Pomogłem dzisiaj Kiche umieścić słońce na widnokręgu, a później pozbyć się dużej ilości śniegu. Zaczynaliśmy wiosnę, a więc czas nadać drzewom liście, wywołać kwiaty i ptaki. Koło południa byłem wyczerpany i strasznie głodny. Musiałem zapolować.
Upolowałem sobie łosia, chciałem go zanieść Kiche, ale przypomniałem sobie, że powiedziała mi, żebym nie zabierał jej mięsa. Oderwałem więc sobie udziec i poszedłem się nim delektować kawałek dalej.
Skończyłem mlaskać, gdy wyczułem innego wilka. Nie kojarzyłem jego zapachu, więc bardziej z obawy, że zrobi komuś krzywdę, skoczyłem mu na grzbiet. Ten był sprytny, stanął na dwóch łapach, a ja spadłem na ziemię. Szykowałem się do ataku, on także. Jednak coś nim tknęło i zupełnie zmienił sobie postawę, a potem mimikę i zachowanie.
- Czy jest w pobliżu jakaś wataha?- zapytał.
- Tak, sam należę do jednej.- odrzekłem już spokojniej.
- O to świetnie a czy byś mógł mnie zaprowadzić do Alfy watahy?- ponownie zapytał.
- Mogę, a tak w ogóle jak masz na imię?
- Kaito a ty?- odpowiedział
- Sathom.- przedstawiłem się.
Po zapoznaniu się ruszyliśmy w drogę.
Prawie cała podróż odbyła się w ciszy.
- A czemu mnie zaatakowałeś?- zapytał.
- Pomyślałem, że jesteś z watahy Wody czy z innej.., - odrzekłem zmieszany.
- Rozumiem, jesteście teraz w konflikcie czy coś?- znowu zapytał.
- Sam tego szczerze nie rozumiem, mamy po prostu nie wchodzić na ich teren.
Nastała cisza.
Nim się obejrzeliśmy a już byliśmy na miejscu. Kiche przywitała nas i przybrala ludzką postać. Kazała mi się oddalić, posłuchałem jej.
Czekałem przed jaskinią, po chwili wyszła Kiche, rzuciła mi przelotny uśmiech, a za nią Kaito. Cóż, on też posiadał ludzką formę, chyba tylko ja byłem odmieńcem. Wyczaił moją minę, więc przybrał równą mi formę. Chciałem oprowadzić go po Forever i wytłumaczyć jego obowiązki, spacer upłynął nam szybko, wróciliśmy zmęczeni do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz