyś może to imię obiło mi się o uszy. W każdym razie wnioskując po jej tonie jest to ktoś warty uwagi. Może kolejny zboczeniec? Byłoby wyśmienicie. Pora rozwalić system tego normalnego miejsca, by można było otworzyć tutaj nowe wariatkowo.
Wadera ciągnęła mnie do jakieś groty na końcu korytarza i niemalże siłą mnie do niej wcisnęła.
- Nie rozglądaj się - zastrzegła.
- To twój pokój? - Zapytałem się jej z zainteresowaniem.
Jej wzrok spoczął na mojej ręce i na jej twarzy przemknął wyraz zirytowania. Błyskawicznie znalazła się przy mnie i wyrwała swoje majtki oraz stanik, a następnie chciała mnie walnąć z liścia, ale ja byłem szybszy... Z łatwością złapałem jej rękę i nacisnąłem pewien punkt w jej ciele. Sprawiający, że ktoś jest bardziej rozluźniony i napalony.
- Cooo? - Usłyszałem jej zdezorientowany jęk, widocznie moja umiejętność zaczęła na nią działać.
Ciekawe co się wydarzy...
- Coś się stało? - Zapytałem, widząc jej zamyślony wyraz twarzy.
Momentalnie powróciła do tej rzeczywistości i rozejrzała się wokół sprawdzając czy pościg wysłany za mną nas dogania.
- Można wiedzieć, dlaczego ścigają cię Valkyrie... W strojach pokojówek? - Zapytała, a ja przybrałem zagadkową minę. - I dlaczego robią to w takich dziwnych pozycjach?
- Ścigają mnie ponieważ zechciałem odejść z zamku, a robią to w takich dziwnych pozycjach z tego powodu - wskazałem na worek z nieznaną dla niej zawartością. - Kiedy mnie ścigali ukradkiem zabrałem ich bieliznę.
Na jej twarzy odbiły się mieszane uczucia.
- Aha... - Mimowolnie, może nawet tego nie zauważając odsunęła się ode mnie,jakbym miał właśnie jej za chwilę zabrać bieliznę, ale nie wiedziała, że gdybym zechciał to bym już to zrobił dawno, zresztą z chęcią to zrobię, ale kiedy będę miał na to czas.
Valkyrie wyłoniły się z leśnej gęstwiny i widząc nas gwałtownie zahamowały, a sukienki ich uniosły się w górę, na co ja zareagowałam uśmiechem, moja towarzyszka się odwróciła, bym nie widział jej miny, a moje prześladowczynie zareagowały krzykiem i upadły starając się zasłonić, ale i tak udało mi się nieco zobaczyć.
- Wyglądacie, jakbyście zwichnęły kostki - uśmiechnąłem się diabelsko. - Może wam je opatrzę.
Obdarzyły mnie przerażonym uśmiechem, który udzielił się nawet Meyrin.
- A może szukacie tego? -
Wyrzuciłem worek w stronę księżyca, który akurat był w pełni. Na tym pięknym tle zawirowały kobiece staniki i majtki, a one krzyknęły jeszcze głośniej zdesperowane nie mogąc nawet rzucić się, by je złapać.
Meyrin zeskoczyła z drzewa, a ja podążyłem jej śladem i zarządziłem:
- Uciekamy! Minie trochę czasu, nim się zbiorą.
- Taaak - powiedziała z ociąganiem. - Ale masz takich sztuczek nie robić na mnie.
Oczywiście, że nie odpowiedziałem, iż nie zamierzam tego robić, ponieważ zamierzałem wykorzystać moje umiejętności nie jeden raz w tym celu.; Chcąc nie chcąc moje kąciki ust uniosły się w szelmowskim uśmieszku.
- Zobaczymy - puściłem jej oczko. - Dobrze, że wziąłem trochę zapasowych koszulek oraz innych ubrań.
- Ja też - kiwnęła głową.
Nagle jeden z jej wisiorków rozbłysł, a ona ukradkiem westchnęła.
- Wygląda na to, że mnie gdzieś potrzebują - stwierdziła. - Za około dziesięć sekund powinna nastąpić teleportacja. No to mamy drogę ucieczki. To moja wataha, a raczej pewnie jej Alfa. Idziesz ze mną?
- Kuszące - odparłem. - Zwłaszcza, że one sobie nie odpuszczą pościgu za mną, a ciągłe ściąganie tej samej bielizny może być nudne.
Zgorszenie przez chwilę odbiło się na jej twarzy, ale dosyć zręcznie i szybko je zamaskowała.
Chwyciła nas za rękę, a portal nas pochłonął.
...
...
Trafiliśmy do dosyć dziwnej scenerii. Mamut. Identyczny wisior na ziemi do tego co rozbłysł. Jakiś basior z innego żywiołu. I wadera z Mroku, a ja trzymałem rękę próbującej się wyrwać z mojego uścisku ręki.
- Co się stało? - Krzyknęła dziewczyna.
- A ty to kto? - Zapytała ona.
- Meyrin - powiedziała. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
- Witam piękną panią - podszedłem do zaskoczonej dziewczyny. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - warknęła Meyrin i go pociągnęła mnie na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
Rzuciliśmy się na mamuta.
- Hej, pomogę Wam! - Usłyszałem krzyk.
- Nie trzeba! - zagoniliśmy kłopotliwego zwierza w drugą stronę.
Dosyć szybko się z tym uporaliśmy, mimo, że wolałem nie przezywać mojego miecza. W końcu mało kto wie o tym, że jego posiadam. Podobnie Meyrin tym razem o dziwo przyzwała łuk zamiast jednej ze swoich broni palnych, skrótem mówiąc posłużyliśmy się pięściami i strzałami.
Aoime stała z Brisingrem twarzą w twarz, a ja chciałem coś się jej zapytać, ale Meyrin znowu mnie od niej odciągnęła ze słowami:
- Łapy przy sobie - niemalże warknęła.
- Zazdrosna? - Moją twarz ozdobił figlarny uśmiech.
Uniosłem w triumfalnym uśmiechem zielony stanik, a ona zrobiła się czerwona.
- Ale to nie koniec - zapewniłem ją i wtedy w moich rękach zmaterializowały się majtki.
- Ja... - Wykrztusiła, między wdechami. - Zajebie... Ciebie... Zboczeńcu.
Po kilku sekundach usłyszałem jej mruknięcie pod nosem wyraźnie nieadresowane do mnie.
- Kolejny Shadow.
Shadow... Kiedyś może to imię obiło mi się o uszy. W każdym razie wnioskując po jej tonie jest to ktoś warty uwagi. Może kolejny zboczeniec? Byłoby wyśmienicie. Pora rozwalić system tego normalnego miejsca, by można było otworzyć tutaj nowe wariatkowo.
Wadera ciągnęła mnie do jakieś groty na końcu korytarza i niemalże siłą mnie do niej wcisnęła.
- Nie rozglądaj się - zastrzegła.
- To twój pokój? - Zapytałem się jej z zainteresowaniem.
Jej wzrok spoczął na mojej ręce i na jej twarzy przemknął wyraz zirytowania. Błyskawicznie znalazła się przy mnie i wyrwała swoje majtki oraz stanik, a następnie chciała mnie walnąć z liścia, ale ja byłem szybszy... Z łatwością złapałem jej rękę i nacisnąłem pewien punkt w jej ciele. Sprawiający, że ktoś jest bardziej rozluźniony i napalony.
- Cooo? - Usłyszałem jej zdezorientowany jęk, widocznie moja umiejętność zaczęła na nią działać.
Ciekawe co się wydarzy...
(Wataha Ognia) Od Brisingera
Jakiś czas po naszym rozstaniu otrzymałem od Love wiadomość.
"Drogi Brisingerze!
Wszystko zaczęło się uukładać.
Aoime powiedziała, że możemy dalej się spotykać.
Chciała też spotkać kiedyś waszą alfę.
Spotkamy się niedaleko mojej groty przez zachodem słońca.
Lovley Loyal"
Nie mogłem w to uwierzyć. Mogliśmy normalnie się spotykać. Cud. Jak zwykle wziąłem torbę z kilkoma eliksirami leczniczymi i wyszedłem Love na spotkanie. Wszedłem na terytorium watahy Mroku. Dziwnie się czułem. Kierowałem się w stronę Jaskini Zagubionych dusz gdy nagle usłyszałem coś niepokojącego. Ruszyłem w kierunku dźwięku. Spostrzegłem jakąś waderę, i mamuta szarżującego w jej stronę.
-Uważaj!-krzyknąłem i rzuciłem się w jej kierunku.
Oboje upadliśmy na ziemię. Mamut przebiegł obok.
- Złaź ze mnie. - syknęła.
Podniosłem się z niej i pomogłem wstać.
- Kim jesteś? - warknęła
- Nazywam się Brisinger.
Moje imię musiało być już jej znane. Wadera przejechała ręką po szyi. Z lekkim przerażeniem spojrzała na drogę. Ku ziemi leciał mały dzwoneczek. Uderzył o nią 3 razy.
-Jak brzmi zatem twoje imię?
-Aoime.
Teraz już wiedziałem z kim mam do czynienia. Alfa Mroku. Chwile po tym jak dzwoneczek zadzwonił ostatni raz pojawiły się jakieś dwie postacie. Chłopak i dziewczyna.
-Co się stało?-krzyknęła dziewczyna.
-A ty to kto?-Aoime odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Meyrin - powiedziała dziewczyna. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
-Witam piękną panią - Chłopak stał już przy Aoime, pocałował jej rękę, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
-Nie mamy teraz na to czasu - warknęła Meyrin i go pociągnęła go bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
Tamci dwaj nawet nie dali nam do niego podejść.
-Hej, pomogę Wam!- krzyknęła Aoime.
- Nie trzeba! - rzucili i zagonili zwierza w drugą stronę.
Aoime wzięła tylko wisiorek i schowała do kieszeni. Oceniając sytuację postanowiłem iść dalej i spotkać się z Love. nie było to jednak takie proste. Aoime zagrodziła mi drogę.
- A Ty gdzie się wybierasz, złociutki?- spytała.
-Idę dalej do Love. To źle? Słyszałem że podobno nie masz nic przeciwko naszej miłości.
-Dobrze słyszałeś. Miłego dnia.- odsunęła się
-Dziękuję -powiedziałem z uśmiechem i odszedłem.
Szedłem przed siebie. W końcu ujrzałem jaskinie, a przed nią Love. Piękna jak zawsze. Miała na sobie amulet ode mnie. Chyba nawet na minutę się z nim nie rozstawała.
-No nareszcie.-powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-Wybacz, miałem po drodze drobne problemy z mamutem. A przy okazji spotkałem Aoime.
-Naprawdę? Opowiadaj.
Opowiedziałem Love całą historię. Była w szoku. Meyrin wróciła. Dziewczyna była też zadowolona. Pewnie dlatego że Aoime nie miała nic do naszej miłości.
"Drogi Brisingerze!
Wszystko zaczęło się uukładać.
Aoime powiedziała, że możemy dalej się spotykać.
Chciała też spotkać kiedyś waszą alfę.
Spotkamy się niedaleko mojej groty przez zachodem słońca.
Lovley Loyal"
Nie mogłem w to uwierzyć. Mogliśmy normalnie się spotykać. Cud. Jak zwykle wziąłem torbę z kilkoma eliksirami leczniczymi i wyszedłem Love na spotkanie. Wszedłem na terytorium watahy Mroku. Dziwnie się czułem. Kierowałem się w stronę Jaskini Zagubionych dusz gdy nagle usłyszałem coś niepokojącego. Ruszyłem w kierunku dźwięku. Spostrzegłem jakąś waderę, i mamuta szarżującego w jej stronę.
-Uważaj!-krzyknąłem i rzuciłem się w jej kierunku.
Oboje upadliśmy na ziemię. Mamut przebiegł obok.
- Złaź ze mnie. - syknęła.
Podniosłem się z niej i pomogłem wstać.
- Kim jesteś? - warknęła
- Nazywam się Brisinger.
Moje imię musiało być już jej znane. Wadera przejechała ręką po szyi. Z lekkim przerażeniem spojrzała na drogę. Ku ziemi leciał mały dzwoneczek. Uderzył o nią 3 razy.
-Jak brzmi zatem twoje imię?
-Aoime.
Teraz już wiedziałem z kim mam do czynienia. Alfa Mroku. Chwile po tym jak dzwoneczek zadzwonił ostatni raz pojawiły się jakieś dwie postacie. Chłopak i dziewczyna.
-Co się stało?-krzyknęła dziewczyna.
-A ty to kto?-Aoime odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Meyrin - powiedziała dziewczyna. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
-Witam piękną panią - Chłopak stał już przy Aoime, pocałował jej rękę, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
-Nie mamy teraz na to czasu - warknęła Meyrin i go pociągnęła go bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
Tamci dwaj nawet nie dali nam do niego podejść.
-Hej, pomogę Wam!- krzyknęła Aoime.
- Nie trzeba! - rzucili i zagonili zwierza w drugą stronę.
Aoime wzięła tylko wisiorek i schowała do kieszeni. Oceniając sytuację postanowiłem iść dalej i spotkać się z Love. nie było to jednak takie proste. Aoime zagrodziła mi drogę.
- A Ty gdzie się wybierasz, złociutki?- spytała.
-Idę dalej do Love. To źle? Słyszałem że podobno nie masz nic przeciwko naszej miłości.
-Dobrze słyszałeś. Miłego dnia.- odsunęła się
-Dziękuję -powiedziałem z uśmiechem i odszedłem.
Szedłem przed siebie. W końcu ujrzałem jaskinie, a przed nią Love. Piękna jak zawsze. Miała na sobie amulet ode mnie. Chyba nawet na minutę się z nim nie rozstawała.
-No nareszcie.-powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-Wybacz, miałem po drodze drobne problemy z mamutem. A przy okazji spotkałem Aoime.
-Naprawdę? Opowiadaj.
Opowiedziałem Love całą historię. Była w szoku. Meyrin wróciła. Dziewczyna była też zadowolona. Pewnie dlatego że Aoime nie miała nic do naszej miłości.
(Wataha Mroku) Od Demiry
Leżałam na swoim łóżku i nie za bardzo wiedziałam co mogę porobić gdy z korytarza doszły mnie ciche kroki. Wstałam i wychyliłam się z mojej groty. Zobaczyłam jakąś dziewczynę, która weszła do groty Meyrin i nagle mnie olśniło. To była Meyrin... Miałam ochotę dosłownie do niej pobiec ale się powstrzymałam i stanęłam w progu jaskini. Dziewczyna spojrzała na mnie i ledwo zauważalnie się uśmiechnęła. To mi wystarczyło żeby upewnić się że to ona. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam bliżej
- Ciesze się że wróciłaś ale szczerze mówiąc prawie Cie nie poznałam - odezwałam się pierwsza
- Rozumiem Cię. Zmieniłam się trochę - odparła i po chwili dodała - Słyszałam że jesteś teraz Deltą
- Tak, chociaż obawiam się że nie będzie mi to za dobrze wychodziło bycie nią - stwierdziłam przygryzając wargę
- Dlaczego? -spytała Meyrin siadając na łóżku i gestem nakazując mi też na nim usiąść
- No cóż, po pierwsze wyrobiłam tu sobie już reputacje tej co wszczyna bójki i tak dalej. Po drugie raczej nie najlepiej dogaduje się z gammą - mówiąc to uśmiechnęłam się pod nosem - No i po trzecie nigdy nie byłam w stadzie nikim ważniejszym niż jeden z wielu członków grupy i naprawdę nie mam pojęcia jak być Deltą chociaż w pewnym sensie wiem że jest czwarta i większość będzie szła do Ciebie lub Aoime, a nawet do Aurory - kończąc mówić spojrzałam na zamyśloną dziewczynę
- Jak dla mnie nie jest jeszcze za późno na dobrą reputacje, Aurorze po prostu na początku podpadłaś, a jeśli chodzi o obowiązki delty to po prostu staraj się dawać przykład i pomagać innym - powiedziała dalej zamyślona
- Dzięki. Ja już pójdę żebyś mogła no wiesz... odpocząć czy coś - oznajmiłam wychodząc z jaskini i spojrzawszy na Meyrin dostrzegłam jak kiwa głową
Wyszłam na dwór na, krótki spacer żeby trochę pomyśleć ale po kilku minutach rozmyślanie przerwał mi widok wadery siedzącej pod drzewem. Wyraźnie na coś lub na kogoś czekała. Podeszłam do niej i zorientowałam się ze to była Love
- Witaj - przywitałam się cicho
- Hej - odpowiedziała z leciutkim uśmiechem
- Ty jesteś Love, tak? - spytałam siadając obok
- Tak, a ty pewnie nasza nowa delta Demira?
- Naprawdę szybko rozchodzą się tu informacje - mruknęłam pod nosem
- Słucham? - spytała przekrzywiając lekko głowę
- Nic, nic i tak jestem deltą chociaż wole o tym nie rozmawiać. Ponoć masz ,,romans" z basiorem ognia - spojrzałam na nią unosząc brew
- Coś w tym stylu.. ale chcesz mnie za to ochrzanić? - spytała nie patrząc na mnie
- Nie. Rozumiem co czujesz - odparłam lekko zdziwiona że mogła pomyśleć że chce ją ukarać za to że po prostu się zakochała
- Jak to? - zapytała nie rozumiejąc o co mi chodzi
- No bo wiesz... ja też poznałam pewnego basiora z watahy ognia
- To źle?
- Tak w sumie to nie wiem bo to niby nasi wrogowie z wojny ale ja byłam w tej watasze i nie odbieram ich jako wrogów jak i nie czuje tego do watahy mroku - odparłam
- Skoro byłaś w watasze ognia, to jakim cudem jesteś tu? - spytała unosząc brew
- Wiesz nie chce mi się tego tłumaczyć i tak dalej - odparłam wstając i ruszając w las ale zanim znikła mi z oczu dodałam - A tak w ogóle to trzymaj się i nie rezygnuj - uśmiechnęłam się do niej i dałam susa miedzy drzewa
- Może jednak nie będę taka okropna - mruknęłam pod nosem
Chodziłam tak po lesie jeszcze przez...tak właściwie to nie wiem przez ile jeszcze ale słońce wisiało wysoko na niebie, a jego ciepłe promienie padały na moja sierść. Dobrze że niedługo wiosna bo nie przepadałam za zimą. Taka pozostałość po byciu wilkiem ognia czyli coś w stylu ,,nienawidzę zimna". Wróciłam do jaskini i w progu przybrałam ludzka postać. Nie było tam praktycznie nikogo tylko kilka wilków. Każdemu kiwałam głową na powitanie i co mnie bardzo dziwiło większość odpowiedziała tym samym. Wzięłam do ręki jedną z grubszych i starszych ksiąg z regału i zaczęłam ją czytać trafiając na bardzo ciekawe nagłówki typu: ,,Wilkołactwo, przekleństwo czy dar" lub ,, Anioły i demony - co je łączy". Tak właściwie to było widać że książka została napisana przez ludzi ponieważ większość faktów z tej książki to zwykła bujda. Jednak lubiłam trochę pośmiać się z ich wymysłów. Z lektury wyrwał mnie impuls powiadamiający mnie że mam gościa...
<chce ktoś dokończyć? Najlepiej ktoś z mroku>
(Wataha Powietrza) Od Agnes
Obudziłam się i zobaczyłam promienie słońca wpadające do mojej groty. Na zewnątrz nie było już grud śniegu, tylko wystawały gdzieniegdzie źdźbła trawy. Wstałam i przeciągnęłam się. Wyszłam z jaskini uśmiechnięta po czym wzleciałam w powietrze. Było ono świeże i trochę chłodne. Poleciałam na Górę Huraganu. Kiedy dotarłam do celu usiadłam na klifie. Było widać stąd całe FY, całe oprócz terenów watahy burzy. Nigdy tam nie byłam i bardzo chciałam zobaczyć te tereny. Wzbiłam się więc w powietrze i ruszyłam. Tereny tej watahy były daleko od terenów mojej, więc leciałam kilka godzin. Co jakiś czas zatrzymywałam się na krótki odpoczynek. Zatrzymałam się akurat przy Wodospadzie Żywiołów. Woda w nim lekko kołysała się obudzona po tygodniach zimy. Napiłam się i ruszyłam do dalszej wędrówki. Moim następnym przystankiem stały się tereny mroku. Szukałam miejsca gdzie nie było wilków z tej watahy. Zniżyłam lot i usiadłam na chwilę by odsapnąć. Zamknęłam na chwilę oczy i otworzyłam je. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Schyliłam się żeby mnie nie zauważył. Niestety kiedy się schylałam poruszyła liście. Usłyszał je i spojrzał na mnie. Był to czarny basior.
-Co robisz na terenach mroku? Jesteś z powietrza.-powiedział
-Zgadza się, jestem z powietrza. Lecę zobaczyć tereny burzy i przelatywałam akurat nad mrokiem-odpowiedziałam trochę przestraszona.
-Lepiej żeby Aoime cię nie zobaczyła, a tak wogle jestem Mins a ty?-zapytał
-Jestem Agnes, ale mówią na mnie Kalahari.-powiedziałam
-Dobrze, to leć już-powiedział i poszedł.
-Dobrze-odpowiedziałam i sama nie wiem czy mnie usłyszał.
Wstałam i wzbiłam się w powietrze. Leciałam kilka minut, aż w końcu dotarłam do celu. Kiedy je zobaczyłam byłam zachwycona. Weszłam do jakiejś puszczy. Roiło się tam od zwierzyny. Byłam głodna, ale nie wiedziałam czy mogę tu polować. Zauważyłam zająca. Od razu na jego widok odezwał się mój instynkt drapieżcy. Zaczęłam za nim pogoń. Kiedy go w końcu dogoniłam wbiłam w niego zęby. Po kilku minutach po zającu nie było śladu. Położyłam się po sytym posiłku. Usłyszałam czyjeś kroki, pewnie kogoś z burzy, ale nie przejęłam się nimi zbytnio nie wiem czemu. Nagle zobaczyłam ostrza za krzakami. Wystraszyłam się i w pół minuty stanęłam dęba. Zza krzaków wyszedł czary basior.
Patrzyłam na niego wielkimi, wystraszonymi oczami. Słyszeć dało się mój szybki oddech. Basior spojrzał na mnie.
-Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy-powiedział
-Jak mam się ciebie nie bać skoro nagle za krzakami pojawiają się wielkie ostrza?-zapytałam wystraszona
-Tak w ogóle jestem Dareth, a ty?-zapytał
-Ja jestem Agnes, ale mówią na mnie Kalahari.-powiedziałam już trochę mniej przerażona.
Dareth podszedł i podał mi łapę. Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się trochę.
-Lepiej już idź. Nie jest tu bezpiecznie dlatego chodzę z ostrzami-powiedział
-Dobrze-powiedziałam i wzbiłam się w powietrze.
Nie zdążyłam dolecieć na odpowiednią wysokość kiedy zawadziłam skrzydłem o gałąź. Skrzydło zaczepiło się i pociągnęło mnie w dół. Spadłam i próbowałam latać. Za każdym razem kiedy próbowałam lecieć skrzydło bolało coraz bardziej. W
pobliżu nie było nikogo kto mógłby mi pomóc. Pomyślałam że będę wołać o pomoc, może ktoś mnie usłyszy. Jednak po chwili pomysłu uznałam że to głupie. Wstałam i szłam. Skrzydło ciągnęło się za mną i zawadzało o kamienie.
Z każdym zawadzeniem można było usłyszeć mój głos. W końcu położyłam się. Leżałam i nudziłam się ze smutną miną.
Myślałam że to koniec kiedy zza krzaków wyszedł Dareth.
-Jak mnie znalazłeś-zapytałam i spojrzałam na niego
-Dzięki twojemu głosowi, słychać go w połowie puszczy.-powiedział
-A no tak... Hehhh-powiedziałam lekko wzdychając
<Dareth dokończ, nikt inny>
(Wataha Wody.) Od Elnnan.
Gdy samiec Alfa zostawił mnie samą,poczułam w sobie chłód jakiego nie zaznałam od kilkuset lat. Alastair budził we mnie mieszane uczucia, w których dominujący był strach. Mimo,że nigdy nie należałam do osób bojaźliwych,ten basior wydawał się byc bardzo groźny i niezbyt skłonny do bycia miłym. Pod pewnymi względami bardzo przypominał mnie,często chłodną,zdystansowaną i trzeźwo myslącą,ale jedno nie dawało mi spokoju.Nie mogłam dosłyszeć jego myśli,a jedyne co wychwyciłam to jego chłód,który tak bardzo mnie przestraszył. Mimo to nie mogło umknąć mojej uwadze,że był bardzo przystojny.Oszołomiona jego ciekawą osobowością i wyglądem,gapiłam się jak w milczeniu zamienia się w wilka z pięknymi skrzydłami.Skrzydła...To mi coś przypominało,ale delikatny przebłysk wspomnień w mojej głowie szybko znikł. Odetchnęłam ciężko,wciąż słysząc pytanie Alastaira : "Pytanie tylko czy się nadajesz?"-na które odpowiedz też chciałabym znać. Moje żałosne rozmyślania przerwała obecnośc drugiego umysłu.W przeciwieństwie do Alfy,ten był świetlisty i ciepły,ale wyczuwałam w nim mnóstwo sekretów,nie przeznaczonych dla mnie ani nikogo innego.Nie próbowałam nawet bardziej się w nie zagłębiać ,według mojej zasady która kazała mi przestrzegac prywatności innych. Brzmiało to kiepsko biorąc pod uwagę fakt,że czytałam w myślach,ale tej zasady trzymałam się zawsze: Szanowacć sekrety innych.
Spojrzałam za siebie i ujrzałam ładną dziewczynę,z niemal białymi włosami,uśmiechającą się uprzejmie.
-Ty jesteś Elnann?-spytała.
-Zgadza się-odparłam, patrząc jej w twarz.
-A więc...Jesteś nowa,tak?
-Taa.
-No to może powiesz mi co cię tutaj sprowadza?-spytała.
-A może ty mi powiesz jak masz na imię?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Hm,charakterek to ty masz...Rose- rzuciła dziewczyna- Chodź,pokażę ci twoją grotę,a potem wszystko mi opowiesz.
-Zobaczymy...-mruknęłam z delikatnym uśmiechem i poszłam za waderą...
<czy Rose mogłaby dokończyć?>
Spojrzałam za siebie i ujrzałam ładną dziewczynę,z niemal białymi włosami,uśmiechającą się uprzejmie.
-Ty jesteś Elnann?-spytała.
-Zgadza się-odparłam, patrząc jej w twarz.
-A więc...Jesteś nowa,tak?
-Taa.
-No to może powiesz mi co cię tutaj sprowadza?-spytała.
-A może ty mi powiesz jak masz na imię?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Hm,charakterek to ty masz...Rose- rzuciła dziewczyna- Chodź,pokażę ci twoją grotę,a potem wszystko mi opowiesz.
-Zobaczymy...-mruknęłam z delikatnym uśmiechem i poszłam za waderą...
<czy Rose mogłaby dokończyć?>
(Wataha Światła) Od Matta
Objąłem ją
dalej stojąc z tyłu tak że nasze dłonie spoczywały na jej brzuchu.
Pochyliłem swoją głowę opierając się przy tym na Centuri ramieniu.
- Chciałabym - szepnęła mi do ucha.
-...ale nie mogę... - powiedziała i po chwili wyrywała się z uścisku i stanęła kilka kroków dalej tyłem do mnie.
Dlaczego
zawsze tak jest że jak się zakocham musi coś stanąć na drodze!?
Westchnąłem. Usiadłem niedaleko Centurii. Zauważyłem że unika spojrzenia
się na mnie. Zacząłem bawić się kryształem wyrastającym ze skały, na
której siedziałem. W końcu dotknąłem jego czubka końcem palca i wysłałem
całą moją moc do niego. Zaczął świecić ale nie mrużyłem oczu, po prostu
mi to nie przeszkadzało. W końcu jestem z światła. Tak? Zaczął tak
mocno świeci że aż inne kryształy zaczęły odbijać światło i w jaskini
zrobiło się tak jasno.
Teraz wiedziałem że to co ja czuje jest nieodwzajemniane. Nie wiem czy kiedykolwiek zakocham się tak samo jak w Centus...
- Dlaczego?
Dlaczego całe życie muszę mieć pod górkę? Dlaczego nikt mnie nie chce
pokochać? Dlaczego się pytam!? - ostatnie słowa wykrzyczałem za głośno.
Wtedy usłyszałem płacz dziewczyny i wybiegła z jaskini.
- Nie, Centuria! Czekaj! - krzyknąłem za nią, ale było już za późno.
Wyszedłem z jaskini, włożyłem ręce do kieszeni i zacząłem powoli iść do jaskini. Zaspy śniegu mnie spowalniały.
Gdy
przechodziłem przez las zobaczyłem jakąś wilczyce. Zmieniłem się w wilka
i wyskoczyłem zza krzaków. Chciałem ją ugryźć ale odskoczyła. Nagle
zmieniła się w gryfa. Wzbiła się w powietrze. Wow. Nigdy nie widziałem
żeby ktokolwiek umiał zamienić się w gryfa. Cofnąłem się. Wysłała mi
"impulsy".
- Kim jesteś, raczej nie należysz do naszej watahy.
- Nazywam się Asiva i nie należę do żadnej watahy- odpowiedziała.
- Ja jestem Matt. Jesteś na terenach watahy światła.
- Nie wiedziałam, że tu jest jakaś wataha, a tak z innej beczki, mogę dołączyć do watahy?
- To nie ze mną musisz rozmawiać tylko z naszą alfą.
-Dobrze zaprowadź mnie do waszej alfy.- odpowiedziała.
Cała drogę
milczeliśmy. Kiedy doszliśmy na miejsce zaprowadziłem ją do groty i
wyszedłem. Teraz chciałem być sam. Dziwne? Może... Poszedłem przed
siebie. Jak najdalej od...właśnie od czego? Od przeszłości czy od
miłości?
Byłem w lesie
na terenach powietrza. Wtedy usłyszałem głos Centuri... Gdy podszedłem w
tamtym kierunku zobaczyłem chłopaka o niebieskich włosach. Dał jej
krokusa. Nie, nie jestem zazdrosny...
Wróciłem do jaskini. Nigdzie nie było Asivy...Dziwne. Gdy nastała noc poszedłem spać.
Następnego
dnia obudziłem się późnym rankiem. Przeciągnąłem się. Wyszedłem z
jaskini. I poszedłem na polowanie. Po dłuższym chodzeniu po lesie
wytropiłem sarne. Zakradłem się i skoczyłem na nią. Od razu ugryzłem ją w
szyje. Zacząłem ją zjadać. Gdy skończyłem poszedłem się umyć w
najbliższej rzece. Gdy zmyłem z siebie krew wróciłem do jaskini. Wtedy
zobaczyłem Asive. Zamieniłem się w człowieka. Podszedłem do niej i
powiedziałem:
- Gdzie ty byłaś?- zapytałem.
- Możemy pogadać na zewnątrz?- zaproponowała.
Przytaknąłem i wyszliśmy z jaskini.
- No więc?- zapytałem ponownie.
- Długa historia, ale powiem Ci tylko tyle, ze byłam na terenach Watahy Mroku- odpowiedziała.
- Co?! Wiesz świetnie, że nie wolno nam tam wchodzić..
- Oj dobra, żyję. Nie mów nikomu, że to Ci powiedziałam- poprosiła.
- No dobra.- powiedziałem zirytowany.
- O mam pytanie? Kim jest ten chłopak, który mnie zaczepił na dróżce?- zapytała.
- A to jest nowy członek- Grell- odpowiedziałem .
- Spoko ja już pójdę do jaskini- odrzekła i poszłam.
Postanowiłem to samo zrobić. Cały dzień spędziłem na siedzeniu w jaskini.
Minęło kilka
dni. Każdy był prawie taki sam. Polowanie, siedzenie w jaskini i rzadkie
chodzenie po krainie. Dziś postanowiłem że ten dzień spędze na dworze.
Daleko od jaskini. Skierowałem się w stronę Polany Pojednania. Gdy tam
doszedłem zobaczyłem Asive. Gdy do niej podszedłem spytałem:
- Co tu robisz?
- Nic takiego. - odrzekła niechętnie.
Usiadłem obok
niej tylko że na innym kamieniu. Spojrzałem w jej ciemne oczy. Były
piękne. Znowu się zakochałem. Dlaczego jakiej bym nie zobaczył zakochuje
się w niej? Przypadek? Los chciał tak czy co?
- Dlaczego tu przyszedłeś?- spytała.
- Nie wiem. Chciałem się przejść...- i pojawia się pytanie; co tu powiedzieć...?
(Wataha Mroku) Od Aoime
I nagle, tak ot tak obok pojawiła się dziewczyna trzymająca jakiegoś chłopaka za rękę.
- Co się stało? - Krzyknęła.
- A ty to kto?
- Meyrin - powiedziała. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
Otrząsnęłam się. Nie sądziłam, że to naprawdę zadziała, myślałam, że wcisnęła mi ten cały kicz tylko jako przykrywkę.
- Witam piękną panią - ten chłopak już się łasił do mnie, przykładając wargi do mojej dłoni. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - Meyrin warknęła i zaciągnęła go na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
I rzucili się na bestię.
- Hej, pomogę Wam!
- Nie trzeba! - rzucili i zagonili zwierza w drugą stronę. Nie obserwowałam ich zbyt dokładniej, podniosłam wisior i wrzuciłam do kieszeni. Brisinger szykował się do odwetu.
- A Ty gdzie się wybierasz, złociutki? - stanęłam przed nim.
- Co się stało? - Krzyknęła.
- A ty to kto?
- Meyrin - powiedziała. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
Otrząsnęłam się. Nie sądziłam, że to naprawdę zadziała, myślałam, że wcisnęła mi ten cały kicz tylko jako przykrywkę.
- Witam piękną panią - ten chłopak już się łasił do mnie, przykładając wargi do mojej dłoni. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - Meyrin warknęła i zaciągnęła go na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
I rzucili się na bestię.
- Hej, pomogę Wam!
- Nie trzeba! - rzucili i zagonili zwierza w drugą stronę. Nie obserwowałam ich zbyt dokładniej, podniosłam wisior i wrzuciłam do kieszeni. Brisinger szykował się do odwetu.
- A Ty gdzie się wybierasz, złociutki? - stanęłam przed nim.
(Wataha Mroku) Od Hebi
Od paru minut obserwowałam dwójkę, która niedawno pojawiła się
nie wiadomo skąd. Mężczyzna i kobieta walczyli z mamutem i nawet nie
zauważyli, że obserwuje ich z drzewa. Z jednej strony to rozumiałam -
zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem bardzo cicha (kiedy trzeba), z
drugiej - DO JASNEJ CHOLERY, MIAŁAM NA SOBIE CZERWONĄ PELERYNĘ!
Zresztą nieważne. Nie wnikam.
Odgłosy walki hipnotyzowały moje uszy, a widok walczących nasycał oczy.
Przeszkadzało mi tylko jedno.
"Ten pie... głos w mojej głowie"
~Nie złość się na mnie Rybeńko...Spójrz, tyle tu krwi...~
"ZAMKNIJ SIĘ!"
~Ty też to czujesz, prawda? Ta żądza krwi...~
W tym momencie szarpnęłam mocniej głową co spowodowało spadnięcie reszty śniegu z drzewa. Dziewczyna i chłopak, którzy zdążyli załatwić mamuta obrócili głowy w moją stronę...
Zresztą nieważne. Nie wnikam.
Odgłosy walki hipnotyzowały moje uszy, a widok walczących nasycał oczy.
Przeszkadzało mi tylko jedno.
"Ten pie... głos w mojej głowie"
~Nie złość się na mnie Rybeńko...Spójrz, tyle tu krwi...~
"ZAMKNIJ SIĘ!"
~Ty też to czujesz, prawda? Ta żądza krwi...~
W tym momencie szarpnęłam mocniej głową co spowodowało spadnięcie reszty śniegu z drzewa. Dziewczyna i chłopak, którzy zdążyli załatwić mamuta obrócili głowy w moją stronę...
sobota, 28 września 2013
(Wataha Ziemi) Od Kaito
Obudziłem się lekko zmarznięty. Nic dziwnego przecież jeszcze nie ma
lata. Na moim futrze utworzył się maleńki szron. Kiedy wstałem od razu
otrzepałem się z niego. Zmieniłem się w człowieka. Myślałem o tej
Centaurii. Nie że się zakochałem czy coś, z resztą nie można się
zakochać od pierwszego spotkania. Długo nie rozmyślałem nad tym bo
wiedziałem, że będę musiał się jakoś wślizgnąć do jaskini tak aby nikt
mnie nie zauważył.
Byłem tuż przed nią. Starałem się wejść bez najmniejszego szmeru. Chyba mi coś nie wyszło bo nim się obejrzałem Sathom na mnie skoczył. Jemu to się chyba nigdy nie znudzi. Dopiero ja stanął nad moją twarzą zrozumiał, że to ja a nie kto inny. Zszedł ze mnie. Od razu zmieniłem się wilka. Wyszliśmy z jaskini.
Ja zacząłem:
- Jeżeli masz zamiar skakać to następnym razem mnie ostrzeż.- odrzekłem.
- Wybacz, myślałem, że to jakiś intruz.- tłumaczył się.
- Spoko, to też moja wina przychodzę po całej nocy nieobecności z samego rana, to też jest podejrzane- odpowiedziałem.
- A właśnie, dlaczego Ciebie nie było.- zapytał.
Muszę się nauczyć trzymać jadaczkę na kłódkę. Ale jak zapytał to odpowiem:
- Byłem na spacerze, i byłem na naszych terenach późno a byłem tak zmęczony, ze nie chciało mi się iść- skłamałem.
- I niby się wyspałeś śpiąc na takim zimnie?- zapytał trochę ironicznie.
- Wyspałem, jestem przyzwyczajony do takich warunków.- odrzekłem z malutkim uśmieszkiem.
- Yhy…, co ty na to by iść na polowanie?- zapytał przy okazji zmieniając temat.
- Okey.- odrzekłem.
Znowu szliśmy w ciszy, ale teraz mam zamiar to zmienić. Zrobiłem mu kawał i go ugryzłem w ogon. On zapiszczał i widać chciał się zrewanżować. Wiele razy chybił ale w końcu mnie dziabnął. Wiem to był dziecinne ale trzeba jakoś skorzystać z życia. Doszliśmy na Zapomnianą Polanę. Tam akurat pasło się kilka saren. Zakradliśmy się bliżej i weszliśmy w jakieś krzaki. Ja miałem plan, w którym za bardzo się nie namęczymy. Chciałem go właśnie powiedzieć gdy nagle Sathom ruszył. No świetnie. Widać chciał mi pokazać jak on poluje. Patrzyłem się i czekałem aż zagoni je w miejsce, które ja chcę. Stworzyłem przed grupą błoto. On jest wilkiem ziemi więc jego błoto nie spowolni. Nasza zdobycz tak jak przypuszczałem poślizgnie się na kałuży. Podbiegłem i razem z moim kompanem ją zagryźliśmy. Zaczęła się uczta. Kiedy skończyliśmy pobiegliśmy do strumyka. Napiliśmy się i poszliśmy przed jaskinię. Nim się obejrzałem zdobyłem przyjaciela. Stanęliśmy pod jakimś drzewem.
Ja ponownie zakłóciłem cisze:
- Umiesz dobrze polować.- pochwaliłem go.
- Dzięki, wybacz, że tak wyleciałem przed Ciebie ale nie jestem przyzwyczajony do wspólnych polowań.
- Widzę, że nasza wataha jest dość mała.- powiedziałem ale chyba niepotrzebnie.
- Masz rację, ale nie ma w niej takich konfliktów jak w większych watahach.- odrzekł lekko uśmiechnięty.
- Zauważyłem po mimo, że jestem krótko.- odrzekłem równie uśmiechnięty.
Nastała cisza, ale tym razem na wieki. Nie miałem tematu ani mój rówieśnik. Do domu dotarliśmy szybko. Sathom poszedł spać bo był zmęczony ja natomiast nie czułem się znużony. Miałem uczucie jakby energia nie mogła się we mnie pomieścić i chciałem ją gdzieś rozładować. Wziąłem mapę i pobiegłem tak szybko jak nigdy. Dobiegłem zmachany do Polany Pojednania. Przemieniłem się w człowieka i usiadłem na trawie. Nagle usłyszałem kroki. Za sobą ujrzałem tą sama dziewczynę co wczoraj. Znowu przez chwilkę się na Siebie tylko patrzyliśmy
Ona powiedziała:
<Centuria dokończysz?>
Byłem tuż przed nią. Starałem się wejść bez najmniejszego szmeru. Chyba mi coś nie wyszło bo nim się obejrzałem Sathom na mnie skoczył. Jemu to się chyba nigdy nie znudzi. Dopiero ja stanął nad moją twarzą zrozumiał, że to ja a nie kto inny. Zszedł ze mnie. Od razu zmieniłem się wilka. Wyszliśmy z jaskini.
Ja zacząłem:
- Jeżeli masz zamiar skakać to następnym razem mnie ostrzeż.- odrzekłem.
- Wybacz, myślałem, że to jakiś intruz.- tłumaczył się.
- Spoko, to też moja wina przychodzę po całej nocy nieobecności z samego rana, to też jest podejrzane- odpowiedziałem.
- A właśnie, dlaczego Ciebie nie było.- zapytał.
Muszę się nauczyć trzymać jadaczkę na kłódkę. Ale jak zapytał to odpowiem:
- Byłem na spacerze, i byłem na naszych terenach późno a byłem tak zmęczony, ze nie chciało mi się iść- skłamałem.
- I niby się wyspałeś śpiąc na takim zimnie?- zapytał trochę ironicznie.
- Wyspałem, jestem przyzwyczajony do takich warunków.- odrzekłem z malutkim uśmieszkiem.
- Yhy…, co ty na to by iść na polowanie?- zapytał przy okazji zmieniając temat.
- Okey.- odrzekłem.
Znowu szliśmy w ciszy, ale teraz mam zamiar to zmienić. Zrobiłem mu kawał i go ugryzłem w ogon. On zapiszczał i widać chciał się zrewanżować. Wiele razy chybił ale w końcu mnie dziabnął. Wiem to był dziecinne ale trzeba jakoś skorzystać z życia. Doszliśmy na Zapomnianą Polanę. Tam akurat pasło się kilka saren. Zakradliśmy się bliżej i weszliśmy w jakieś krzaki. Ja miałem plan, w którym za bardzo się nie namęczymy. Chciałem go właśnie powiedzieć gdy nagle Sathom ruszył. No świetnie. Widać chciał mi pokazać jak on poluje. Patrzyłem się i czekałem aż zagoni je w miejsce, które ja chcę. Stworzyłem przed grupą błoto. On jest wilkiem ziemi więc jego błoto nie spowolni. Nasza zdobycz tak jak przypuszczałem poślizgnie się na kałuży. Podbiegłem i razem z moim kompanem ją zagryźliśmy. Zaczęła się uczta. Kiedy skończyliśmy pobiegliśmy do strumyka. Napiliśmy się i poszliśmy przed jaskinię. Nim się obejrzałem zdobyłem przyjaciela. Stanęliśmy pod jakimś drzewem.
Ja ponownie zakłóciłem cisze:
- Umiesz dobrze polować.- pochwaliłem go.
- Dzięki, wybacz, że tak wyleciałem przed Ciebie ale nie jestem przyzwyczajony do wspólnych polowań.
- Widzę, że nasza wataha jest dość mała.- powiedziałem ale chyba niepotrzebnie.
- Masz rację, ale nie ma w niej takich konfliktów jak w większych watahach.- odrzekł lekko uśmiechnięty.
- Zauważyłem po mimo, że jestem krótko.- odrzekłem równie uśmiechnięty.
Nastała cisza, ale tym razem na wieki. Nie miałem tematu ani mój rówieśnik. Do domu dotarliśmy szybko. Sathom poszedł spać bo był zmęczony ja natomiast nie czułem się znużony. Miałem uczucie jakby energia nie mogła się we mnie pomieścić i chciałem ją gdzieś rozładować. Wziąłem mapę i pobiegłem tak szybko jak nigdy. Dobiegłem zmachany do Polany Pojednania. Przemieniłem się w człowieka i usiadłem na trawie. Nagle usłyszałem kroki. Za sobą ujrzałem tą sama dziewczynę co wczoraj. Znowu przez chwilkę się na Siebie tylko patrzyliśmy
Ona powiedziała:
<Centuria dokończysz?>
(Wataha Mroku) od Meyrin
Siedziałam sobie na drzewie razem z tym chłopakiem obok mnie. Nazywał się Akatsuki. Poznałam go całkiem niedawno, a jednak wiedziałam, że muszę się mieć na baczności. Nigdy nie wiadomo jakiego asa ukrywa w rękawie.
- Coś się stało? - Zapytał.
Nagle oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że jesteśmy ścigani.
- Można wiedzieć, dlaczego ścigają cię Valkyrie... W strojach pokojówek? - Zapytałam. - I dlaczego robią to w takich dziwnych pozycjach?
- Ścigają mnie ponieważ zechciałem odejść z zamku, a robią to w takich dziwnych pozycjach z tego powodu - wskazał na tajemniczy worek. - Kiedy mnie ścigali ukradkiem zabrałem ich bieliznę.
Nie wiedziałam co powiedzieć, ledwie wyrzuciłam...
- Aha...
Nagle pojawiło się ich z dwa tuziny, a on się szelmowsko uśmiechnął i spektakularnie zeskoczył z drzewa.
Nagle wszystkie wryte się zatrzymały, lecz ten nagły ruch sprawił, że ich sukienki się podniosły w górę, więc z krzykiem upadły na ziemię starając się zasłonić.
- Wyglądacie, jakbyście zwichnęły kostki - uśmiechnął się diabelsko. - Może wam je opatrzę.
Spojrzały na niego przerażone.
- A może szukacie tego.
Wyrzucił worek, który był zrobiony z jego koszulki, a w powietrzu spektakularnie zafalowały różne części damskiej bielizny.
Zeskoczyłam z drzewa.
- Uciekamy! - Zarządził. - Minie trochę czasu, nim się zbiorą.
- Taaak - powiedziałam z ociąganiem. - Ale masz takich sztuczek nie robić na mnie.
Jego mina nic nie mówiła, że nie zamierza tego robić. Za to jego usta wygięły się w ledwie widocznym szelmowskim uśmiechu.
- Zobaczymy - puścił mi oczko. - Dobrze, że wziąłem trochę zapasowych koszulek oraz innych ubrań.
- Ja też - kiwnęłam głową.
Nagle wisiorek, który miałam na sobie rozbłysł popielatym światłem, a ja uśmiechnęłam się. Był to dzwoneczek, gdyż krzyżyk pozostał taki jak zwykle.
- Wygląda na to, że mnie gdzieś potrzebują - stwierdziłam. - Za około dziesięć sekund powinna nastąpić teleportacja. No to mamy drogę ucieczki. To moja wataha, a raczej pewnie jej Alfa. Idziesz ze mną?
- Kuszące - odparł. - Zwłaszcza, że one sobie nie odpuszczą pościgu za mną, a ciągłe ściąganie tej samej bielizny może być nudne.
Co za zboczeniec... - Przeszło mi przez myśl. - Może lepiej, jednak go nie zabierać.
Jednak nie miałam czasu do namysłu, bowiem poczułam jak się otwiera portal między wymiarowy. Złapałam go za rękę i poczułam jak żołądek przewraca mi się do góry nogami.
...
...
Byłam w Forever Young w dosyć dziwnej scenerii. Mamut. Wisiorek na ziemi, który mnie przyzwał. Jakiś basior z innego żywiołu. Aoime z zaskoczoną twarzą. Akatsuki obok mnie trzymający mnie za rękę.
- Co się stało? - Krzyknęłam.
- A ty to kto? - Zapytała Alfa, zamiast odpowiedzieć.
- Meyrin - powiedziałam. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
- Witam piękną panią - Akatsuki już był przy niej i pocałował jej rękę, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - warknęłam i go pociągnęłam na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
- Coś się stało? - Zapytał.
Nagle oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że jesteśmy ścigani.
- Można wiedzieć, dlaczego ścigają cię Valkyrie... W strojach pokojówek? - Zapytałam. - I dlaczego robią to w takich dziwnych pozycjach?
- Ścigają mnie ponieważ zechciałem odejść z zamku, a robią to w takich dziwnych pozycjach z tego powodu - wskazał na tajemniczy worek. - Kiedy mnie ścigali ukradkiem zabrałem ich bieliznę.
Nie wiedziałam co powiedzieć, ledwie wyrzuciłam...
- Aha...
Nagle pojawiło się ich z dwa tuziny, a on się szelmowsko uśmiechnął i spektakularnie zeskoczył z drzewa.
Nagle wszystkie wryte się zatrzymały, lecz ten nagły ruch sprawił, że ich sukienki się podniosły w górę, więc z krzykiem upadły na ziemię starając się zasłonić.
- Wyglądacie, jakbyście zwichnęły kostki - uśmiechnął się diabelsko. - Może wam je opatrzę.
Spojrzały na niego przerażone.
- A może szukacie tego.
Wyrzucił worek, który był zrobiony z jego koszulki, a w powietrzu spektakularnie zafalowały różne części damskiej bielizny.
Zeskoczyłam z drzewa.
- Uciekamy! - Zarządził. - Minie trochę czasu, nim się zbiorą.
- Taaak - powiedziałam z ociąganiem. - Ale masz takich sztuczek nie robić na mnie.
Jego mina nic nie mówiła, że nie zamierza tego robić. Za to jego usta wygięły się w ledwie widocznym szelmowskim uśmiechu.
- Zobaczymy - puścił mi oczko. - Dobrze, że wziąłem trochę zapasowych koszulek oraz innych ubrań.
- Ja też - kiwnęłam głową.
Nagle wisiorek, który miałam na sobie rozbłysł popielatym światłem, a ja uśmiechnęłam się. Był to dzwoneczek, gdyż krzyżyk pozostał taki jak zwykle.
- Wygląda na to, że mnie gdzieś potrzebują - stwierdziłam. - Za około dziesięć sekund powinna nastąpić teleportacja. No to mamy drogę ucieczki. To moja wataha, a raczej pewnie jej Alfa. Idziesz ze mną?
- Kuszące - odparł. - Zwłaszcza, że one sobie nie odpuszczą pościgu za mną, a ciągłe ściąganie tej samej bielizny może być nudne.
Co za zboczeniec... - Przeszło mi przez myśl. - Może lepiej, jednak go nie zabierać.
Jednak nie miałam czasu do namysłu, bowiem poczułam jak się otwiera portal między wymiarowy. Złapałam go za rękę i poczułam jak żołądek przewraca mi się do góry nogami.
...
...
Byłam w Forever Young w dosyć dziwnej scenerii. Mamut. Wisiorek na ziemi, który mnie przyzwał. Jakiś basior z innego żywiołu. Aoime z zaskoczoną twarzą. Akatsuki obok mnie trzymający mnie za rękę.
- Co się stało? - Krzyknęłam.
- A ty to kto? - Zapytała Alfa, zamiast odpowiedzieć.
- Meyrin - powiedziałam. - Trochę się zmieniło pod moją nieobecność.
- Witam piękną panią - Akatsuki już był przy niej i pocałował jej rękę, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Jestem wiernym towarzyszem Meyrin i moje imię brzmi Akatsuki.
- Nie mamy teraz na to czasu - warknęłam i go pociągnęłam na bok. - Później sobie będziesz czarował dziewczyny, które i tak nazwą cię szelmą, jak tylko ciebie lepiej poznają. Teraz musimy zająć się mamutem.
(Wataha Światła) Od Asivy
Upłynęło kilka dni. Było bardzo spokojnie i w powietrzu panowała taka harmonia. Może dlatego, że nastała wiosna- pora miłości i nowego życia.
Wstałam dosyć wcześnie. Wyszłam z jaskini po czym przeciągnęłam się. Nie miałam dzisiaj ochoty być człowiekiem więc pozostałam w wilczej postaci. Uznałam, że po śniadaniu zrobię sobie trening, ostatnio nie miałam czasu albo może inaczej nie chciało mi się. Na poranny posiłek przekąsiłam jakiegoś szopa.
Poszłam miejsce gdzie było jedno drzewo i mnóstwo wolnej przestrzeni. Używałam moich różnych ataków. Po uderzeniu usłyszałam ćwierkanie i podniosłam łeb, ujrzałam dwa ptaki, które robiły sobie ‘’ Zaloty’’. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem samotna. Większość moich znajomych miały swoją miłość np.
Emily- Mins.
Nie zazdroszczę jej partnera tylko, że ma kogoś kto zrobił by dal niej wszystko.
Może też powinnam się zabić…. Taaaa lecę kurde, nikt by się nie przejął więc po co?. Ma się tylko jedno życie i trzeba jej jak najlepiej wykorzystać. W mojej watasze nie mam co liczyć na partnera. Mogłabym szukać w ogniu, wodzie lub mroku. Pewnie jak bym tam polazała to wolę nie myśleć. Zaprzestałam treningu i poszłam na spacer. Dreptałam po całym terenie. Jedyne miejsce jakie unikałam to nasz jaskinia, po co mam tam wchodzić jeszcze trafie na Grella a potem wylecę…..
Nienawidzę jak ktoś mi grzebię w głowię to jest takie irytujące. O to mój powód. Poszłam sobie nad Lustrzane Jezioro. W odbiciu ujrzałam siebie i pomyślałam’’ nic dziwnego, ze nikt mnie nie chce, jestem brzydka nie powiem jak co’’.- pomyślałam.
Zasmucona odeszłam od Jeziora i zaczęłam biec w stronę granic z mrokiem. Nim się spostrzegłam już tam byłam. – O cholera…. Przyszłam tutaj.
Świetnie spotkam Aoime albo całą grupę łowców i będę tylko wspomnieniem. Moim jedynym ‘’ sojusznikiem’’ była Emily wiedziałam, ze mnie chyba nie zabije. Mins no cóż…. Może mnie zabić a co dopiero Love? Nie zaczęłyśmy dobrze naszej znajomości, pewnie chcę się na mnie zemścić. Nim się obejrzałam byłam przy ich jaskini. Jest idealnie niech jeszcze przywlecze się jakiś łowca to wtedy będę skakać z radości. Byłam za krzakami i zobaczyła mnie jakaś czarno biała wadera pomyślałam-„ Ooops….’’. Zaczęłam uciekać a ona za mną. Biegłam jak głupia przecież miałam skrzydła . Wzbiłam się w powietrze. Zgubiłam ją. Leciałam sobie tak spokojnie. W końcu poczułam się lekko zmęczona więc wylądowałam. Całe szczęście na terenach światła.
Kiedy ochłonęłam po ucieczce, poszłam na Polanę Pojednania. Usiadłam na tym samym kamieniu i myślałam o partnerze. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Obejrzałam i ujrzałam:
< Ktoś dokończy? C: Od razu z góry dziękuje>
Wstałam dosyć wcześnie. Wyszłam z jaskini po czym przeciągnęłam się. Nie miałam dzisiaj ochoty być człowiekiem więc pozostałam w wilczej postaci. Uznałam, że po śniadaniu zrobię sobie trening, ostatnio nie miałam czasu albo może inaczej nie chciało mi się. Na poranny posiłek przekąsiłam jakiegoś szopa.
Poszłam miejsce gdzie było jedno drzewo i mnóstwo wolnej przestrzeni. Używałam moich różnych ataków. Po uderzeniu usłyszałam ćwierkanie i podniosłam łeb, ujrzałam dwa ptaki, które robiły sobie ‘’ Zaloty’’. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem samotna. Większość moich znajomych miały swoją miłość np.
Emily- Mins.
Nie zazdroszczę jej partnera tylko, że ma kogoś kto zrobił by dal niej wszystko.
Może też powinnam się zabić…. Taaaa lecę kurde, nikt by się nie przejął więc po co?. Ma się tylko jedno życie i trzeba jej jak najlepiej wykorzystać. W mojej watasze nie mam co liczyć na partnera. Mogłabym szukać w ogniu, wodzie lub mroku. Pewnie jak bym tam polazała to wolę nie myśleć. Zaprzestałam treningu i poszłam na spacer. Dreptałam po całym terenie. Jedyne miejsce jakie unikałam to nasz jaskinia, po co mam tam wchodzić jeszcze trafie na Grella a potem wylecę…..
Nienawidzę jak ktoś mi grzebię w głowię to jest takie irytujące. O to mój powód. Poszłam sobie nad Lustrzane Jezioro. W odbiciu ujrzałam siebie i pomyślałam’’ nic dziwnego, ze nikt mnie nie chce, jestem brzydka nie powiem jak co’’.- pomyślałam.
Zasmucona odeszłam od Jeziora i zaczęłam biec w stronę granic z mrokiem. Nim się spostrzegłam już tam byłam. – O cholera…. Przyszłam tutaj.
Świetnie spotkam Aoime albo całą grupę łowców i będę tylko wspomnieniem. Moim jedynym ‘’ sojusznikiem’’ była Emily wiedziałam, ze mnie chyba nie zabije. Mins no cóż…. Może mnie zabić a co dopiero Love? Nie zaczęłyśmy dobrze naszej znajomości, pewnie chcę się na mnie zemścić. Nim się obejrzałam byłam przy ich jaskini. Jest idealnie niech jeszcze przywlecze się jakiś łowca to wtedy będę skakać z radości. Byłam za krzakami i zobaczyła mnie jakaś czarno biała wadera pomyślałam-„ Ooops….’’. Zaczęłam uciekać a ona za mną. Biegłam jak głupia przecież miałam skrzydła . Wzbiłam się w powietrze. Zgubiłam ją. Leciałam sobie tak spokojnie. W końcu poczułam się lekko zmęczona więc wylądowałam. Całe szczęście na terenach światła.
Kiedy ochłonęłam po ucieczce, poszłam na Polanę Pojednania. Usiadłam na tym samym kamieniu i myślałam o partnerze. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Obejrzałam i ujrzałam:
< Ktoś dokończy? C: Od razu z góry dziękuje>
(Wataha Ziemi) Od Sathoma
Pomogłem dzisiaj Kiche umieścić słońce na widnokręgu, a później pozbyć się dużej ilości śniegu. Zaczynaliśmy wiosnę, a więc czas nadać drzewom liście, wywołać kwiaty i ptaki. Koło południa byłem wyczerpany i strasznie głodny. Musiałem zapolować.
Upolowałem sobie łosia, chciałem go zanieść Kiche, ale przypomniałem sobie, że powiedziała mi, żebym nie zabierał jej mięsa. Oderwałem więc sobie udziec i poszedłem się nim delektować kawałek dalej.
Skończyłem mlaskać, gdy wyczułem innego wilka. Nie kojarzyłem jego zapachu, więc bardziej z obawy, że zrobi komuś krzywdę, skoczyłem mu na grzbiet. Ten był sprytny, stanął na dwóch łapach, a ja spadłem na ziemię. Szykowałem się do ataku, on także. Jednak coś nim tknęło i zupełnie zmienił sobie postawę, a potem mimikę i zachowanie.
- Czy jest w pobliżu jakaś wataha?- zapytał.
- Tak, sam należę do jednej.- odrzekłem już spokojniej.
- O to świetnie a czy byś mógł mnie zaprowadzić do Alfy watahy?- ponownie zapytał.
- Mogę, a tak w ogóle jak masz na imię?
- Kaito a ty?- odpowiedział
- Sathom.- przedstawiłem się.
Po zapoznaniu się ruszyliśmy w drogę.
Prawie cała podróż odbyła się w ciszy.
- A czemu mnie zaatakowałeś?- zapytał.
- Pomyślałem, że jesteś z watahy Wody czy z innej.., - odrzekłem zmieszany.
- Rozumiem, jesteście teraz w konflikcie czy coś?- znowu zapytał.
- Sam tego szczerze nie rozumiem, mamy po prostu nie wchodzić na ich teren.
Nastała cisza. Nim się obejrzeliśmy a już byliśmy na miejscu. Kiche przywitała nas i przybrala ludzką postać. Kazała mi się oddalić, posłuchałem jej.
Czekałem przed jaskinią, po chwili wyszła Kiche, rzuciła mi przelotny uśmiech, a za nią Kaito. Cóż, on też posiadał ludzką formę, chyba tylko ja byłem odmieńcem. Wyczaił moją minę, więc przybrał równą mi formę. Chciałem oprowadzić go po Forever i wytłumaczyć jego obowiązki, spacer upłynął nam szybko, wróciliśmy zmęczeni do domu.
Upolowałem sobie łosia, chciałem go zanieść Kiche, ale przypomniałem sobie, że powiedziała mi, żebym nie zabierał jej mięsa. Oderwałem więc sobie udziec i poszedłem się nim delektować kawałek dalej.
Skończyłem mlaskać, gdy wyczułem innego wilka. Nie kojarzyłem jego zapachu, więc bardziej z obawy, że zrobi komuś krzywdę, skoczyłem mu na grzbiet. Ten był sprytny, stanął na dwóch łapach, a ja spadłem na ziemię. Szykowałem się do ataku, on także. Jednak coś nim tknęło i zupełnie zmienił sobie postawę, a potem mimikę i zachowanie.
- Czy jest w pobliżu jakaś wataha?- zapytał.
- Tak, sam należę do jednej.- odrzekłem już spokojniej.
- O to świetnie a czy byś mógł mnie zaprowadzić do Alfy watahy?- ponownie zapytał.
- Mogę, a tak w ogóle jak masz na imię?
- Kaito a ty?- odpowiedział
- Sathom.- przedstawiłem się.
Po zapoznaniu się ruszyliśmy w drogę.
Prawie cała podróż odbyła się w ciszy.
- A czemu mnie zaatakowałeś?- zapytał.
- Pomyślałem, że jesteś z watahy Wody czy z innej.., - odrzekłem zmieszany.
- Rozumiem, jesteście teraz w konflikcie czy coś?- znowu zapytał.
- Sam tego szczerze nie rozumiem, mamy po prostu nie wchodzić na ich teren.
Nastała cisza. Nim się obejrzeliśmy a już byliśmy na miejscu. Kiche przywitała nas i przybrala ludzką postać. Kazała mi się oddalić, posłuchałem jej.
Czekałem przed jaskinią, po chwili wyszła Kiche, rzuciła mi przelotny uśmiech, a za nią Kaito. Cóż, on też posiadał ludzką formę, chyba tylko ja byłem odmieńcem. Wyczaił moją minę, więc przybrał równą mi formę. Chciałem oprowadzić go po Forever i wytłumaczyć jego obowiązki, spacer upłynął nam szybko, wróciliśmy zmęczeni do domu.
(Wataha Mroku) Od Hebi
Siedziałam i próbowałam zrozumieć relacje
jakie łączą resztę Watahy. Niestety, nigdy nie udało mi się zrozumieć
jednego uczucia - miłości. Może to nawet dobrze. Podniosłam się i
chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie czyjś głos.
-Wybierasz się gdzieś?
Z tego co pamiętam była to Aoime. Nie odpowiedziałam.
-Siadaj mam do ciebie jeszcze parę pytań.
Moje obawy się potwierdzają. Nienawidzę odpowiadać.
-Ja pierd...
-Nie musisz kląć. Hebi, tak?
Brak odpowiedzi.
-Mogłabyś współpracować, mały siuśku.
Mogiła.
-Skąd jesteś?
-Ze wschodu.
-Ile masz lat?
-Równe 800.
-Jesteś...Nieśmiertelna?
-To nie do końca tak...Ja liczę czas inaczej niż ty, albo ta dziewczyna...Aurora.
Miała minę jakby patrzyła na coś zdechłego.
-Nie ważne...- stwierdziłam.
Odpuściła.
-A twoja rodzina?
-Matka zmarła po porodzie, ojca zabito, a bra...-zamknęłam się. Spojrzałam jej w oczy. Moje zimne i wzbudzające dreszcze, jej przenikliwe i mądre - A po ch... ci to wszystko wiedzieć?
-Możesz już iść - kiedy się podniosłam delikatnie musnęła moją rękę. Poczułam zawrót w głowie. Spojrzałam na Aoime, a ona uśmiechnęła się tajemniczo. Zmarszczyłam brwi i wybiegłam z jaskini
-Wybierasz się gdzieś?
Z tego co pamiętam była to Aoime. Nie odpowiedziałam.
-Siadaj mam do ciebie jeszcze parę pytań.
Moje obawy się potwierdzają. Nienawidzę odpowiadać.
-Ja pierd...
-Nie musisz kląć. Hebi, tak?
Brak odpowiedzi.
-Mogłabyś współpracować, mały siuśku.
Mogiła.
-Skąd jesteś?
-Ze wschodu.
-Ile masz lat?
-Równe 800.
-Jesteś...Nieśmiertelna?
-To nie do końca tak...Ja liczę czas inaczej niż ty, albo ta dziewczyna...Aurora.
Miała minę jakby patrzyła na coś zdechłego.
-Nie ważne...- stwierdziłam.
Odpuściła.
-A twoja rodzina?
-Matka zmarła po porodzie, ojca zabito, a bra...-zamknęłam się. Spojrzałam jej w oczy. Moje zimne i wzbudzające dreszcze, jej przenikliwe i mądre - A po ch... ci to wszystko wiedzieć?
-Możesz już iść - kiedy się podniosłam delikatnie musnęła moją rękę. Poczułam zawrót w głowie. Spojrzałam na Aoime, a ona uśmiechnęła się tajemniczo. Zmarszczyłam brwi i wybiegłam z jaskini
(Wataha Ziemi) Od Kaito
No tak… cała rodzina spłonęła tylko ja przeżyłem. Zostałem bez domu i
bliskich ale w życiu tak bywa. Po roku samotności, przyzwyczaiłem się
do survivalu .
Obudziłem się bardzo słonecznego poranka. Przemieniłem się w człowieka. Poszedłem nad strumyk obmyć sobie twarz. Kiedy rozejrzałem się po otaczającej mnie naturze zauważyłam, że nastała już wiosna. Zima była ciężka, dużo śniegu i ostry mróz. Sam nie wiem jak ja to przeżyłem.
Długo się jednak nie zastanawiałem bo po co?
Przechadzałem się po jakimś lesie. Iż byłem wilkiem ziemi więc wyczuwałem niezwykle przyjazną aurę natury. Wyczułem zapach jakiegoś łosia. Zmieniłem się w wilka i kierowałem się tropem. Kiedy doszedłem na miejsce zobaczyłem, że ktoś mnie prześcignął. Zwierzyna leżała martwa. No cóż lepsze to niż nic. Chciałem się zabrać do uczty gdy nagle poczułem ucisk na grzbiecie. Natychmiast uniosłem się na tylne łapy a napastnik spadł. Obróciłem się i zobaczyłem innego wilka. Był on brązowy z jasnymi punktami. Widać nie chciał mojej obecności, ale ja tak łatwo nie ustąpię. On szykował się do ataku ja też ale nagle mnie olśniło. Przecież nie może on być sam musi należeć do jakiejś watahy. Zmieniłem moją postawę i zapytałem:
- Czy jest w pobliżu jakaś wataha?- zapytałem.
- Tak, sam należę do jednej.- odrzekł przy tym zmieniając postawę.
- O to świetnie a czy byś mógł mnie zaprowadzić do Alfy watahy?- ponownie zapytałem.
- Mogę, a tak w ogóle jak masz na imię?- odrzekł i od razu zapytał.
- Kaito a ty?- odpowiedziałem i od razu się zrewanżowałem.
- Sathom.- odpowiedział.
Po zapoznaniu się ruszyliśmy w drogę.
Prawie cała podróż odbył się w ciszy, w końcu nie wytrzymałem i zacząłem rozmowę:
- A czemu mnie zaatakowałeś?- zapytałem.
- Pomyślałem, że jesteś z watahy Wody czy z innej.., - odrzekł.
- Rozumiem, jesteście teraz w konflikcie czy coś?- znowu zapytałem.
- Sam tego szczerze nie rozumiem, mamy po prostu nie wchodzić na ich teren.- ostrzegł.
Nastała cisza. Ja jego rady zachowam na przyszłość. On myślał, że ja jestem z wody?. Bardzo śmieszny żart. Lubię wodę ale czy chciałbym mieć ją jako żywioł, wolałbym nie.
Nim się obejrzeliśmy a już byliśmy na miejscu. Przed jaskinie wyszła biała wadera. Zmieniła się w człowieka. Podeszła do mnie. Kazała Sathomowi oddalić się. Zaprosiła mnie do jaskini. Ja sam nie wiem po co zmieniłem się w człowieka. Ona zaczęła rozmowę:
- Witaj, kim jesteś?- zapytała.
- Nazywam się Kaito, czy mógłbym do was dołączyć?- zapytałem lekko niepewnie.
- Ja jestem Kiche, możesz dołączyć, wybacz ale muszę wyjść.- powiedziała i wyszła.
Wyszedłem tuż za nią. Czekał na mnie tam Sathom. Zdziwił się na mój ludzki wygląd, więc żeby go nie zawstydzać zmieniłem się w wilka. Przechadzaliśmy się i on mi rzucał jakieś nazwy danego miejsca. Zaczęło się ściemniać. Kiedy wróciliśmy na skale leżała mapa krainy. Najwidoczniej dla mnie. Obejrzałem ją dokładnie. Przy tym całym oglądaniu zachciało mi się spać. Zmieniłem się w wilka i usnąłem.
Obudziłem się najwcześniej bo widziałem, że wszyscy spali. Wyszedłem przed jaskinię i się przeciągnąłem. Od razu zmieniłem się w człowieka. W Okół leżało jeszcze sporo śniegu ale nie wszędzie. Rozkwitały pierwsze krokusy i przebiśniegi.
Poszedłem nad strumyk napić się. Uznałem, ze dzisiaj zrobię sobie małe zapoznanie terenu. Kierowałem się w stronę terenów watahy powietrza. Mapa pokazywała, że jestem przy Wodospadzie Żywiołów. Przystanąłem chwilę. Przyjrzałem się mu i poszedłem dalej.
Jestem już na terenach powietrza bo wiały to dość silne wiatry. Usłyszałem płacz i zobaczyłem jakąś kobietę na drzewie. Zobaczyłem obok siebie niebieskiego krokusa. Zerwałem go i wlazłem na drzewo. Usłyszała moje kroki i się obróciła. Dziwnie się na mnie patrzyła. Ja zacząłem rozmowę:
- Witaj, widzę, ze Ci smutno masz ode mnie na pocieszenie ten kwiat.- powiedziałem lekko zarumieniony.
- Dziękuje, jak Ci na imię?- podziękowała i zapytała.
- Kaito a Tobie?- zapytałem.
- Centauria.- odrzekła
Przez chwilę się na siebie gapiliśmy po czym ze skoczyłem z drzewa i pobiegłem w stronę moich terenów. Wiem, że to nie ładnie uciekać od dam ale no nie byłem za bardzo przygotowany na rozmowę z kimś innym niż z Sathom. Kiedy byłem na terenach ziemi, zmieniłem się w wilka. Uznałem, ze dzisiejszą noc spędzę poza domem. Położyłem się pod sporym krzakiem i usnąłem.
Obudziłem się bardzo słonecznego poranka. Przemieniłem się w człowieka. Poszedłem nad strumyk obmyć sobie twarz. Kiedy rozejrzałem się po otaczającej mnie naturze zauważyłam, że nastała już wiosna. Zima była ciężka, dużo śniegu i ostry mróz. Sam nie wiem jak ja to przeżyłem.
Długo się jednak nie zastanawiałem bo po co?
Przechadzałem się po jakimś lesie. Iż byłem wilkiem ziemi więc wyczuwałem niezwykle przyjazną aurę natury. Wyczułem zapach jakiegoś łosia. Zmieniłem się w wilka i kierowałem się tropem. Kiedy doszedłem na miejsce zobaczyłem, że ktoś mnie prześcignął. Zwierzyna leżała martwa. No cóż lepsze to niż nic. Chciałem się zabrać do uczty gdy nagle poczułem ucisk na grzbiecie. Natychmiast uniosłem się na tylne łapy a napastnik spadł. Obróciłem się i zobaczyłem innego wilka. Był on brązowy z jasnymi punktami. Widać nie chciał mojej obecności, ale ja tak łatwo nie ustąpię. On szykował się do ataku ja też ale nagle mnie olśniło. Przecież nie może on być sam musi należeć do jakiejś watahy. Zmieniłem moją postawę i zapytałem:
- Czy jest w pobliżu jakaś wataha?- zapytałem.
- Tak, sam należę do jednej.- odrzekł przy tym zmieniając postawę.
- O to świetnie a czy byś mógł mnie zaprowadzić do Alfy watahy?- ponownie zapytałem.
- Mogę, a tak w ogóle jak masz na imię?- odrzekł i od razu zapytał.
- Kaito a ty?- odpowiedziałem i od razu się zrewanżowałem.
- Sathom.- odpowiedział.
Po zapoznaniu się ruszyliśmy w drogę.
Prawie cała podróż odbył się w ciszy, w końcu nie wytrzymałem i zacząłem rozmowę:
- A czemu mnie zaatakowałeś?- zapytałem.
- Pomyślałem, że jesteś z watahy Wody czy z innej.., - odrzekł.
- Rozumiem, jesteście teraz w konflikcie czy coś?- znowu zapytałem.
- Sam tego szczerze nie rozumiem, mamy po prostu nie wchodzić na ich teren.- ostrzegł.
Nastała cisza. Ja jego rady zachowam na przyszłość. On myślał, że ja jestem z wody?. Bardzo śmieszny żart. Lubię wodę ale czy chciałbym mieć ją jako żywioł, wolałbym nie.
Nim się obejrzeliśmy a już byliśmy na miejscu. Przed jaskinie wyszła biała wadera. Zmieniła się w człowieka. Podeszła do mnie. Kazała Sathomowi oddalić się. Zaprosiła mnie do jaskini. Ja sam nie wiem po co zmieniłem się w człowieka. Ona zaczęła rozmowę:
- Witaj, kim jesteś?- zapytała.
- Nazywam się Kaito, czy mógłbym do was dołączyć?- zapytałem lekko niepewnie.
- Ja jestem Kiche, możesz dołączyć, wybacz ale muszę wyjść.- powiedziała i wyszła.
Wyszedłem tuż za nią. Czekał na mnie tam Sathom. Zdziwił się na mój ludzki wygląd, więc żeby go nie zawstydzać zmieniłem się w wilka. Przechadzaliśmy się i on mi rzucał jakieś nazwy danego miejsca. Zaczęło się ściemniać. Kiedy wróciliśmy na skale leżała mapa krainy. Najwidoczniej dla mnie. Obejrzałem ją dokładnie. Przy tym całym oglądaniu zachciało mi się spać. Zmieniłem się w wilka i usnąłem.
Obudziłem się najwcześniej bo widziałem, że wszyscy spali. Wyszedłem przed jaskinię i się przeciągnąłem. Od razu zmieniłem się w człowieka. W Okół leżało jeszcze sporo śniegu ale nie wszędzie. Rozkwitały pierwsze krokusy i przebiśniegi.
Poszedłem nad strumyk napić się. Uznałem, ze dzisiaj zrobię sobie małe zapoznanie terenu. Kierowałem się w stronę terenów watahy powietrza. Mapa pokazywała, że jestem przy Wodospadzie Żywiołów. Przystanąłem chwilę. Przyjrzałem się mu i poszedłem dalej.
Jestem już na terenach powietrza bo wiały to dość silne wiatry. Usłyszałem płacz i zobaczyłem jakąś kobietę na drzewie. Zobaczyłem obok siebie niebieskiego krokusa. Zerwałem go i wlazłem na drzewo. Usłyszała moje kroki i się obróciła. Dziwnie się na mnie patrzyła. Ja zacząłem rozmowę:
- Witaj, widzę, ze Ci smutno masz ode mnie na pocieszenie ten kwiat.- powiedziałem lekko zarumieniony.
- Dziękuje, jak Ci na imię?- podziękowała i zapytała.
- Kaito a Tobie?- zapytałem.
- Centauria.- odrzekła
Przez chwilę się na siebie gapiliśmy po czym ze skoczyłem z drzewa i pobiegłem w stronę moich terenów. Wiem, że to nie ładnie uciekać od dam ale no nie byłem za bardzo przygotowany na rozmowę z kimś innym niż z Sathom. Kiedy byłem na terenach ziemi, zmieniłem się w wilka. Uznałem, ze dzisiejszą noc spędzę poza domem. Położyłem się pod sporym krzakiem i usnąłem.
(Wataha Wody.) Od Blue.
Wypełzłam z wody i zaraz zepsuł mi się humor. Tak już ze mną było: w
wodzie szczęśliwa, na lądzie nieszczęśliwa. Ale niestety nie mogłam na
zawsze przemienić się w rybę. To było jedno z Świętych Praw. Nie możesz
przemieniać się na zawsze. Więc chcąc, nie chcąc byłam wilkiem i nim
miałam pozostać do końca. Do końca...
Kątem oka spojrzałam na wodę. A gdyby tak... zanurkować i już nigdy nie wrócić? Dla świata byłoby lepiej beze mnie... Bez namysłu skoczyłam. Woda mnie wynosiła, ale ja uparcie trzymałam się dna. Wcześniej nawet nie wzięłam oddechu. Powoli traciłam świadomość... Zemdlałam.
Woda powoli mnie wynosiła, ale ja już nie stawiałam oporu. Nagle złapały mnie czyjeś łapy i wyciągnęły na brzeg. Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć. Już miałam spojrzeć wściekle na delikwenta i powiedzieć, że CHCIAŁAM umrzeć, gdy zobaczyłam kto tak właściwie mnie wyciągnął. Przede mną siedział zmoczony, najpiękniejszy basior w moim życiu. Zakochałam się od razu i nie wydusiłam ani słówka. Ba, nawet monosylaby.
-Nie trzeba dziękować. Jestem James, a ty?
-Blue.-wykrztusiłam.
-Dużo się nałykałaś, co. Pogadamy potem. Możesz wstać?
Kiwnęłam głową i stanęłam.
-Może chciałabyś dołączyć do watahy?-zapytał obojętnie.
-Pewnie. Czemu nie?-odpowiedziałam sztucznie obojętnie. Zostałam przyjęta i uszczęśliwiona bliskością Jamesa...
Kątem oka spojrzałam na wodę. A gdyby tak... zanurkować i już nigdy nie wrócić? Dla świata byłoby lepiej beze mnie... Bez namysłu skoczyłam. Woda mnie wynosiła, ale ja uparcie trzymałam się dna. Wcześniej nawet nie wzięłam oddechu. Powoli traciłam świadomość... Zemdlałam.
Woda powoli mnie wynosiła, ale ja już nie stawiałam oporu. Nagle złapały mnie czyjeś łapy i wyciągnęły na brzeg. Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć. Już miałam spojrzeć wściekle na delikwenta i powiedzieć, że CHCIAŁAM umrzeć, gdy zobaczyłam kto tak właściwie mnie wyciągnął. Przede mną siedział zmoczony, najpiękniejszy basior w moim życiu. Zakochałam się od razu i nie wydusiłam ani słówka. Ba, nawet monosylaby.
-Nie trzeba dziękować. Jestem James, a ty?
-Blue.-wykrztusiłam.
-Dużo się nałykałaś, co. Pogadamy potem. Możesz wstać?
Kiwnęłam głową i stanęłam.
-Może chciałabyś dołączyć do watahy?-zapytał obojętnie.
-Pewnie. Czemu nie?-odpowiedziałam sztucznie obojętnie. Zostałam przyjęta i uszczęśliwiona bliskością Jamesa...
Gdzie kierować opowiadania Wilków Wody.?
Uwaga.!
Doszły mnie słuchy, że niektórzy nie wiedzą gdzie wysyłać swoje opowiadania.
Otóż zapraszam do mnie wszystkie wilki wody (Cichutka09 na hwr, Cichaa. na skypie lub pod nr gg 47537386.)
Pozdrawiam, Alfa Watahy Wody, Alastair.
Doszły mnie słuchy, że niektórzy nie wiedzą gdzie wysyłać swoje opowiadania.
Otóż zapraszam do mnie wszystkie wilki wody (Cichutka09 na hwr, Cichaa. na skypie lub pod nr gg 47537386.)
Pozdrawiam, Alfa Watahy Wody, Alastair.
(Wataha Wody.) Od Hinomoto.
- Boją się Ciebie aż tak? – Zdziwiłam się z lekka,
nie wyglądał na mordującego bo ma ochotę.
Jest władczy przyznaję, ale żeby się aż tak bać.
- Tak. – Odparł niechętnie.
- Niezłe ziółko z Ciebie, jednak mnie nie przestraszysz. – Odparłam swobodnie.
- Tak, ty też mi zaimponowałaś. – Odrzekł.
- Właśnie słyszałam, ze nie żyjecie tutaj w zbyt wielkiej zgodzie… - Może się czegoś wreszcie dowiem?
- Tak, częściowo prowadzimy tu wojnę, mianowicie nie wchodź w drogę naszemu wrogowi, nie zdziwię się jak dojdzie do krwawej walki. – Mruknął.
- To powiedz z kim mam nie zadzierać. – Wlepiłam w niego zaciekawione oczy.
- Mrokiem, Ziemią i Powietrzem. – Odparł.
No to wpadłam w kłopoty.
- Gadałam z Aurorą i Shadowem.- Powiedziałam trochę zdziwiona.
- Czy ty jesteś normalna? – Zapytał poirytowany.
- Spokojnie nie walczyłam z nimi, z Shadowem nawet miałam normalna rozmowę, a z tamtą dziewczyna trochę gorzej, lecz nie doszło do kłótni ani rękoczynów.- Powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Ciekawe co ich opętało. Widzę, ze jednak nie jesteś taka głupia. – Odparł.
- Jestem wojowniczką, ja nie mogę być głupia. – Odparłam.
Szczerze moja inteligencja wiąże się z moim pochodzeniem i warunkach w jakich żyłam, ale to nie jest ważne.
- Czy ja wiem, ty tylko musisz walczyć. – Odrzekł.
- Nie obrażaj mnie bezpodstawnie. Nawet nie wiesz jak walczę, a przy walce najważniejsza jest taktyka, no walka też, ale to się kształtuje z czasem. – Mówiłam dość pewnie.
- Tak przy okazji, nie uważasz, ze ten spór między Watahami powinien zostać jakoś rozwiązany? - Zapytałam.
- Staraj się bardziej kochaniutka, w moich oczach nie uzyskasz tak łatwiutko szacunku. – Uśmiechnął się nieznacznie – Nie wiesz nawet czemu jesteśmy skłóceni, więc nie masz nic do gadania.
- Nie zamierzam się z nikim kłócić, ale nie będę się ograniczać, mogę zdobyć tu nawet niezła kasę. – Powiedziałam nie wzruszona.
- Stosuj się do zasad, bo możesz źle skończyć. – Syknął.
- Uwierz mi na słowo, nawet jeśli złamię zasadę to ty i tak się o tym nie dowiesz, a mam podejrzenia, że kobiety też są tu Alfami, więc wasze kłótnie niedługo zakończą się pokojem. – Przez cały czas miałam kamienną, twarz jednak on zmieniał co chwila swoje mniemanie o świecie.
- Nic nie wiesz, ale masz prawdopodobnie rację. – Powiedział tajemniczo, chyba sam wiedział już wcześniej o prawdopodobnym pokoju. On odszedł, ja zaś ruszyłam przed siebie.
- Tak. – Odparł niechętnie.
- Niezłe ziółko z Ciebie, jednak mnie nie przestraszysz. – Odparłam swobodnie.
- Tak, ty też mi zaimponowałaś. – Odrzekł.
- Właśnie słyszałam, ze nie żyjecie tutaj w zbyt wielkiej zgodzie… - Może się czegoś wreszcie dowiem?
- Tak, częściowo prowadzimy tu wojnę, mianowicie nie wchodź w drogę naszemu wrogowi, nie zdziwię się jak dojdzie do krwawej walki. – Mruknął.
- To powiedz z kim mam nie zadzierać. – Wlepiłam w niego zaciekawione oczy.
- Mrokiem, Ziemią i Powietrzem. – Odparł.
No to wpadłam w kłopoty.
- Gadałam z Aurorą i Shadowem.- Powiedziałam trochę zdziwiona.
- Czy ty jesteś normalna? – Zapytał poirytowany.
- Spokojnie nie walczyłam z nimi, z Shadowem nawet miałam normalna rozmowę, a z tamtą dziewczyna trochę gorzej, lecz nie doszło do kłótni ani rękoczynów.- Powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Ciekawe co ich opętało. Widzę, ze jednak nie jesteś taka głupia. – Odparł.
- Jestem wojowniczką, ja nie mogę być głupia. – Odparłam.
Szczerze moja inteligencja wiąże się z moim pochodzeniem i warunkach w jakich żyłam, ale to nie jest ważne.
- Czy ja wiem, ty tylko musisz walczyć. – Odrzekł.
- Nie obrażaj mnie bezpodstawnie. Nawet nie wiesz jak walczę, a przy walce najważniejsza jest taktyka, no walka też, ale to się kształtuje z czasem. – Mówiłam dość pewnie.
- Tak przy okazji, nie uważasz, ze ten spór między Watahami powinien zostać jakoś rozwiązany? - Zapytałam.
- Staraj się bardziej kochaniutka, w moich oczach nie uzyskasz tak łatwiutko szacunku. – Uśmiechnął się nieznacznie – Nie wiesz nawet czemu jesteśmy skłóceni, więc nie masz nic do gadania.
- Nie zamierzam się z nikim kłócić, ale nie będę się ograniczać, mogę zdobyć tu nawet niezła kasę. – Powiedziałam nie wzruszona.
- Stosuj się do zasad, bo możesz źle skończyć. – Syknął.
- Uwierz mi na słowo, nawet jeśli złamię zasadę to ty i tak się o tym nie dowiesz, a mam podejrzenia, że kobiety też są tu Alfami, więc wasze kłótnie niedługo zakończą się pokojem. – Przez cały czas miałam kamienną, twarz jednak on zmieniał co chwila swoje mniemanie o świecie.
- Nic nie wiesz, ale masz prawdopodobnie rację. – Powiedział tajemniczo, chyba sam wiedział już wcześniej o prawdopodobnym pokoju. On odszedł, ja zaś ruszyłam przed siebie.
Meyrin powraca
Wilcza Postać |
Ludzka Postać |
Imię: Meyrin
Płeć: Samica
Wiek: 13 lat
Stanowisko: Samica Beta
Żywioł: Mrok
Umiejętności Specjalne: Kontrola nad wektorami, elektrycznością, atomami. Ma zablokowany całkowicie umysł, ale może włamywać się do innych. Posługuje się dwoma mieczami, łukiem, ale ostatnio jej hobby stała się broń palna. Broń może produkować samą wolą, podobnie jak amunicję do niej w przypadku długodystansowej.
Charakter: Skryta, mrukliwa, sprawiedliwa, obserwuje sytuację i nic nie umyka jej uwadze, woli sama rozwiązywać jej problemy, jednak nie ma nic przeciwko temu, by pomogła innym. Nigdy się nie poddaje, choćby miała umrzeć i nienawidzi, gdy inni zatrzymują się w połowie drogi do celu.
Rodzina: Brak. Nieznana. Ma kilku znajomych poza Forever Young, lecz na tym kończą się jej kontakty.
Partner: Hhhmmmmmm^^
Właściciel: nikita.werka (skype)
(Wataha Mroku) Od Aoime
Love trochę się stresowała. Położyłam jej rękę na ramieniu.
- Nie obawiaj się tak. Nie chcę Cię skarcić.
Rozluźniła trochę barki.
- Chciałam Cię pochwalić. - posłała mi zdziwione spojrzenie. - Za to, że jesteś niezależna i z charakterkiem.
Uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że nie muszę prawić ci morałów, że miłość jest zmienna i tak dalej, bo sama zdajesz sobie z tego sprawę. Życzę Wam szczęścia. - popukałam się paznokciem w wargę. - Jeszcze jedno, chciałabym pogadać z Alfą Ognia, umówiłabyś nas kiedyś?
- Jasne!
- To leć. - mruknęłam. - Wracaj co jakiś czas, meldując się, że żyjesz. - te słowa już wypowiedziałam z większym humorem.
Pokiwała głową i uścisnęła mnie mocno. Cóż, zaskoczyła mnie, więc stałam oszołomiona.
- Dziękuję jeszcze raz. - powiedziała serdecznie i wyskoczyła z jaskini.
Poszłam do siebie i założyłam wisiorek na szyję i poszłam na spacer.
Wszystko powoli wracało do życia. Schyliłam się do niewielkiego krokusa, który mienił się ametystowym odcieniem. Przyłożyłam rękę, i nie oderwałam jej, dopóki nie zmienił barwy na całkiem czarnego. Wtedy go zerwałam i wplotłam jakoś w materiałowy pasek sukienki. Ruszyłam dalej. Usłyszałam głuche dudnienie jakiegoś zwierza. Obejrzałam się, a za mną, dosłownie parę metrów znajdował się mamut. Poczułam, jak ktoś porywa mnie w locie i za moment leżałam na ziemi, przygnieciona obcym ciałem.
- Złaź ze mnie. - syknęłam.
Wstałam i strzepnęłam bród z sukienki.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Nazywam się Brisinger.
Ach, ten Brisinger. Chciałam mu podziękować, ale przejechałam dłonią po szyi, brakowało wisiorka. Mój wzrok padł na drogę, po której szarżował mamut. Leżał na ziemi i radośnie podskakiwał. Wyraźnie potrząsnęło nim trzy razy.
- Nie obawiaj się tak. Nie chcę Cię skarcić.
Rozluźniła trochę barki.
- Chciałam Cię pochwalić. - posłała mi zdziwione spojrzenie. - Za to, że jesteś niezależna i z charakterkiem.
Uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że nie muszę prawić ci morałów, że miłość jest zmienna i tak dalej, bo sama zdajesz sobie z tego sprawę. Życzę Wam szczęścia. - popukałam się paznokciem w wargę. - Jeszcze jedno, chciałabym pogadać z Alfą Ognia, umówiłabyś nas kiedyś?
- Jasne!
- To leć. - mruknęłam. - Wracaj co jakiś czas, meldując się, że żyjesz. - te słowa już wypowiedziałam z większym humorem.
Pokiwała głową i uścisnęła mnie mocno. Cóż, zaskoczyła mnie, więc stałam oszołomiona.
- Dziękuję jeszcze raz. - powiedziała serdecznie i wyskoczyła z jaskini.
Poszłam do siebie i założyłam wisiorek na szyję i poszłam na spacer.
Wszystko powoli wracało do życia. Schyliłam się do niewielkiego krokusa, który mienił się ametystowym odcieniem. Przyłożyłam rękę, i nie oderwałam jej, dopóki nie zmienił barwy na całkiem czarnego. Wtedy go zerwałam i wplotłam jakoś w materiałowy pasek sukienki. Ruszyłam dalej. Usłyszałam głuche dudnienie jakiegoś zwierza. Obejrzałam się, a za mną, dosłownie parę metrów znajdował się mamut. Poczułam, jak ktoś porywa mnie w locie i za moment leżałam na ziemi, przygnieciona obcym ciałem.
- Złaź ze mnie. - syknęłam.
Wstałam i strzepnęłam bród z sukienki.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Nazywam się Brisinger.
Ach, ten Brisinger. Chciałam mu podziękować, ale przejechałam dłonią po szyi, brakowało wisiorka. Mój wzrok padł na drogę, po której szarżował mamut. Leżał na ziemi i radośnie podskakiwał. Wyraźnie potrząsnęło nim trzy razy.
Akatsuki - Wataha Mroku
Wcielenie Wilcze |
Wcielenie Ludzkie |
Imię: Akatsuki (czyt. Akacki)
Płeć: Samiec
Wiek: 15 lat
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: Mrok
Umiejętności Specjalne: Przyzywa tajemniczy (wielki) mistyczny miecz, jest 100% odporny na magię, kieruje energią ciała zarówno swoją jak i tych, których dotyka (co daje mu możliwość niezwykle silnych ataków i obrony absolutnej). Posiada umiejętność zdejmowania bielizny w krótkim czasie bez wiedzy ich właścicieli, umiejętność masaży (potrafi sprawić nim nawet, że ktoś jest napalony^^) oraz przyzywania alkoholu i afrodyzjaków na życzenie (z czego akurat niezbyt korzysta). Umie też posługiwać się psychokinezą.
Charakter: Wiele osób określiło go jako bohatera ze względu na jego umiejętności, lecz równie szybko uzyskał przydomki: szelma i zboczeniec. Jest wesoły i beztroski, a także niezwykle nonszalancki, chociaż (w przypadku dziewczyn) trzeba na niego uważać.
Rodzina: Brak. Nieznana. Do Watahy trafił poprzez znajomą - Meyrin.
Partner/Partnerka: Eeeee... Sami się przekonacie
Właściciel: nikita.werka (skype)
(Wataha Powietrza) Od Centurii
- A w ogóle po co mnie ratowałaś!? Nie bez potrzeby skakałam! Au! Nie mogę wstać, wszystko mnie boli.
- Uspokój się - powiedziałam
- Musisz odpocząć i potrzebujesz opieki lekarskiej.
- Ja nie mogę wstać...
Usłyszałam trzepot skrzydeł i wtedy zobaczyłam gryfa który na grzbiecie miał jakiegoś chłopaka
- Mins - powiedziała
- Ciii... - uspokajała ją Asiva.
- Zabierzcie mnie stąd proszę... - powiedziała i zamknęła oczy...
- Wiem!- krzyknęła Asiva.
- Co wiesz? - spytałam.
- Jak ją wziąć.
- No to mów szybko!- powiedziała zdenerwowana Emili.
- Stworzę ogromny promień, który oślepi gryfa Minsa.- powiedziała.
- Ale czy Mins nie zginie?- zapytała.
- Nie martw się skieruje tak promień aby gryf o coś się nie rozbił.
- Ok. tylko szybko to zrób żeby nas nie zauważył- powiedziała nerwowo.
Kazałam nam zamknąć oczy. Po chwili Asiva zmieniła się w gryfa. Wzięła mnie i Emili na grzbiet i odleciałyśmy. Gdy trochę przeleciałyśmy zobaczyłam że Asiva się męczy. No bo w końcu nie jesteśmy takie lekkie.
- Ląduj widzę, ze jesteś zmęczona.- rozkazałam.
- Nie trzeba, dam radę- odpowiedziała Asiva.
- Ląduj!- krzyknęłam z Emili w tym samym czasie.
- No już dobra, dobra ląduje.
Kiedy wylądowała zeskoczyłam na ziemie i zdjęłam Emili. Asiva przemieniła się w człowieka i upadła na kolana.
- Widzisz? Gdybyś nie wylądowała to nie wiem co by było.
- Masz rację ja pójdę chwilkę odsapnąć- odrzekła i usiadła pod jakimś drzewem.
Z Emili było coraz gorzej. Nagle do niej podeszła Asiva i zaczęła leczyć. Uleczyła ją trochę ale...
- Nie wiedziałam, że potrafisz leczyć i dzięki.- podziękowała.
- Nie ma sprawy bym mogła dalej ale już nie mam do tego wystarczających sił- odpowiedziała i poszła po jakiś krzak.
Postanowiłam zrobić mały szałas by tam odpoczywała Emili. Pozbierałam trochę gałęzi co były koło nas i zaczęłam budować szałas. Gdy był skończony zaniosła tam Emili. Chciałam aby i Asiva weszła bo zaczął padać śnieg ale powiedziała, że będzie na czatach.
- Asiva jak trochę wypoczniesz polecisz szybko do watahy po pomoc. Centuria ty zostaniesz ze mną na wszelki wypadek bo gdyby mnie ktoś zaatakował byłabym bezradna.
- Ok.
Asiva dalej poszła stać na warcie
- Czemu to zrobiłaś? Chciałaś się zabić tylko ze względu na niego?- spytałam
- No bo on... wydawał mi się wyjątkowy... no i... ja go pocałowałam, ale potem ta afera z Love... ona przyszła się nade mną znęcać. Miałam dosyć ja nadal kocham Minsa i nie będzie potrafiło tego zmienić... chyba, że ktoś by mnie zechciał. Nieważne kto, chciałabym tylko, aby mnie kochał. Czy to tak wiele?
Naszą rozmowę przerwała Asiva.
- Jestem gotowa do drogi.
- To świetnie - powiedziała - zawiadom Aoime gdzie jesteśmy, ona coś zaradzi.
- Dobrze uważajcie na siebie i nie ruszajcie się stąd dopóki nie wrócę.
- Ok możesz wyruszać. - powiedziała.
Wyszłam z szałasu i podeszłam do Asivy.
- Uważaj na siebie.- szepnęłam jej do ucha.
Gdy to powiedziałam wróciłam do szałasu. Usłyszałam kroki i...czyjąś kłótnie. Podbiegł do szałasu Mins.
- Mins? Co tu robisz?- zapytała Emili
- Przyszedłem po ciebie.
- Ach Mins ja...- zaczęła i zamilkła.
-No na co czekamy? Zaraz będzie burza śniegowa, a ona tu ledwo na nogach stoi z pomocą Centurii.- powiedziała Love i z Minsem wsadziliśmy Emili na gryfa. Love była nieco wkurzona i chyba już wiem dlaczego... Szła razem z Minsem obok mnie i Asivy. Gdy zaczął padać śnieg przyspieszyliśmy kroku.
Po długiej drodze doszliśmy do jaskini mroku, tam się pożegnałyśmy z nimi.
Kiedy tylko doszłyśmy do Polany Pojednania powstała taka nie przyjemna atmosfera.Podeszłam do Asivy i powiedziałam:
- No cóż, to cześć. Fajnie było Ciebie poznać- powiedziałam.
- Mi też, mam nadzieje, że kiedyś się jeszcze spotkamy.- powiedziała.
Po tych słowach obie zmieniłyśmy się w wilki i pobiegłyśmy w swoją stronę. Pobiegłam w stronę watahy powietrza. Po długim, wyczerpującym biegu przeszłam do marszu. Zaspy śniegu trochę spowalniały mnie ale mam czas... Gdy byłam już niedaleko terenów powietrza, zobaczyłam Matta. Co on tu robi?? Nie, nie mogę tędy iść. Nie chce z nim teraz rozmawiać. Ciągle słyszę jego tamte słowa "Dlaczego nikt mnie nie chce pokochać?". Ja go kocham, ale mam powody by nie być z nim...Teraz łza mi poleciała po policzku. Pobiegłam w innym kierunku.
Gdy byłam wyczerpana biegiem zmieniłam się w człowieka. Weszłam na drzewo które było najbliżej. I nie wiem dlaczego ale zaczęłam płakać. Łzy leciały po policzku strumieniami. Wtedy usłyszałam kroki. Gdy się odwróciłam zobaczyłam chłopaka o niebieskich włosach. Czyżbym znów się zakochała?
- Uspokój się - powiedziałam
- Musisz odpocząć i potrzebujesz opieki lekarskiej.
- Ja nie mogę wstać...
Usłyszałam trzepot skrzydeł i wtedy zobaczyłam gryfa który na grzbiecie miał jakiegoś chłopaka
- Mins - powiedziała
- Ciii... - uspokajała ją Asiva.
- Zabierzcie mnie stąd proszę... - powiedziała i zamknęła oczy...
- Wiem!- krzyknęła Asiva.
- Co wiesz? - spytałam.
- Jak ją wziąć.
- No to mów szybko!- powiedziała zdenerwowana Emili.
- Stworzę ogromny promień, który oślepi gryfa Minsa.- powiedziała.
- Ale czy Mins nie zginie?- zapytała.
- Nie martw się skieruje tak promień aby gryf o coś się nie rozbił.
- Ok. tylko szybko to zrób żeby nas nie zauważył- powiedziała nerwowo.
Kazałam nam zamknąć oczy. Po chwili Asiva zmieniła się w gryfa. Wzięła mnie i Emili na grzbiet i odleciałyśmy. Gdy trochę przeleciałyśmy zobaczyłam że Asiva się męczy. No bo w końcu nie jesteśmy takie lekkie.
- Ląduj widzę, ze jesteś zmęczona.- rozkazałam.
- Nie trzeba, dam radę- odpowiedziała Asiva.
- Ląduj!- krzyknęłam z Emili w tym samym czasie.
- No już dobra, dobra ląduje.
Kiedy wylądowała zeskoczyłam na ziemie i zdjęłam Emili. Asiva przemieniła się w człowieka i upadła na kolana.
- Widzisz? Gdybyś nie wylądowała to nie wiem co by było.
- Masz rację ja pójdę chwilkę odsapnąć- odrzekła i usiadła pod jakimś drzewem.
Z Emili było coraz gorzej. Nagle do niej podeszła Asiva i zaczęła leczyć. Uleczyła ją trochę ale...
- Nie wiedziałam, że potrafisz leczyć i dzięki.- podziękowała.
- Nie ma sprawy bym mogła dalej ale już nie mam do tego wystarczających sił- odpowiedziała i poszła po jakiś krzak.
Postanowiłam zrobić mały szałas by tam odpoczywała Emili. Pozbierałam trochę gałęzi co były koło nas i zaczęłam budować szałas. Gdy był skończony zaniosła tam Emili. Chciałam aby i Asiva weszła bo zaczął padać śnieg ale powiedziała, że będzie na czatach.
- Asiva jak trochę wypoczniesz polecisz szybko do watahy po pomoc. Centuria ty zostaniesz ze mną na wszelki wypadek bo gdyby mnie ktoś zaatakował byłabym bezradna.
- Ok.
Asiva dalej poszła stać na warcie
- Czemu to zrobiłaś? Chciałaś się zabić tylko ze względu na niego?- spytałam
- No bo on... wydawał mi się wyjątkowy... no i... ja go pocałowałam, ale potem ta afera z Love... ona przyszła się nade mną znęcać. Miałam dosyć ja nadal kocham Minsa i nie będzie potrafiło tego zmienić... chyba, że ktoś by mnie zechciał. Nieważne kto, chciałabym tylko, aby mnie kochał. Czy to tak wiele?
Naszą rozmowę przerwała Asiva.
- Jestem gotowa do drogi.
- To świetnie - powiedziała - zawiadom Aoime gdzie jesteśmy, ona coś zaradzi.
- Dobrze uważajcie na siebie i nie ruszajcie się stąd dopóki nie wrócę.
- Ok możesz wyruszać. - powiedziała.
Wyszłam z szałasu i podeszłam do Asivy.
- Uważaj na siebie.- szepnęłam jej do ucha.
Gdy to powiedziałam wróciłam do szałasu. Usłyszałam kroki i...czyjąś kłótnie. Podbiegł do szałasu Mins.
- Mins? Co tu robisz?- zapytała Emili
- Przyszedłem po ciebie.
- Ach Mins ja...- zaczęła i zamilkła.
-No na co czekamy? Zaraz będzie burza śniegowa, a ona tu ledwo na nogach stoi z pomocą Centurii.- powiedziała Love i z Minsem wsadziliśmy Emili na gryfa. Love była nieco wkurzona i chyba już wiem dlaczego... Szła razem z Minsem obok mnie i Asivy. Gdy zaczął padać śnieg przyspieszyliśmy kroku.
Po długiej drodze doszliśmy do jaskini mroku, tam się pożegnałyśmy z nimi.
Kiedy tylko doszłyśmy do Polany Pojednania powstała taka nie przyjemna atmosfera.Podeszłam do Asivy i powiedziałam:
- No cóż, to cześć. Fajnie było Ciebie poznać- powiedziałam.
- Mi też, mam nadzieje, że kiedyś się jeszcze spotkamy.- powiedziała.
Po tych słowach obie zmieniłyśmy się w wilki i pobiegłyśmy w swoją stronę. Pobiegłam w stronę watahy powietrza. Po długim, wyczerpującym biegu przeszłam do marszu. Zaspy śniegu trochę spowalniały mnie ale mam czas... Gdy byłam już niedaleko terenów powietrza, zobaczyłam Matta. Co on tu robi?? Nie, nie mogę tędy iść. Nie chce z nim teraz rozmawiać. Ciągle słyszę jego tamte słowa "Dlaczego nikt mnie nie chce pokochać?". Ja go kocham, ale mam powody by nie być z nim...Teraz łza mi poleciała po policzku. Pobiegłam w innym kierunku.
Gdy byłam wyczerpana biegiem zmieniłam się w człowieka. Weszłam na drzewo które było najbliżej. I nie wiem dlaczego ale zaczęłam płakać. Łzy leciały po policzku strumieniami. Wtedy usłyszałam kroki. Gdy się odwróciłam zobaczyłam chłopaka o niebieskich włosach. Czyżbym znów się zakochała?
piątek, 27 września 2013
Kaito - Wataha Ziemi
(Wataha Mroku) Od Aoime
Usłyszałam podniesione głosy wilków iluzji. Poszłam to zbadać.
- Co tu się dzieje? - przerwałam w pół słowa Love, która wyraźnie starała się dać jakiś argument Aurorze.
- Zabrali mnie wbrew własnej woli! - wzburzyła się Love.
- Od...?
- Brisingera. - oświadczyła dumnie.
- Mogłabyś mi przybliżyć jego postać?
- Basior ognia, jej kochanek. - rzucił Mins, wchodząc do jaskini, a za nim Emily.
- Nie rozumiem, czemu się buzujecie... Żądam wyjaśnienia całej sytuacji. Każdy opowie po kolei swoją wersję.
Chodziłam dookoła i zataczałam co raz to mniejsze kółka, podczas, gdy reszta mówiła jak na spowiedzi.
- A więc. - zaczęłam. - Robicie awantury, na całe Forever, o to, że jedna wilczyca, która włada Iluzją, obściskuje się z basiorem Ognia?
Zgasiłam w nich cały animusz. Zwołałam całą watahę do Jaskini. Czas na małe przemówienie.
- Pamiętacie, kto zaczął ten cały syf, i przez kogo wiele bliskich nam osób nie żyje?
Kiwnęłam głową na Minsa.
- Perrie. - rzucił obojętnie.
- Bingo. Zapłaciła za to życiem. Sprawiedliwie, prawda? Każdy ma jakąś urazę, straciliśmy Samca Alfę... - głos mi się na moment załamał. - Ale to nie powód, żeby mordować, a tym bardziej, rozdzielać dwoje zakochanych, tylko dlatego, że władają innym żywiołem. Z tego, co wiem, Alfa Ognia się zmieniła, nikt nie jest niczemu winny, chcecie żyć w ograniczonym świecie? Bać się każdego kroku po nie naszym terenie? Bo do tego dążycie. Wielu z was jest słabych, niezdolnych do samodzielnej ochrony w wypadku ataku ze strony "wroga".
Przywołałam Love kiwnięciem palca.
- Ale nie do tego dążę, bo pokój ma być zawarty między naszymi watahami. Chodzi mi o tą istotę. Czemu nie pozwalacie jej na miłość? Wilk, który przybył z daleka, nie jest winien złu, które nam wyrządzono. Jeżeli, ktoś jest zazdrosny. - wbiłam spojrzenie w Minsa. - To niech zachowa to do siebie. Każdy kolejny wybryk tego typu będzie surowiej odbierany. Możecie się rozejść.
Zatrzymałam Love.
- Oprócz ciebie. Ty ze mną zostaniesz. - uśmiechnęłam się.
- Co tu się dzieje? - przerwałam w pół słowa Love, która wyraźnie starała się dać jakiś argument Aurorze.
- Zabrali mnie wbrew własnej woli! - wzburzyła się Love.
- Od...?
- Brisingera. - oświadczyła dumnie.
- Mogłabyś mi przybliżyć jego postać?
- Basior ognia, jej kochanek. - rzucił Mins, wchodząc do jaskini, a za nim Emily.
- Nie rozumiem, czemu się buzujecie... Żądam wyjaśnienia całej sytuacji. Każdy opowie po kolei swoją wersję.
Chodziłam dookoła i zataczałam co raz to mniejsze kółka, podczas, gdy reszta mówiła jak na spowiedzi.
- A więc. - zaczęłam. - Robicie awantury, na całe Forever, o to, że jedna wilczyca, która włada Iluzją, obściskuje się z basiorem Ognia?
Zgasiłam w nich cały animusz. Zwołałam całą watahę do Jaskini. Czas na małe przemówienie.
- Pamiętacie, kto zaczął ten cały syf, i przez kogo wiele bliskich nam osób nie żyje?
Kiwnęłam głową na Minsa.
- Perrie. - rzucił obojętnie.
- Bingo. Zapłaciła za to życiem. Sprawiedliwie, prawda? Każdy ma jakąś urazę, straciliśmy Samca Alfę... - głos mi się na moment załamał. - Ale to nie powód, żeby mordować, a tym bardziej, rozdzielać dwoje zakochanych, tylko dlatego, że władają innym żywiołem. Z tego, co wiem, Alfa Ognia się zmieniła, nikt nie jest niczemu winny, chcecie żyć w ograniczonym świecie? Bać się każdego kroku po nie naszym terenie? Bo do tego dążycie. Wielu z was jest słabych, niezdolnych do samodzielnej ochrony w wypadku ataku ze strony "wroga".
Przywołałam Love kiwnięciem palca.
- Ale nie do tego dążę, bo pokój ma być zawarty między naszymi watahami. Chodzi mi o tą istotę. Czemu nie pozwalacie jej na miłość? Wilk, który przybył z daleka, nie jest winien złu, które nam wyrządzono. Jeżeli, ktoś jest zazdrosny. - wbiłam spojrzenie w Minsa. - To niech zachowa to do siebie. Każdy kolejny wybryk tego typu będzie surowiej odbierany. Możecie się rozejść.
Zatrzymałam Love.
- Oprócz ciebie. Ty ze mną zostaniesz. - uśmiechnęłam się.
(Wataha Wody.) Od Alastair'a.
Chodziłem po moich grotach jak tygrys po klatce. Od nocy spędzonej z Alfą Mroku chodziłem poirytowany. Czemu.? Nie wiem sam. Sztywnym krokiem wyszedłem z jaskini rzucając kilku wilkom wody ostrzegawcze spojrzenia. Na dworze właśnie zbierało się na deszcz. Machnąłem ręką i spadły pierwsze krople. Zamknąłem na chwilę oczy i pozwoliłem aby deszcz zmył moje zmęczenie i znużenie. Stałem tak przez kilka chwil. Później ruszyłem nad Kryształowe Jezioro. Ściągnąłem koszulkę i wszedłem do wody. Woda była przyjemnie chłodna. To pomogło mi się w pewnym stopniu odprężyć.
Musiałem tak zasnąć, ponieważ kiedy otworzyłem oczy słońce chyliło się ku zachodowi. Westchnąłem w duchu i wyszedłem na brzeg. Zmieniłem postać na wilczą i bezszelestnie pobiegłem do Jaskiń.
Na miejscu zobaczyłem dziewczynę o platynowych włosach. Zaglądała niepewnie w jeden z wielu korytarzy. Przybrałem moją pełną formę człowieka i pojawiłem się przed przybyszką.
Cofnęła się z szeroko otwartymi oczami.
- Czego tu szukasz.? - Warknąłem.
Powietrze wokół nas momentalnie stało się chłodniejsze. Nasze oddechy zamieniały się w parę.
- Ja.. Ja chciałam dołączyć do watahy. - Wydukała.
- Mhm... Ale pozostaje pytanie czy się tu nadajesz. Jak sądzisz.? - Wyszeptałem jej do ucha.
Wzdrygnęła się.
- My.. Myślę.. Że tak.
- To się okaże z czasem.
Odsunąłem się i przy okazji strzepnąłem wodę deszczową ze skrzydeł. Dziewczyna słysząc szelest wlepiła wzrok w nie.
Odwróciłem się i krzyknąłem.:
- Rose.! Zaprowadź... - Spojrzałem pytająco na dziewczynę.
- Elnnan. - Powiedziała piskliwie.
- Zaprowadź Elnnan do jej groty.
Odwróciłem się i wszedłem w głąb jaskiń. Po drodze spotkałem Hinomoto.
- Musisz gnębić nowych.? - Spytała obojętnie.
- Gratuluję. Jesteś pierwszą osobą, nie bojącą się mnie. - Odparłem równie obojętnie.
Musiałem tak zasnąć, ponieważ kiedy otworzyłem oczy słońce chyliło się ku zachodowi. Westchnąłem w duchu i wyszedłem na brzeg. Zmieniłem postać na wilczą i bezszelestnie pobiegłem do Jaskiń.
Na miejscu zobaczyłem dziewczynę o platynowych włosach. Zaglądała niepewnie w jeden z wielu korytarzy. Przybrałem moją pełną formę człowieka i pojawiłem się przed przybyszką.
Cofnęła się z szeroko otwartymi oczami.
- Czego tu szukasz.? - Warknąłem.
Powietrze wokół nas momentalnie stało się chłodniejsze. Nasze oddechy zamieniały się w parę.
- Ja.. Ja chciałam dołączyć do watahy. - Wydukała.
- Mhm... Ale pozostaje pytanie czy się tu nadajesz. Jak sądzisz.? - Wyszeptałem jej do ucha.
Wzdrygnęła się.
- My.. Myślę.. Że tak.
- To się okaże z czasem.
Odsunąłem się i przy okazji strzepnąłem wodę deszczową ze skrzydeł. Dziewczyna słysząc szelest wlepiła wzrok w nie.
Odwróciłem się i krzyknąłem.:
- Rose.! Zaprowadź... - Spojrzałem pytająco na dziewczynę.
- Elnnan. - Powiedziała piskliwie.
- Zaprowadź Elnnan do jej groty.
Odwróciłem się i wszedłem w głąb jaskiń. Po drodze spotkałem Hinomoto.
- Musisz gnębić nowych.? - Spytała obojętnie.
- Gratuluję. Jesteś pierwszą osobą, nie bojącą się mnie. - Odparłem równie obojętnie.
(Wataha Ognia) Od Brisingera
Czekałem cały dzień na odpowiedź. Wreszcie, doczekałem się.
"Kochany Brisingerze!
Spotkajmy się dziś wieczorem tam gdzie wcześniej.
Będę czekać z niecierpliwością.
Lovley Loyal"
Byłem cały w skowronkach. Pobiegłem do jaskini. Wziąłem kilka mikstur leczniczych oraz prezent dla Love i wyruszyłem w drogę. Tym razem.. Tym razem chciałem ją spytać, czy zostanie moją partnerką. Byłem coraz bliżej. Na miejscu była już Love. Znów podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Brisinger!
- Ślicznie wyglądasz...
- Dziękuję.
- Love mam coś dla ciebie, zamknij oczy.
Dziewczyna posłusznie zrobiła o co prosiłem. Wyjąłem amulet z torby, i zawiesiłem jej na szyi.
- Ja... nie wiem co powiedzieć... jest śliczny.- zarumieniła się
- Love, chciałem cię o coś zapytać...
- Tak?
- Zostaniesz moją partnerką?
- Brisinger...- wtuliła się we mnie, łzy pociekły jej z oczu. – Oczywiście ,że ta.......-przerwał czyjś krzyk.
- Love! Nie!!!- wykrzyczał jakiś basior. Za nim biegła wadera.
Love otarła łzy, ścisnęła moją dłoń i zrobiła poważną minę.
- Mins, śledziłeś mnie!- Wykrzyczała
- Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- krzyczał.
Jeszcze jedna wadera biegła za nimi. Świetnie. Po prostu świetnie. Love ucałowała mnie i szepnęła w myślach:
-Aurora i Mins mnie zabiorą od ciebie.... lecz moje serce zawsze będzie przy tobie, kocham cię od pierwszego spotkania, uważaj na siebie Brisinger...
Trzy wilki stały już przed nami.
- Co ci, dziecko drogie!? - spytała jedna z wader. To chyba była beta. - Na jakieś zakazane miłości się zebrało.. ta dzisiejsza młodzież.. co to za moda aby udawać się do lasu aby spotkać się z facetem z innej watahy?!
- Nie moda.. - prychnęła Love - Tylko miłość...
- A chcesz wiedzieć gdzie ja mam te waszą.. - Druga wadera uciszyła tą pierwszą.- Dobra..Mins..? - spytała parząc na mnie- Ej...
- Bałem się Love, że zrobisz jakieś głupstwo i miałem rację! - powiedział w końcu basior - Musisz z nami wrócić do jaskini!
- Nie! To mój partner i go nie zostawię.. - wczepiła się we mnie- Możecie sobie robić co chcecie, ale..
- Posłuchaj mnie ty wstrę.. Love.. - poprawiła się ta czarno biała wadera zmieniając się w człowieka- Niektóre miłości nie powinny istnieć, a jeśli już to istnieją bardzo krótko. Pomyśl czy jutro nadal będziesz go kochać i czy warto jest ciągnąć te całą sprawę..?
- Będę go kochać jutro, po jutrze, za miesiąc, za rok i za nieskończoność! I żadna psychologia mi nie wmówi, że będzie inaczej!!!!
Tamten basior.. Mins.. Zmienił się w człowieka. Patrzył na mnie zabójczym wzrokiem. Miał chyba ochotę się na mnie rzucić. Aurora niespokojnie się rozglądała. W końcu poszła w stronę pobliskiego lasu. I tyle było ją widać.
-Ty, jak ci tam.. Brisnger.. Daj jej spokój.-Warknął. Był gotowy do ataku
-Spokojnie. Jestem zwykłym medykiem. Nie potrafię walczyć. Załatwmy tą sprawę pokojowo...-Oznajmiłem cicho.
-NIE!
Ta kropla przelała kielich. Chłopak zadał pierwszy cios. Uderzył pięścią w prawe dolne żebra. Poczułem ucisk. Love również była nieźle wkurzona.
-TY IDIOTO!-Krzyknęła
Zmieniła się w wilka i rzuciła się na Minsa. Pazurami zadrapała mu twarz.
-JAK ŚMIESZ?!?! TY.. TY..-W tej chwili zabrakło jej słów.
Love zobaczyła że splunąłem krwią. Z powrotem stała się człowiekiem i wstając z chłopaka ruszyła w moim kierunku.
-Boże, co on ci zrobił!
Padłem na ziemie. Love rozpaczliwie zaczęła szukać w mojej torbie mikstur. Znalazła jedną, po czym dała mi ją. Od razu wypiłem. Poczułem się lepiej.
-Już dobrze- zacząłem uspokajać Love.- Już mi lepiej.
-Jak on mógł... JAK MÓGŁ?!?-krzyknęła zapłakana.
Mins podniósł się z ziemi, otrzepał trochę, i ruszył w stronę jaskini klnąc coś pod nosem.
<ktoś kto pozostał?>
"Kochany Brisingerze!
Spotkajmy się dziś wieczorem tam gdzie wcześniej.
Będę czekać z niecierpliwością.
Lovley Loyal"
Byłem cały w skowronkach. Pobiegłem do jaskini. Wziąłem kilka mikstur leczniczych oraz prezent dla Love i wyruszyłem w drogę. Tym razem.. Tym razem chciałem ją spytać, czy zostanie moją partnerką. Byłem coraz bliżej. Na miejscu była już Love. Znów podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Brisinger!
- Ślicznie wyglądasz...
- Dziękuję.
- Love mam coś dla ciebie, zamknij oczy.
Dziewczyna posłusznie zrobiła o co prosiłem. Wyjąłem amulet z torby, i zawiesiłem jej na szyi.
- Ja... nie wiem co powiedzieć... jest śliczny.- zarumieniła się
- Love, chciałem cię o coś zapytać...
- Tak?
- Zostaniesz moją partnerką?
- Brisinger...- wtuliła się we mnie, łzy pociekły jej z oczu. – Oczywiście ,że ta.......-przerwał czyjś krzyk.
- Love! Nie!!!- wykrzyczał jakiś basior. Za nim biegła wadera.
Love otarła łzy, ścisnęła moją dłoń i zrobiła poważną minę.
- Mins, śledziłeś mnie!- Wykrzyczała
- Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- krzyczał.
Jeszcze jedna wadera biegła za nimi. Świetnie. Po prostu świetnie. Love ucałowała mnie i szepnęła w myślach:
-Aurora i Mins mnie zabiorą od ciebie.... lecz moje serce zawsze będzie przy tobie, kocham cię od pierwszego spotkania, uważaj na siebie Brisinger...
Trzy wilki stały już przed nami.
- Co ci, dziecko drogie!? - spytała jedna z wader. To chyba była beta. - Na jakieś zakazane miłości się zebrało.. ta dzisiejsza młodzież.. co to za moda aby udawać się do lasu aby spotkać się z facetem z innej watahy?!
- Nie moda.. - prychnęła Love - Tylko miłość...
- A chcesz wiedzieć gdzie ja mam te waszą.. - Druga wadera uciszyła tą pierwszą.- Dobra..Mins..? - spytała parząc na mnie- Ej...
- Bałem się Love, że zrobisz jakieś głupstwo i miałem rację! - powiedział w końcu basior - Musisz z nami wrócić do jaskini!
- Nie! To mój partner i go nie zostawię.. - wczepiła się we mnie- Możecie sobie robić co chcecie, ale..
- Posłuchaj mnie ty wstrę.. Love.. - poprawiła się ta czarno biała wadera zmieniając się w człowieka- Niektóre miłości nie powinny istnieć, a jeśli już to istnieją bardzo krótko. Pomyśl czy jutro nadal będziesz go kochać i czy warto jest ciągnąć te całą sprawę..?
- Będę go kochać jutro, po jutrze, za miesiąc, za rok i za nieskończoność! I żadna psychologia mi nie wmówi, że będzie inaczej!!!!
Tamten basior.. Mins.. Zmienił się w człowieka. Patrzył na mnie zabójczym wzrokiem. Miał chyba ochotę się na mnie rzucić. Aurora niespokojnie się rozglądała. W końcu poszła w stronę pobliskiego lasu. I tyle było ją widać.
-Ty, jak ci tam.. Brisnger.. Daj jej spokój.-Warknął. Był gotowy do ataku
-Spokojnie. Jestem zwykłym medykiem. Nie potrafię walczyć. Załatwmy tą sprawę pokojowo...-Oznajmiłem cicho.
-NIE!
Ta kropla przelała kielich. Chłopak zadał pierwszy cios. Uderzył pięścią w prawe dolne żebra. Poczułem ucisk. Love również była nieźle wkurzona.
-TY IDIOTO!-Krzyknęła
Zmieniła się w wilka i rzuciła się na Minsa. Pazurami zadrapała mu twarz.
-JAK ŚMIESZ?!?! TY.. TY..-W tej chwili zabrakło jej słów.
Love zobaczyła że splunąłem krwią. Z powrotem stała się człowiekiem i wstając z chłopaka ruszyła w moim kierunku.
-Boże, co on ci zrobił!
Padłem na ziemie. Love rozpaczliwie zaczęła szukać w mojej torbie mikstur. Znalazła jedną, po czym dała mi ją. Od razu wypiłem. Poczułem się lepiej.
-Już dobrze- zacząłem uspokajać Love.- Już mi lepiej.
-Jak on mógł... JAK MÓGŁ?!?-krzyknęła zapłakana.
Mins podniósł się z ziemi, otrzepał trochę, i ruszył w stronę jaskini klnąc coś pod nosem.
<ktoś kto pozostał?>
(Wataha Wody.) Od Hinomoto.
Po jakimś czasie włócznia się zauważyłam ciekawą
scenkę, kłótnię wilków, chodziło chyba o miłość. Usiadłam na drzewie i
najzwyczajniej w świecie podsłuchiwałam. Dowiedziałam się, że tu są
wrogowie…. Nie do końca rozumiem, oni są skłóceni? Bez sensu, przecież
powinni żyć w zgodzie. Wzięłam głębszy wdech. Wstałam i rozejrzałam się,
oni rozmawiali, mało interesujące jak dla mnie, gdyż moje mniemanie na
temat miłości to inna bajka. Sumienia podpowiadało mi bym się wtrąciła,
ale po co? Nic mnie z nimi nie łączy, więc po co pomagać? Jak by
zapłacili to inna bajka, albo żebym chociaż z którymś z tych wilków się
przyjaźniła. Przymrużyłam oczy i spojrzałam w górę, wiedziałam, ze oni
zaraz mnie wyczują, albo kilkoro już mnie nawet wywęszyło, lecz bycie
ostrożną nie miało sensu, ponieważ i tak już miałam iść. Cicho
przeskoczyłam na inne drzewo bezszelestnie, ale jedna z wilczyc
rozglądała się. Nie widziała mnie…. Zaczęłam skakać przed siebie. Przez
jakiś czas skakałam po drzewach, potem zeszłam na dół. Skoczyłam dość
delikatnie i rozejrzałam się czy nikt czasem mnie nie śledzi, bo coś mi
się wydawało, że mam ogon. Umiejętne osóbki są tutaj, uśmiechnęłam się
delikatnie pod nosem i ruszyłam powoli przed siebie. Nagle stanęła
przede mną dziewczyna… Tamta co się wykłócała, odzienie miała czarne i
fioletowe oczy, jej oczy były przepełnione wściekłością.
- Słucham? – Zapytałam beznamiętnie.
- Podsłuchiwałaś. – Podeszła blisko mnie, na wyciągnięcie mojej ręki.
- Częściowo. – Odparłam.
- Słuchaj nie wiem kim do cholery jesteś i za kogo się uważasz, ale nie powinnaś ze mna zadzierać.
- Nie zamierzam – burknęłam – sama biegłaś za mną, ja odeszłam, bo to mnie nie interesowało.
- Doprawdy? – Zapytała ironicznie.
- Nie , na niby. Teraz zejdź mi z drogi jeśli mamy od razu się kłócić, albo bić. Nie zamierzam robić sobie kłopotów. – Mruknęłam i chciałam ja wyminąć.
Sprawnie zagrodziła mi drogę.
- Było nie podsłuchiwać. – Warknęła.
- Wybacz mości księżno, przechodziłam i zobaczyłam małe zebranko, które było dla mnie ciekawe do póki nie dowiedziałam się o co chodzi. Nie jestem szpiegiem, po prostu zbieg okoliczności. – Wytłumaczyłam potulnie.
- Jasne. – Syknęła. Wyminęłam ją i zaczęłam iść, nagle poczułam chłód.
Odwróciłam się gwałtownie, dziewczyna stała nieruchomo. Na mojej skórze pojawiły się ciarki, chyba naprawdę ja zirytowałam.
- Idź do mojej Alfy z zażaleniem jak Ci się nie podobam, wtedy nie będę Ci wchodzić w drogę. Wataha Wody, Hinomoto. – Powiedziałam.
- Nie będę marnować na Ciebie czasu. – Zmieniła nastawienie.
- Przedstaw się proszę. – Powiedziałam lekko zaintrygowana jej charakterem.
- Teraz Cię to interesuje? – Zapytała z wrednym uśmieszkiem.
- Skoro znasz moje to i chcę znać swoje, muszę wiedzieć komu się naraziłam.- Odparłam. - Aurora. – Powiedziała szeptem, chyba nie chciała bym usłyszała.
- Dziękuję. – Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Słucham? – Zapytałam beznamiętnie.
- Podsłuchiwałaś. – Podeszła blisko mnie, na wyciągnięcie mojej ręki.
- Częściowo. – Odparłam.
- Słuchaj nie wiem kim do cholery jesteś i za kogo się uważasz, ale nie powinnaś ze mna zadzierać.
- Nie zamierzam – burknęłam – sama biegłaś za mną, ja odeszłam, bo to mnie nie interesowało.
- Doprawdy? – Zapytała ironicznie.
- Nie , na niby. Teraz zejdź mi z drogi jeśli mamy od razu się kłócić, albo bić. Nie zamierzam robić sobie kłopotów. – Mruknęłam i chciałam ja wyminąć.
Sprawnie zagrodziła mi drogę.
- Było nie podsłuchiwać. – Warknęła.
- Wybacz mości księżno, przechodziłam i zobaczyłam małe zebranko, które było dla mnie ciekawe do póki nie dowiedziałam się o co chodzi. Nie jestem szpiegiem, po prostu zbieg okoliczności. – Wytłumaczyłam potulnie.
- Jasne. – Syknęła. Wyminęłam ją i zaczęłam iść, nagle poczułam chłód.
Odwróciłam się gwałtownie, dziewczyna stała nieruchomo. Na mojej skórze pojawiły się ciarki, chyba naprawdę ja zirytowałam.
- Idź do mojej Alfy z zażaleniem jak Ci się nie podobam, wtedy nie będę Ci wchodzić w drogę. Wataha Wody, Hinomoto. – Powiedziałam.
- Nie będę marnować na Ciebie czasu. – Zmieniła nastawienie.
- Przedstaw się proszę. – Powiedziałam lekko zaintrygowana jej charakterem.
- Teraz Cię to interesuje? – Zapytała z wrednym uśmieszkiem.
- Skoro znasz moje to i chcę znać swoje, muszę wiedzieć komu się naraziłam.- Odparłam. - Aurora. – Powiedziała szeptem, chyba nie chciała bym usłyszała.
- Dziękuję. – Powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
(Wataha Mroku) Od Aurory
Całe zamieszanie znowu było spowodowane poczynaniami Love, rozochociła się dziewczyna, druga Demira się tworzy. Nudziło mi się uspakajanie wszystkich tych istot, a Loyal to już zupełnie. Poszłam do swojej jaskini i przyłożyłam sobie lód do czoła, chyba nie najlepiej się czułam..
Nagle do jaskini wparował nie kto inny, a Mins.
- Witaj.. - powiedział i stanął przede mną w lekkim rozkroku, skrzyżowanymi rękami i wyrazem twarzy który bynajmniej nie przypominał mi miny wiecznego zdrajcy. Spojrzałam na niego zdziwiona, obejrzałam od stóp do głów i uniosłam brew pytająco - Coś się złego dzieje z Love..
- Oh.. - odgięłam głowę do tyłu - Daj mi spokój! Mam mocny ból głowy..
- Jesteś Betą! A ja się martwię o członkinie stada, musisz mnie wysłuchać! - chyba nie miał zamiaru ustąpić - Dziś przyszła na trening i zabrała na chwile Zefira po czym kazała mu dostarczyć list gdzieś bardzo daleko. Nie wiem gdzie, ale to może.. - zdjęłam lód z czoła i rozbiłam go o blat mojego stołu, Mins odskoczył unikając mokrych kawałków i spojrzał na mnie pytająco.
- Love.. -jęknęłam - Ty.. ty buntowniczko... - nie znajdowałam lepszych słów, wstałam i wyjęłam rysunek basiora ognia z kieszeni - Co ty do jasnej i najświętszej wyprawiasz..
- Co to? - wyrwał mi kartkę mimo mojego zadowolenia i zaczął oglądać - Kto to?!
- To ten no.. Brisinger czy jakoś tak.. - wzruszyłam ramionami - Love jest nim chwilowo zafascynowana i mam nadzieję, że jej przejdzie..
- Pewnie chce się z nią spotkać! - krzyknął - Przecież to wróg! Katastrofa! - wybiegł z jaskini mijając zszokowaną Emily i upuszczając rysunek - Trzeba ją znaleźć!
- Stój! No stój! Ty niereformowalny człowieku! - i tak mnie już nie słyszał więc pobiegłam za nim chwytając malowidło i tłumacząc Emily co się dzieje.
Znaleźliśmy ją faktycznie z Brisem, Mins się wydarł tak głośno że aż wszystkie wrony zwiały w popłochu a ja próbowałam zabić wzrokiem Love.
- Mins, śledziłeś mnie! - krzyknęła z wyrzutem i nadal wtulona w tego kogoś.
- Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- wrzeszczał biegnąc i prawie upadając przy tym, miałam wrażenie, że zaraz rzuci się na basiora.
Love ucałowała Brisa co chyba jeszcze tylko pogorszyło sprawę. Mins w końcu dobiegł zdyszany do swojej byłej a my z Emily dotarłyśmy na miejsce kilka sekund później.
- Co ci, dziecko drogie!? - spytałam - Na jakieś zakazane miłości się zebrało.. ta dzisiejsza młodzież.. co to za moda aby udawać się do lasu aby spotkać się z facetem z innej watahy?!
- Nie moda.. - prychnęła - Tylko miłość...
- A chcesz wiedzieć gdzie ja mam te waszą.. - Emily mnie uciszyła. - Dobra..Mins..? - spytałam patrząc na basiora który wyglądał jakby miał się zaraz rzucić na wroga - Ej...
- Bałem się Love, że zrobisz jakieś głupstwo i miałem rację! - powiedział w końcu - Musisz z nami wrócić do jaskini!
- Nie! To mój partner i go nie zostawię.. - wczepiła się w tego chłopaka a ja wywróciłam oczami - Możecie sobie robić co chcecie, ale..
- Posłuchaj mnie ty wstrę.. Love.. - poprawiłam się - Niektóre miłości nie powinny istnieć, a jeśli już to istnieją bardzo krótko. Pomyśl czy jutro nadal będziesz go kochać i czy warto jest ciągnąć te całą sprawę..?
- Będę go kochać jutro, po jutrze, za miesiąc, za rok i za nieskończoność! - Loyal najwyraźniej nie chciała ustąpić - I żadna psychologia mi nie wmówi, że będzie inaczej!!!!
<Ktoś z zebranych?>
Nagle do jaskini wparował nie kto inny, a Mins.
- Witaj.. - powiedział i stanął przede mną w lekkim rozkroku, skrzyżowanymi rękami i wyrazem twarzy który bynajmniej nie przypominał mi miny wiecznego zdrajcy. Spojrzałam na niego zdziwiona, obejrzałam od stóp do głów i uniosłam brew pytająco - Coś się złego dzieje z Love..
- Oh.. - odgięłam głowę do tyłu - Daj mi spokój! Mam mocny ból głowy..
- Jesteś Betą! A ja się martwię o członkinie stada, musisz mnie wysłuchać! - chyba nie miał zamiaru ustąpić - Dziś przyszła na trening i zabrała na chwile Zefira po czym kazała mu dostarczyć list gdzieś bardzo daleko. Nie wiem gdzie, ale to może.. - zdjęłam lód z czoła i rozbiłam go o blat mojego stołu, Mins odskoczył unikając mokrych kawałków i spojrzał na mnie pytająco.
- Love.. -jęknęłam - Ty.. ty buntowniczko... - nie znajdowałam lepszych słów, wstałam i wyjęłam rysunek basiora ognia z kieszeni - Co ty do jasnej i najświętszej wyprawiasz..
- Co to? - wyrwał mi kartkę mimo mojego zadowolenia i zaczął oglądać - Kto to?!
- To ten no.. Brisinger czy jakoś tak.. - wzruszyłam ramionami - Love jest nim chwilowo zafascynowana i mam nadzieję, że jej przejdzie..
- Pewnie chce się z nią spotkać! - krzyknął - Przecież to wróg! Katastrofa! - wybiegł z jaskini mijając zszokowaną Emily i upuszczając rysunek - Trzeba ją znaleźć!
- Stój! No stój! Ty niereformowalny człowieku! - i tak mnie już nie słyszał więc pobiegłam za nim chwytając malowidło i tłumacząc Emily co się dzieje.
Znaleźliśmy ją faktycznie z Brisem, Mins się wydarł tak głośno że aż wszystkie wrony zwiały w popłochu a ja próbowałam zabić wzrokiem Love.
- Mins, śledziłeś mnie! - krzyknęła z wyrzutem i nadal wtulona w tego kogoś.
- Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- wrzeszczał biegnąc i prawie upadając przy tym, miałam wrażenie, że zaraz rzuci się na basiora.
Love ucałowała Brisa co chyba jeszcze tylko pogorszyło sprawę. Mins w końcu dobiegł zdyszany do swojej byłej a my z Emily dotarłyśmy na miejsce kilka sekund później.
- Co ci, dziecko drogie!? - spytałam - Na jakieś zakazane miłości się zebrało.. ta dzisiejsza młodzież.. co to za moda aby udawać się do lasu aby spotkać się z facetem z innej watahy?!
- Nie moda.. - prychnęła - Tylko miłość...
- A chcesz wiedzieć gdzie ja mam te waszą.. - Emily mnie uciszyła. - Dobra..Mins..? - spytałam patrząc na basiora który wyglądał jakby miał się zaraz rzucić na wroga - Ej...
- Bałem się Love, że zrobisz jakieś głupstwo i miałem rację! - powiedział w końcu - Musisz z nami wrócić do jaskini!
- Nie! To mój partner i go nie zostawię.. - wczepiła się w tego chłopaka a ja wywróciłam oczami - Możecie sobie robić co chcecie, ale..
- Posłuchaj mnie ty wstrę.. Love.. - poprawiłam się - Niektóre miłości nie powinny istnieć, a jeśli już to istnieją bardzo krótko. Pomyśl czy jutro nadal będziesz go kochać i czy warto jest ciągnąć te całą sprawę..?
- Będę go kochać jutro, po jutrze, za miesiąc, za rok i za nieskończoność! - Loyal najwyraźniej nie chciała ustąpić - I żadna psychologia mi nie wmówi, że będzie inaczej!!!!
<Ktoś z zebranych?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)