Nie wiedziałam ile czasu już idę.Mimo,że zima dobiega już powoli końca,zimny wiatr miotał wściekle drobny śnieg po mojej twarzy.Już prawie nie czułam moich zmarzniętych łap,nie wspominając już o futrze,które zawsze puszyste i miękkie sterczało teraz na wszystkie strony i było całe pozlepiane od śniegu.Moje monotonne powłóczanie łapami przerwał nagle dźwięk łamanych niedaleko gałęzi.Mój instynkt podpowiadał mi by spojrzeć w stronę rzeki, wzdłuż której od kilku dni prowadziła mnie moja mapa.Z moich kalkulacji wynikało że za kilka godzin szybkiego marszu przekroczę wreszcie granicę krainy Forever Young, gdzie miałam nadzieję dołączyć do Watahy Wody.Moja ostania nadzieja...Nadzieja na odnalezienie siebie.
Wtem moim oczom ukazało się dwóch wieśniaków rozpalających ognisko.Nie miałam pojęcia co ci ludzie robią tak blisko krainy,ale wiedziałam,że nie powinnam tak stać i się na nich gapić jeśli nie chciałam skończyć jako ich dywan.Instynkt podpowiadał mi jednak co innego,aż nagle w mojej głowie pojawił się bardzo silny głos,który z pewnością nie należał do mnie: Zabić,zabić,zabić.
Coś było nie tak a przekonałam się o tym dopiero w chwili gdy niezbyt duża,czarna wilczyca skoczyła jednemu z ludzi do gardła,rozszarpując je na kilka części. Nie myśląc długo rzuciłam się by powstrzymać ją przed zabiciem drugiego mężczyzny.Za późno.Wadera zwróciła na mnie swoje mroczne,zmieniające barwę oczy i z wściekłym warknięciem skoczyła,przygniatając mnie do ziemi.
-Niestety nie ten adres,złociutka.-wysłałam jej moją myśl,wykorzystując swoje moce.Udało mi się ją zdezorientować i uderzyć z całą siłą w szczękę.Widać było,że nie miała zbytniego doświadczenia w walce.Przemieniłam się i spojrzałam z góry na swoją przeciwniczkę.Była naprawdę lichej budowy i z pewnością nie miała ze mną zbyt wielkich szans.Moją uwagę przyciągnął złoty zegarek na jej szyi.Jednym ruchem zerwałam go z rzemyka na którym wisiał i ostrożnie otworzyłam.Moje wrażliwe uszy wypełniła cudowna melodia,która jednak szybko zamilkła gdy stanęła przede mną wilczyca w ludzkiej postaci.Z wściekłością wyszarpała mi z ręki pozytywkę i warknęła ostrzegawczo.Zmierzyłam ją wzrokiem.Wyglądała na co najwyżej 14 lat,miała opadające na plecy czarne,proste włosy,a jej czerwone oczy odznaczały się na tle mlecznobiałej skóry."Całkowite moje przeciwieństwo"-pomyślałam i zmrużyłam oczy ze zdumienia gdy zobaczyłam jej strój.Czarna,postrzępiona przy dole sukienka,podkolanówki i trzewiki na pewno nie chroniły jej przed wszechobecnym chłodem,mimo to dziewczyna nie miała nawet gęsiej skórki.
-Nie masz prawa tego dotykać,wiedźmo-warknęła.
-Zabiłaś dwoje ludzi-stwierdziłam,ignorując ją.
-Taa,fajnie że zauważyłaś.A teraz spadaj-rzuciła i odwróciła się by odejść.
-Czekaj,dokąd idziesz?-spytałam.
-Nie twój zasrany interes.
-Hmm,pozwól że zgadnę...Do Watahy Mroku?
-Skąd wiesz?
-Strzelałam, Heby-uśmiechnęłam się figlarnie.
-Skąd z nasz moje imię do cholery?!-Wściekła się Heby.
-Jestem Elnann,a resztę może opowiem ci po drodze,bo tak się składa,że ja zmierzam do Watahy Wody.Tak więc chcąc,nie chcąc jesteśmy skazane na swoje towarzystwo przez co najmniej kilka godzin-Rzuciłam.
-Cudownie,nawet nie masz pojęcia jak się cieszę!-odpowiedziała z sarkazmem.
-Czuję,że to będzie bardzo długa podróż...-jęknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz