Całą drogę Miranda opowiadała mi jak to jest u nich w watasze. Dowiedziałem się że Alfą jest Nammina. Gdy dotarliśmy do jaskini Miranda powiedziała do jakiegoś wilka:
-Sprowadź szybko medyka
-Nie trzeba -odparłem- sam się wyleczę.Ja jestem medykiem.- Uśmiechnąłem się lekko
Zamknąłem na chwile oczy, a chwilę później mogłem już sam stać i mojej rany na grzbiecie już nie było. Ciągle jednak miałem jakieś obrażenia. Byłem zbyt zmęczony by uleczyć się do końca.
-Świetnie-powiedziała Miranda- Poczekaj tu, ja sprowadzę Alfe.
Usiadłem przed jaskinią i zacząłem rozglądać się dookoła. Było strasznie zimno, jednak w zimie chyba nie można spodziewać się upału. Moją uwagę przykuł dziwny kwiat kwitnący mimo zimowej pory. Miał niebieskie płatki i kolce, jednak nie wyglądał jak róża. Chwile jeszcze wpatrywałem się w ten kwiat, jednak zauważyłem, że zbliża się Miranda, a z nią ktoś jeszcze. oczywistym było że to musiała być Alfa. Miranda zatrzymała się, kiedy samica szła dalej. Podeszła do mnie.
-Witaj Brisingerze -Powiedziała - Ja jestem Nammina, Alfa Ognia.
-Miło mi.
-Słyszałam że poszukujesz schronienia. Słyszałam również o tym jak znaleziono cię w lesie. Wiem również że jesteś medykiem
-Wszystko się zgadza.
-Mam jednak inną propozycję. Co powiesz na dołączenie do naszej watahy? Przydałby nam się medyk.-Uśmiechnęła się.
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. zastanowiłem się chwilę.
-Zgoda.
-Zatem serdecznie witam w szeregach Watahy Ognia!
Uśmiechnąłem się. Czułem w środku dziwne ciepło. Ciepło i nagłą chęć do dalszego życia. Że teraz będę miał dla kogo żyć. Nammina zaprosiła mnie do środka. Podążyłem za nią. Alfa zaprowadziła mnie do małej wnęki w jaskini w której mogę spać. Moją małą przestrzeń.
-Niestety tutaj musimy się rozstać. Mam trochę spraw do załatwienia. Niedługo przyślę do ciebie kogoś z wyposażeniem. Miłego dnia.- Uśmiechnęła się i zniknęła w głębi korytarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz