środa, 18 września 2013

(Wataha Burzy) Od Coraline

Dziwnie się czułam po spotkaniu z obcymi wilkami. Nasza Alfa zawsze była porywcza, na szczęście Malai zareagowała. Moja kochana, młodsza siostrzyczka. Nie słuchałam zbytnio o czym mówią, bo uważnie przyglądałam się obcym wilkom. Wiedziałam tylko, że wszystko skończyło się dobrze.
Przy kolacji, na którą składały się upolowane dziki, po kolacji poszłam spać razem z innymi. Obudziłam się wcześnie rano. Część była już obudzona, ale zachowywali się cicho, żeby nikogo nie obudzić. Zmieniłam się w wilka i ruszyłam przed siebie, aż dotarłam do lasu. Wtedy przeobraziłam się w człowieka i postanowiłam się przespacerować. Chodziłam dobrych kilka godzin, chociaż wcale się nie zmęczyłam. Wtem usłyszałam za sobą jakiś dźwięk. Coś na kształt łkania lub zawodzenia, jednak na pewno nie ludzkiego. Bez namysłu udałam się w kierunku, z którego napływał ów przeszywający mnie dreszczem głos. Kilka metrów dalej ujrzałam leżącego na ściółce rannego jelenia. Spojrzałam mu w oczy i od razu dotarły do mnie dwie rzeczy.
To nie był zwykły jeleń.
A ja musiałam mu pomóc.
Powoli, żeby go nie spłoszyć podeszłam bliżej, by obejrzeć jak poważne ma obrażenia. Miał złamany róg, pokaleczone nogi i długą, krwawiącą ranę na plecach. Najpoważniejsze było oczywiście rozcięcie, które prawdopodobnie zostało zrobione pazurem. Przypomniałam sobie, że do ran można przyłożyć mech, więc to właśnie zrobiłam. Kiedy skończyłam zwierze z łatwością podniosło się i nim zdążyłam cokolwiek zrobić zniknęło. Z zadowoleniem wróciłam do jaskini, gdzie właśnie przygotowywano śniadanie. Dopiero po zjedzeniu dowiedziałam się, że było to właśnie jelenie mięso i w moim sercu pojawiło się kolejne dziwne uczucie. Coś jakby poczucie winy… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz